Informacje

  • Wszystkie kilometry: 8003.74 km
  • Km w terenie: 0.00 km (0.00%)
  • Czas na rowerze: 18d 08h 07m
  • Prędkość średnia: 18.13 km/h
  • Suma w górę: 60 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Savil.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:564.25 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:28:06
Średnia prędkość:20.08 km/h
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:21.70 km i 1h 04m
Więcej statystyk
Poniedziałek, 18 czerwca 2012

Euro Irlandii, NR, stadion

Irlandii mecz o honor - kibicować! Piłkarze nie zasłużyli, ale kibice zdecydowanie tak. Postanowiłam przejechać się do strefy kibica, bo gdzie indziej mogłabym obejrzeć kawałek meczu? Poza tym miałam nadzieję na dużo zielonych kibiców :)
Tym razem znalazłam parking rowerowy. Był to miś na miarę naszych możliwości.


Stał tam przypięty całkiem ładny rower, który wklejam dla Morsa, żeby się cieszył ;)


Próba kibicowania Irlandii. Niestety nie pomogło. Takich mają świetnych kibiców, a takich niewydarzonych piłkarzy przywieźli ;)


Po pierwszej połowie [Irlandia dostała w d4 i nie zasłużyła na pietruszkę] pojechałam na miejsce spotkania NR-u. Nie żebym utrzymała ich Czosnowe tempo, ale przywitać się można ;)
Nie ja jedna byłam tam towarzysko - Bam w japonkach i na takim rowerku również nie wybierał się daleko ;) Tu Ania obwąchuje nieufnie nowego stwora.


Jechać się da, mimo że nie ma się w co wpiąć.


Część nawet była punktualnie. Chociaż pierwsza byłam ja ;)


Myślałam nad obejrzeniem końcówki meczu w strefie, ale jak skończyliśmy rozrywki towarzyskie, to mecz się kończył, więc postanowiłam dobić się wynikiem gdzieś po drodze. Najpierw na Starówkę. Ogródki piwne, knajpki na chodniku, wszędzie ekrany. Jakiś miły chłopak poinformował mnie o wyniku drugiego meczu, ale Irlandii nie znał. Na Krakowskim, na Starówce - wszędzie pełno rowerzystów i zaparkowanych rowerów :)
Trochę naiwnie wzięłam ze sobą jakieś lekkie fru-fru do narzucenia, gdyby zrobiło się chłodniej. Aha, chciałabym.

Następny kierunek - stadion. Dzieje się tam dziś coś? Lewoskręt na Wiatracznej trochę mi nie wyszedł, bo nie znam jeszcze pasów [gdzie z którego], a ruch o dziwo był. Ludzie, jest poniedziałek po 22, do domu i spać, a nie po mieście się rozbijać i nie pozwalać mi błądzić po rondzie! XD
Wyniosło mnie gdzieś do parku. A to sobie pojeżdżę, przynajmniej jest tam chłodniej. Dojechałam do jakiejś wody, podsłuchałam tłum ptaszydeł i zwiałam, bo zatrzymywanie się groziło latającymi, gryzącymi bydlętami. Znaczy się komarami, nie kaczkami ;)

Stadion po ciemku nawet da się oglądać, nie jest taki straszny jak w dzień ;)
O dziwo wyszło mi zdjęcie w takich warunkach, jestem pod wrażeniem Nikity :)


W drodze powrotnej sfotografowałam jeszcze most, ze statywu w postaci drugiego mostu ;)


Pociąg! Ale chyba musicie mi uwierzyć na słowo, że tam jest ;)


Wyjechałam w cienkiej bluzce na ramiączkach, króciutkich szortach i sandałkach. Kiedy wracałam koło północy, nie było mi ani trochę chłodno. Heh.
  • DST 23.00km
  • Czas 01:10
  • VAVG 19.71km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 17 czerwca 2012 Kategoria dom

Zachód słońca, inny świat

Na pograniczu jawy i snu.


Senne słońce jest bliskie, ciepłe. Zapomina odpychać, zapomina palić. Miękko otula ciepłem, na ile mu wystarcza sił. Jeszcze się tylko stara oślepić.
Ale łagodnieje. Poddaje się.
Wie, że wróci. Że raz jeszcze będzie rządzić, rozstrzygając o życiu.


A chmury były tak nierzeczywiste, jak światło.
A światło było tak intensywne, jak żar.
A żar porażał tak, jak zachwyt.
A zachwyt był tak oderwany, jak chmury.


I światło, światło i zachwyt. I jasność, porażający blask. I nagle, i obok, i skąd..? I było, po prostu, bardzo. I trwało.


Nagle znalazłam się gdzieś indziej. Wszystko było takie samo, tylko wyglądało inaczej. Próbowałam się odnaleźć w tym innym-moim świecie, ale nie było w nim dla mnie miejsca. Bo był inny, chociaż mój. A ja byłam wciąż mną. Wróciłam. Kiedyś wrócę.


Jeszcze nie, jeszcze trochę, tutaj jeszcze jest dzień.
  • DST 25.00km
  • Czas 01:15
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 15 czerwca 2012

Truskawki i pizza

Tym razem truskawki były wekowane. Mamy już własną, rodzinną metodę na przetwory. Zwykle obejmuje ona dwie osoby, ale z braku pomocy w moim czasie wzięłam się za to sama. [rękawiczki są po to, żeby nie zostawiać odcisków palców ;)]


Adrian chwalił się mikserem i robieniem pizzy. Kolejne osoby zaczęły się zgłaszać do degustacji. Pizzy, nie Adriana.
W sumie goście zostali zaproszeni, dostali dziecko do pilnowania i warzywa do krojenia [z przykazaniem nie pomylenia się] i pizza została wyprodukowana w liczbie trzech sztuk.
Aczkolwiek zanim można się było oddać rozpuście kulinarnej, trzeba było na ową dotrzeć. Mądre dziecko ze mnie, plan miasta ze sobą miałam. Po kilku niepewnych "gdzie ten zakręt i dlaczego tu ulica idzie góra, a na mapie dołem?" dotarłam cała zadowolona i głodna.
Żeby mi za dobrze nie było, po drodze jeszcze spadł mi łańcuch. Ratunku, jak się go w tym rowerze nakłada? o.0 W miejskim z przerzutką w piaście to wiem, ale tu zębatek mam 9 zamiast jednej i jeszcze wisi mi taki dzynks w dół... [to jest właśnie twoja przerzutka - skomentowali ludzie wysłuchawszy]
Brute force is the answer. If it isn't, you're not using enough.
Nie dotykałam łańcucha z tyłu bo spadł z przodu, zaczepiłam go o jakiś ząbek z przodu, zakręciłam pedałami, ten dzynks z tyłu podniósł się lekko do przodu i w górę [widziała kuma taki imbryk? o.0] i łańcuch zaskoczył. Odczekałam chwilę, nie wybuchło :)
Potem się dopiero dowiedziałam, że trzeba zrzucić przerzutkę na najniższą [jak, skoro łańcuch spadł?], nałożyć łańcuch i odprawić jeszcze jakieś mroczne rytuały. Bardzo to wszystko skomplikowane, na pewno bardziej, niż moja spontaniczna metoda.

Gdybyście potrzebowali - ziemia i trawa świetnie zmywają smar z palców ;) A wyczyścić je musiałam - smar nie komponował mi się z czerwonym lakierem na paznokciach ;) [nie, ślady z trawy nie zostały, zanim mi wytkniecie niekomponowanie się jeszcze zielonej trawy ;)]

Kawałki jednej sztuki pizzy:


Ania, jak się okazało, jada głównie ketchup, pizza jest do niego miłym dodatkiem. ;)


Widzicie tę colę w tle? Pachnie i smakuje marcepanem, bleh :/
  • DST 36.00km
  • Czas 01:48
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 14 czerwca 2012 Kategoria chór, zakupy

Próba

Niebo patrzyło na mnie podejrzanie ciemnymi chmurami, na szczęście na kilku kroplach się skończyło. Ucieszyło mnie to niezmiernie, bo pelerynę sklerotycznie zostawiłam u rodziców i odbiorę przy wekowaniu truskawek ;)

Złote Tarasy żyją mistrzostwami. Nie wiem jak inne galerie, pewnie też. Obejrzałam wyświetlacz i ubawiłam się setnie. Reklamę widać kręcono wcześniej, mnóstwo Szczęsnego i wszystko pod niego. Nie przewidzieli, biedactwa, że nagle Tytoń stanie się bohaterem narodowym, a Szczęsny będzie siedział zawstydzony z czerwoną kartką ;)
I jeszcze hasło "Czy jesteś gotowy zająć moje miejsce?" Jak się okazuje - bo będziesz musiał, wyleciałem z boiska :D
  • DST 12.00km
  • Czas 00:38
  • VAVG 18.95km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 13 czerwca 2012 Kategoria chór, dom

Truskawki i próba.

Pojechałam do rodziców i przerobiłam trzy łubianki truskawek na dżem i inne przetwory. Będę tym oryginalnym słoikiem, który wozi owe z Warszawy do Warszawy, przygotowawszy je uprzednio własnoręcznie ;)
Siedziałam, szypułkowałam, słuchałam radia... I zatęskniłam za podróżami. Za znalezieniem się w innym miejscu, za nowościami na każdym kroku, za odwiedzeniem znanego-obcego miejsca, za pakowaniem się na wyjazd i rozpakowaniem na miejscu... ale i za samą podróżą.
Lubię, kiedy całą grupą siedzimy w przedziale, śmiejemy się i rozmawiamy. Lubię monotonny stukot kół na torach. Lubię nawet podróż autokarem, kiedy siedzę lekko otępiała, słucham muzyki, wyglądam przez okno i pozwalam myślom dryfować swobodnie, kiedy mi to wystarcza. Kiedy umysł zapada w pół-świadomy letarg. Jestem w stanie przetrwać wiele godzin w ten sposób i nie nudzić się. Bo przecież mam siebie, to dobre towarzystwo.

Doczytałam niedawno, czym różni się deszcz konwekcyjny od wielkoskalowego, będę teraz bardziej świadomie sprawdzać prognozy.
"Ale lało, sztormu nadszedł czas!
Ale lało, ostro brało nas!"
Deszcz konwekcyjny jego mać. Jakby nie mógł zaczekać tych 15 min. Ziś. Patent z klamerką przypinającą pelerynę do koszyka zdaje egzamin, jeszcze tylko powinnam była kalosze założyć na ten czas.


Po próbie zajrzałam jeszcze na Zamkowy i do strefy kibica. Okolice strefy były już pięknie posprzątane, jetem pod wrażeniem służb oczyszczania.
Wiem, że ludzie wieszają estetyczne psy na tym studio, ale mi się podoba ten kontrast starej kamienicy ze szkłem i metalem doczepionej na chwilę konstrukcji.
  • DST 37.00km
  • Czas 01:50
  • VAVG 20.18km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 12 czerwca 2012

Euro. Polska gola! :)

Stwierdziłam, że dysproporcja między moim zamiłowaniem do entuzjastycznych tłumów a poczytalnością osiągnęła odpowiednią wartość, jadę pod strefę kibica :) Żeby nie było, piłka nożna mnie nie interesuje, lubię zabawę i tłumy :)

Ubrałam się w kolory maskujące, żeby to tłum uważał na mnie. Jak kibicować, to kibicować :)


Przyjechałam. Tłumy zaczęły się jeszcze przed Centralnym. Jerozolimskie zamknięte od JPII do Smyka. Dla ruchu czterokołowego, piesi i rowerzyści poruszali się tam jak chcieli. A chcieli :)



Straż miejska owinęła miejsce taśmą, nie można parkować. Teoretycznie ;)


Zakaz wszystkiego. Oddychać jeszcze wolno.


Każde podwyższenie było dobre do oglądania meczu ponad płotem. Strefa spontanicznego kibica rozciągała się wszędzie, gdzie kibice widzieli choć skrawek któregoś ekranu.



Uśmiechnięci panowie w [spódniczkach?] strojach... jakichś, czegoś. Speaking fluent drunkanese, brzmiało trochę jak angielski. Zostałam pochwalona za wygląd, wycałowana i chyba kibicowali naszym ;)


A myślałam, że to ja jestem intensywnie biało-czerwona...


521 nie zauważył bariery policji i wjechał gdzie mu nie wolno. Wdzieliście kiedyś wielki przegubowiec wycofujący się kilkadziesiąt metrów? Ihihi :)


Potem zaczęło się robić mniej wesoło. W ruch poszły petardy, butelki i pięści, prewencja odpowiedziała armatką wodną i gazem. Widziałam ludzi, którzy tym dostali. Nie chcecie tym dostać, uwierzcie.
Podeszłam ciut za blisko i zaczęłam się krztusić. Potem dokonałam taktycznego odwrotu, kiedy petardy zaczęły latać chaotycznie. Na szczęście policja dość szybko opanowała to stado homo nie-sapiens.


Wtedy stwierdziłam, że nic tu po mnie, z drugą połową meczu niech się męczą sami. I pojechałam do Jojka, u którego część towarzystwa się zebrała. Jojek biedny w gipsie siedzi, postanowiliśmy mu ten gips nieco ożywić.
No i co ja mogłam narysować? :) I proszę mi tu bez komentarzy o talencie plastycznym, wiem, że odziedziczyłam po babci. :P


Normalni ludzie życzą powrotu do zdrowia i takich tam. Ale to jest Olaf ;) Upierał się, że to nie jest ciąg liczb wymyślanych na poczekaniu, tylko prawdziwe części. Pisał z głowy, oczywiście.
Sugerowałam mu dopisać mleko i chleb do tej listy zakupów, ale nie chciał ;)


Krajobraz po bitwie. Pierwsza w nocy, pijane niedobitki jeszcze się kiwają w rytm pijanego T.Love. Ja jestem trzeźwa i słyszę wyraźnie jak śpiewa... niestety ;) Słowa prawie pamięta, z melodią gorzej. Nie rozpoznałabym piosenki nie słysząc słów.


To co, wyprzedzamy?
Miałyśmy z Anią wielką satysfakcję, wyprzedzając sznur radiowozów na sygnale :D
Na rondzie Dmowskiego chwila wahania - przestrzegać czerwonego światła, skoro ulica i tak zamknięta? O, policyjny wóz jedzie na czerwonym pod prąd bez sygnału. No to chyba jedziemy :D


Zrobiłyśmy rundkę wokół ronda Wiatraczna, obejrzałyśmy stadion i wróciłyśmy przez Zamkowy.
Pierwszego lwa ciasno kadrowałam, bo pilnujący okolic żołnierze prosili, żeby ich nie łapać.
[żołnierze] - Macie coś do jedzenia? Albo chociaż coś słodkiego?
[Ania i ja] - A co, nie karmią was?
[ż] - Nie :(

  • DST 25.00km
  • Czas 01:18
  • VAVG 19.23km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 10 czerwca 2012 Kategoria dom

Rodzice

Miało trochę popadać. Trochę?
Parafrazując Pratchetta - żadne niebo nie mogło pomieścić w sobie tyle deszczu. A skoro nie mogło pomieścić, to deszcz padał i padał.

Podzielność uwagi odziedziczyłam zdecydowanie po mamie. Biega, robi trzy rzeczy na raz i nie myśli o żadnej. Ja wychodzę, wyprowadzam rower i się żegnam.
Mama: Założysz zaraz te złotka? Sreberka?
Ja: Tak, tak. [Nie mam pojęcia o co jej chodzi]
Uspokojona mama znika w domu i biega dalej.
Zrozumiałam o co jej chodziło chwilę później, zakładając te złotka. Czyli odblaski :D
  • DST 20.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 czerwca 2012

Ognisko Królika

Czar ogródków działkowych :) Wojskowy repelent działa gorzej niż olejek goździkowy, choć ponoć ma 30% deet, czyli substancji odstraszającej latające tałatajstwo. Latające tałatajstwo chyba o tym nie wie.
  • DST 27.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 20.25km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 8 czerwca 2012

Urodziny L.

Jazda po mieście w czasie meczu otwarcia Euro. Miasto wymarło. Takich pustek nie widziałam nawet najgłębszą nocą. Mogłam robić dowolny manewr w dowolnym momencie i nikomu to nie przeszkadzało, bo nikogo nie było. To było doświadczenie! :)
  • DST 16.00km
  • Czas 00:50
  • VAVG 19.20km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 7 czerwca 2012

30 km Lindego

"Impreza polega na tym, że grupa śmiałków spróbuje dokonać niemożliwego - przejechać 30 km rowerem po Lasku Lindego.
Jeżeli uda się sprostać wyzwaniu, cała grupa (zawodnicy, sędziowie, kibice) uda się na celebrację do jednego z pobliskich barów piwnych.
Jeżeli jednak stałoby się tak, że nie uda się sprostać wyzwaniu, cała grupa (zawodnicy, sędziowie, kibice) uda się na spotkanie kontemplacyjne połączone z analizą przyczyn porażki do jednego z pobliskich barów piwnych.

Zawodnicy startują na własną odpowiedzialność. Podczas ewentu należy przestrzegać przepisów ruchu drogowego.

Tylko nie piszcie, że pomysł jest pojebany, bo jest to chyba oczywiste."

Takie oto ogłoszenie się pojawiło. Skład osób zapowiadał dobrą zabawę. Zgłosiłam się do sędziowania, bo trekking nie służy do ganiania po korzeniach. I o jak było wesoło :)

-Tylko bądź punktualnie!
No to byłam, tak punktualnie, że przed czasem i przed wszystkimi. Przynajmniej zdążyłam pelerynę wysuszyć i zjeść dwa krokiety. :)


<melodia ze Szczęk> Dum dum dum dum...




Czworo jeźdźców apokalipsy spisało się dzielnie i dojechało w glorii i chwale.


Ania, rogata dusza :)


Wszyscy uczestnicy na zasłużonym odpoczynku.
  • DST 35.00km
  • Czas 01:30
  • VAVG 23.33km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl