Informacje

  • Wszystkie kilometry: 8003.74 km
  • Km w terenie: 0.00 km (0.00%)
  • Czas na rowerze: 18d 08h 07m
  • Prędkość średnia: 18.13 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Savil.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2012

Dystans całkowity:514.85 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:26:02
Średnia prędkość:19.78 km/h
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:17.75 km i 0h 53m
Więcej statystyk
Piątek, 30 listopada 2012 Kategoria wwsi

Lew

  • DST 10.20km
  • Czas 00:30
  • VAVG 20.40km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 29 listopada 2012

Złote, wymiana. Drift. Mały taki.

Kolejna wymiana.
Pogoda ciepła i cudowna :) Trochę co prawda mżyło, ale nie na tyle, żeby zakładać coś przeciwdeszczowego. Rower przypięłam w moim specjalnym zadaszonym miejscu przy Złotych.

Wracam, czekam na zielone na lewoskręcie w Grójecką z Zawiszy [Jerozolimskie].
- Pani odważna..! - rzucił ktoś z przystanku z podziwem.

Umiem driftować tylnym kołem. Znaczy niechcący udało mi się dwa razy bez szkód własnych, czyli chyba umiem? ;) Ciekawe, czy pójdzie mi przy prędkości większej niż kilka km/h? ;)

No i jest 500 km w listopadzie, dobra nasza :)
  • DST 6.00km
  • Czas 00:18
  • VAVG 20.00km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 28 listopada 2012 Kategoria dom, zakupy

Córka swojej matki

Są trzy typy ludzi: ubierający się zgodnie z prognozą/zaokniem/kalendarzem. Bawili mnie niepomiernie ci ostatni, uważający dziś, że koniec listopada to zima. Ludzie, jest 10'C, ciepło! Patrzą na mnie mordki wystające z puchowych kurtek. Patrzę i ja na nich, ze swetra i bez rękawiczek.


W obliczu dużych ilości kiszkapu [kiszona kapusta] a małej ilości czasu mama postanowiła zrobić szybki bigos. Polegało to na scedowaniu gotowania na mnie, a mama zajęła się czymś innym. Nigdy w życiu nie gotowałam bigosu.

Savil: Ile gotować tę kapustę?
Mama: Nie wiem, sprawdź w głupim grubasie*.
[idę po książkę kucharską]
M: Ale sprawdź tylko ten przepis i żaden inny! A najlepiej chodź z grubasem tutaj, żebym cię miała na oku!

Słowo wyjaśnienia: odziedziczyłam po mamie kompulsję. Kompulsja polega na czytaniu wszystkiego, co mi w oczy wpadnie. Nieraz można było natknąć się na mnie, czytającą gazetę, którą właśnie miałam sobie podłożyć pod jakąś brudzącą robotę. Mama, pierwsza właścicielka owego odruchu czytania, zna mnie jak zły szeląg, stąd środki ostrożności.

Przyniosłam posłusznie książkę, znalazłam przepis. Był założony listem z Koła Jachtowego PAN-u. Pożółkła kartka, datowana na lata osiemdziesiąte, pisana na maszynie. Zaproszenie dla taty na Walne Zebranie. Podekscytowałam się niezmiernie.

S: Mamuś, czy tata poszedł na to zebranie?
M: <obejrzała, rozsentymentalniła się> Ciebie jeszcze wtedy nie było na świecie!
S: <dziabię palcem w datę>
M: A, prawie byłaś!
S: No właśnie spotkanie ma datę dwa dni po moim narodzeniu. Stąd pytanie, czy tata na nie poszedł?
M: <myśli intensywnie>
M: Bigos!
I dlatego nas trzeba pilnować przy wszystkim, co ma litery :)

Żadne z rodziców nie pamiętało, czy tata poszedł XD

* głupi grubas to książka kucharska. Stara, w pomarańczowych, materiałowych okładkach. Gruba, jak przezwisko wskazuje.
Ponumerowanie przepisów było dobrym pomysłem, ale nie wiem co za idiota wymyślił, że wszystkie indeksy i spisy treści będą odwoływały się wyłącznie do numeru przepisu, a nie do numeru strony >.<
Pewnie ten sam, który nie uważał za stosowne umieścić działu "drób" w kategorii "mięso" >.<
  • DST 30.00km
  • Czas 01:30
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 27 listopada 2012

Szpieg który mnie kochał

Bo czasem trzeba się odmóżdżyć, a stary Bond jest do tego świetny. Wieczór u K. od wieczorków filmowo-spożywczych.

- Będę na Banacha, to może pojedziemy razem?
- Em...
- A no tak, ty pewnie będziesz chciała rowerem?
- ^.^
Uczą się ;)

Jechało się dość nieprzyjemnie, bo padało, ale muszę dorobić listopadowe kilometry, a czasu mało. Peleryna na grzbiet, kalosze na nogi i heja. Jeśli widzieliście jakiegoś wielkiego, żółtego stwora, to byłam to ja ;)

Powrót już lepszy, bo zdążyło się wypadać, a temperatura była pozytywnie wysoka. Za ciepło na kurtkę, a w połowie drogi zdjęłam rękawiczki. I w cienkich dżinsach było mi dobrze. ^.^
  • DST 27.00km
  • Czas 01:21
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 26 listopada 2012

Gut

Że mnie mylą z mężczyzną, to się przyzwyczaiłam, wzrost. I bawi mnie to niepomiernie. Odpowiadam wtedy w rodzaju męskim i czekam, aż się zorientują ^.^

Ale dziś ludzie przeszli samych siebie.
Grajek uliczny gra, jego kolega chodzi z naczyniem i zbiera pieniądze.
Idę ja sobie ze znajomym, on mnie obejmuje w pasie. Z boku słyszymy:
- Hej, koledzy, możecie...
Ja w śmiech, znajomy się żachnął, chłopak zaniemówił.
Fun fact: byłam w spódniczce. XD
  • DST 15.00km
  • Czas 00:45
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 25 listopada 2012

Poznałam Morsa :) + update

Prędkość defiladowa, bo sporą część drogi przebyłam w towarzystwie, a jedno koło jedzie wolniej niż dwa. ;)
Mors dostarczył zdjęcia, więc mogę uzupełnić wpis :)

Ciekawa byłam stworzenia, z którym korespondowałam sobie od dłuższego czasu, więc zwabiłam je do siebie. :)

Umówiliśmy się na rondzie Zawiszy na chodniku jeszcze na Towarowej. I ja postanowiłam wyjechać Morsowi na spotkanie w kierunku jego jazdy, a on spontanicznie postanowił przenieść się pod hotel [nie przenosimy się pod hotel, którego tradycyjnej nazwy nie znamy! ;)]. Ale wszystko dobre, co się dobrze kończy, więc liczy się końcowe odnalezienie. Informuję przy okazji, że hotel przy Zawiszy to Sobieski, a nie Radisson, cokolwiek by sobie spece od marketingu umyślili ;)

Do mnie jechaliśmy chodnikiem [chyba pierwszy raz jechałam tamtędy chodnikiem...] z przystankiem przy biletomacie, bo trzeba było gościa wyposażyć w możliwość dotarcia do Zgierza albo Zegrza, zawsze mi się mylą. To bliższe ;)
- Jesteś normalny?
Mors na to pytanie zaniemówił i zaczął się gorączkowo zastanawiać. [żałujcie, że nie widzieliście jego miny :D] Doprecyzowałam więc miłosiernie, że chodziło mi o bilet. Morsie, pierwszy raz wtedy korzystałeś z biletomatu? ^^

Kolejnych zderzeń z rzeczywistością warszawską nie opiszę, bo już bez przesady ;) Natomiast spodobał mu się mój plakat, który uważni czytelnicy blogu pewnie zauważyli na zdjęciu z balonami ;)

Stwierdziłam, że śnieżne stworzenie trzeba rozgrzać i na kolację będą grzanki. Przy ketchupie popuściliśmy wodze fantazji i talentu. Niestety ilość jednego i drugiego była odwrotnie proporcjonalna. Znaczy pomysły mieliśmy świetne... ;)
Savil smaruje keczupowe mono :) © mors

Narysowałam Morsowi mono, żeby się cieszył. Nie jest źle, przy dużej dozie życzliwości da się w tym konstrukcie rozpoznać koło! :D

Morsa żyrafa i Żyrafy mors ;) © mors

To po lewej to dzieło Morsa, żyrafa.
Natomiast ten koślawy przebieg mitozy po prawej, to moje dzieło i miało być morsem... Nawet ma kły. Jest to niestety pełnia moich talentów plastycznych ;)

Potem, jak na dzieci przystało, poprzymierzaliśmy wzajemnie swoje sprzęty - Mors prawie dotykał do pedałów, ja prawie siedziałam na mono stojąc ;)
Zdjęcia mnie nie będzie, bo ja sobie nie życzę, a zdjęcia Morsa nie będzie, bo on sobie nie życzy ;)

Przegadaliśmy większość nocy. Gdyby było lato, skończylibyśmy o świcie. Na szczęście była jesień, więc wobec ciemnego zaoknia mogliśmy udawać, że to tylko taki późny wieczór ;)

Rano zimnolubne biedactwo musiało wcześnie wyjść na szkolenie [taki pretekst przyjazdu], a ja po wypuszczeniu owego [biedactwa, nie szkolenia] mogłam spać dalej :) I tu kolejna zabawna rzecz, bo jeszcze mnie dobrze nie znał i zebrało mu się na humanitaryzm.
Wersja Savil: Mors przyszedł, powiedział żeby go wypuścić, obudziłam się, wstałam, wypuściłam.
Wersja Morsa: zbierał się kilka razy, próbował budzić parokrotnie, udało mu się za... nawet nie wiem którym razem.
Mam mocny sen. Zwłaszcza, kiedy krótko spałam, organizm walczy wtedy o odpoczynek. Jeśli ktoś bawi się w delikatność, może czekać długo ;)

Na szkolenie Mors w końcu dotarł, coś tam z niego zapamiętał [że koledzy się śmiali] i wrócił do domu.
Zobaczymy, kiedy następnym razem odważy się nawiedzić Warszawę ;)

======================================
Tak mi się przypomniało - Mors jest jak dotychczas pierwszym gościem, który był w stanie umyć się w mojej misce zwanej z uprzejmości wanną i nie zachlapać łazienki! [nawet ja tego nie potrafię... ^^']
  • DST 4.70km
  • Czas 00:25
  • VAVG 11.28km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 24 listopada 2012 Kategoria dom

Dom

  • DST 25.00km
  • Czas 01:16
  • VAVG 19.74km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 23 listopada 2012 Kategoria impreza, zakupy

Parapetówka Ninki

A Niewe myślał, że to on mieszka w Domu Złym. Otóż Ninka mieszka w Domu Porąbanym Kompletnie. ;)

Już wstęp zapowiada się ciekawie. Wy, którzy tu wchodzicie, żegnajcie się ze zdrowiem psychicznym. Można je zostawić w szatni i odebrać po imprezie.
Wchodzisz na własną... © Savil


Po wejściu wrażenie zostaje utrzymane. Bo łóżko na podłodze jest zbyt mainstreamowe... Tutaj - wieszak na losowe rzeczy. Naprawdę losowe. Są bransoletki typu charms - czyli bransoletka z doczepionymi dzyndzlami. Tu mamy coś podobnego, tylko na większą skalę
Łóżko na suficie © Savil

Łóżko ciąg dalszy © Savil


Go home, wardrobe, you're drunk.
- Schowajcie ubrania do szafy - poleciła radośnie gospodyni. Przyznaję, że nawet zwykła szafa była w stanie mnie zaskoczyć.
Szafa leżąca © Savil


Tak, wiem. Ale mówimy o mieszkaniu, w którym łóżko wisi na suficie, a szafa leży na podłodze.
"Rzeczywistości inny obszar", jak śpiewa Closterkeller.
Klatka na buty © Savil


Żeby się goście nie pomylili. Całe mieszkanie było opisane takimi znakami. Ale to było potrzebne, z racji dość awangardowego urządzenia.
Znaki niby drogowe © Savil


To dobra impreza, jeśli jest z góry przewidziany pokój na zwłoki ;) Co prawda wszyscy się tam mieliśmy raczej lubić, ale nigdy nic nie wiadomo.
Zwłoki. Czemu w tytule musi być tyle liter? >.< © Savil


Pokój Ninki. Tak gdyby ktoś miał wątpliwości, gdzie wchodzi. Trzymałam tam rower :)
Pokój Ninki © Savil


Ninka chciała mieć na ścianie ślady naszych łapek. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie popisała się wzrostem. Ta lekko rozmazana na suficie to moja, bo musiałam odrobinę podskoczyć ;)
Łapki. Sufit :D © Savil


Patrzcie, jaka gościnność - mój koszyk miał własnych tragarzy i lektykę!
Koszyk w lektyce © Savil


A tak się piło ;)
Tak pije Kopernik © Savil
  • DST 16.00km
  • Czas 00:48
  • VAVG 20.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 22 listopada 2012 Kategoria Masa, oficjalnie

Komisja Planowania Przestrzennego, Przedmasówka, Jojek

  • DST 7.80km
  • Czas 00:22
  • VAVG 21.27km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 21 listopada 2012 Kategoria dom

Dom

Torami przecinającymi Kocjana przejechał pociąg! Trąbił [dzwonił?] już z daleka, żeby oznajmić nam to wiekopomne wydarzenie. Limit na ten miesiąc wyczerpany ;)

Poszłam do sklepu kupić doładowanie telefonu.
- Dzień dobry, poproszę doładowanie do Ery.
- Era tak tak?
- Tak.
Rebranding my ass ;P Nikt nie używa nowej nazwy ^.^ Po co było psuć?

Powrót okropny. Wiało tak wściekle, że jechałam z trudem, cała spocona, podmuchy boczne próbowały mnie zepchnąć na prawy pas, ale głównie wiało w twarz. Ych.
  • DST 26.00km
  • Czas 01:18
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl