Informacje

  • Wszystkie kilometry: 8003.74 km
  • Km w terenie: 0.00 km (0.00%)
  • Czas na rowerze: 18d 08h 07m
  • Prędkość średnia: 18.13 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Savil.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

impreza

Dystans całkowity:344.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:17:22
Średnia prędkość:19.84 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:24.61 km i 1h 14m
Więcej statystyk
Piątek, 5 kwietnia 2013 Kategoria impreza

Urodziny MM

Urodziny M. to ta wesoła impreza, na której określenie "mniejszość seksualna" nabiera nowego znaczenia. ^.^ Przewinęło się mnóstwo osób. Hetero było kilka ;)

Wracam ja sobie baaaardzo późną porą z imprezy [jeszcze nie robiło się jasno...], mijam przystanek i słyszę głęboki baryton z uprzejmym "dzień dobry". Ot, jakiś pan postanowił się przywitać. Odkłoniłam się i pojechałam dalej w jeszcze weselszym humorze :)
  • DST 35.00km
  • Czas 01:45
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 29 marca 2013 Kategoria dom, impreza, Masa

Bardzo specyficzna Masa

Promocja pedałowania! Tylko teraz rozłożone na raty!

Masa zaiste specyficzna, bo bez zgody na wykorzystanie drogi w sposób specjalny. Dla niewtajemniczonych: żeby być kolumną uprzywilejowaną [jechać jako całość, nie dzielić się na czerwonym świetle etc] potrzebna jest wspomniana zgoda.
Władze tym czasem uznały, że skoro w pobliżu odbywają się różne obchody, to nie pogodzimy się i nie pomieścimy wszyscy.

Nie to nie. Kilka piętnastoosobowych grupek rowerzystów [powyżej 15 osób to już grupa zorganizowana i musi mieć zezwolenie] postanowiło pojeździć sobie po mieście. Ciekawym zbiegiem okoliczności wszyscy wybrali tę samą trasę ;)

Policja pilnowała nas dzielnie, żebyśmy nie przekraczali 15 osób w grupie, a grupy dzieliło min. 200m. W sumie każda grupka miała radiowóz, a do tego w wielu bocznych uliczkach stały piesze patrole i pilnowały, żeby w żadną grupkę nikt nie wjechał. W sumie było ich tam sporo, znacznie więcej niż w czasie normalnej Masy. Sami chcieli :P

Ale jak pilnie pilnowali! Kiedy niechcący dogoniliśmy poprzednią grupkę na światłach, policja kazała nam poczekać, aż tamci się oddalą. Nie wiem doprawdy jakim cudem 15 rowerzystów stojących na środku jezdni jest bezpieczniejszą opcją niż trochę za bardzo zbliżone grupki, ale to już nie nasz problem.

Plac Zawiszy. Skręcamy w lewo z Towarowej w Jerozolimskie. Grzecznie, sygnalizując i z właściwego pasa. Z pasa obok samochód spontanicznie zmienia zdanie i też skręca, stając tuż za częścią nas. Dziwiąc się mocno, kiedy nagle rowerzyści mu się rozmnożyli cudownie przed maską. ;)
Jeszcze bardziej zdziwił się, usłyszawszy nagle z megafonu: "panie kierowco, ile pan tu widzi pasów do skrętu? Bo ja widzę jeden!" Policjantom się nudziło ;)

Rotunda i okolice. Któryś kolega, wskazując mi samochód straży miejskiej:
- Jaki jest mandat za śnieg na dachu? - faktycznie czapę mieli pokaźną.
- Nie wiem, ale w razie czego będą mieli blisko do wezwania :D

Na Nowym Świecie jakaś śliczna policjantka się do mnie uśmiechnęła i pomachała ^.^ Ja oczywiście też.

Potem pojechałam na urodziny Kniazia do praskiego klubu. Klub miał dwie zalety. Po pierwsze, rower wprowadziłam do środka i postawiłam w kącie, żeby nie zmarzło i nie zmokło biedactwo.
A po drugie - miał wielki wybór herbat, podawanych w dużym kubku [a nie jakiejś małej filiżance].

Powrót nadal obfitował w atrakcje, wątpliwej jakości niestety. Łańcuch mi spadł i się zapętlił. Dziwnie jakoś. Popanikowałam, pokręciłam, poprzekładałam i jakoś udało się rzecz odkręcić. Nie zauważyłam niestety, że rękawiczki ubrudziły mi się przy tym smarem [a czego się spodziewałam..?].
Okazuje się, że płyn dwufazowy do demakijażu świetnie zmywa smar z twarzy... XD
  • DST 72.00km
  • Czas 03:40
  • VAVG 19.64km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 16 stycznia 2013 Kategoria chór, dom, impreza

Dom - Chór - Thiv

W drodze do domu rower sprawował się grzecznie. Potem mu przeszło, niestety.
Jadę ja sobie na próbę, patrzę na prędkość - brak. Gdzie jest licznik, kiedy śpi? Na mostku, tylko nie włączył się. Bo nie. Obejrzałam zamocowanie komputerka, przekrzywienie magnesików, pokręciłam nimi - wszystko niby jest jak było. Tylko nie działa. Da fuq? o.0
Ale nic to, czas goni. Poleciałam na próbę, pośpiewałam, wychodzę z próby, montuję sprzęt... Licznik włącza się i działa grzecznie.
Zasada niewyjaśnionych awarii: samo się zepsuło, samo się naprawi,

Teraz z Zamkowego do Przejścia, na urodziny Thiva. Droga przynajmniej jest prosta: Krakowskie i prosto aż do Rozdroża. Ziuuu! Droga prosta, a ja kręcę, bo w okolicy Trzech Krzyży jeździ się szlaczkiem. Grunt to trzymać się właściwego pasa.

Przejście to taka całodobowa knajpka, do której można pójść, kiedy jest późno i nie ma się co ze sobą zrobić. I tyle. Jest tam karaoke, dość standardowe, czyli z [ponoć] kiepskim odsłuchem, frytki na które czeka się pół godziny i jakieś piwo.
Przypięłam się do barierki przed wejściem i poszłam hulać po polu i pić kakao.

Pobawiłam się i chcę wracać. Odpiąć, przypiąć, włączyć, jechać. Chwiiiiila....
Ja zmieniam przerzutkę, a ona nic. Co tym razem? Zjechałam na chodnik, obejrzałam okolice przerzutki - a tu podmarznięta gruda śniego-brejo-szarości.
Przyznaje okoliczności zmusiły mnie do aktu wandalizmu. Urwałam gałązkę i dobrałam się do wielkiej bryły, w środku której była moja mała przerzutka. Okazało się, że noszenie przy sobie rzeczy dawno kwalifikujących się do wyrzucenia bywa przydatne. Puste opakowanie po chusteczkach - można w nie włożyć palce w rękawiczce i trykać rower bez ubrudzenia tejże.

Jeden postój i jedno rozbijanie brei nie pomogło, druga operacja rozwiązała problem. I want to break free! - oznajmiła wreszcie przerzutka i to właśnie zrobiła.

Któraś moja postać RPG ma umiejkę ad hoc repairs, chyba Jean-Marie z Victoriany. Ja właściwa na szczęście też :)
  • DST 40.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 5 stycznia 2013 Kategoria wwsi, impreza

poSylwestrowy After u Jojka

Jojek zadzwonił z zaproszeniem na after. Bo po Sylwestrze zostały mu rzeczy do dopicia i dojedzenia, oraz chęci towarzyskie.

Z domu wyjechałam wcześnie rano i zaatakował mnie wściekły, kilometrowy atak gradu. To znaczy, że grad sypał mi w twarz, wspomagany wmordewindem, na dystansie kilometra. Po czym poddał się widząc, że i tak mnie nie zawróci z drogi ;)
Z dwojga złego grad jest lepszy niż deszcz, bo odbija się od ubrania a nie wsiąka. Ale cieszyłam się, że nie zdążyłam pomalować rzęs przed wyjściem, ładnie by mi wszystko spłynęło ;)

Pozałatwiawszy różne sprawy, koło 19 zameldowałam się na miejscu. Powitana zostałam poczęstunkiem [nie ma to jak zachęcić mnie do następnych odwiedzin ;)].
- Jak myślisz, co to jest? - spytał Jojek.
Wygląda jak banan, środek ma jak banan, to co to może być?
- Spróbuj.
...na pewno nie banan. Bo banan nie powinien smakować jak ziemniak z odrobiną jabłka, prawda?
Otóż, drodzy państwo, były to platany. Poniżej zdjęcie porównujące oba te twory:



Smaży się je w głębokim tłuszczu i już. Nie panieruje, nie przyprawia, a i sam czas smażenia trwa niewiele. Tak wyglądają po usmażeniu. No czy nie banan?


Poza tym były jeszcze ziemniaki w curry i fasola na "wcale nie aż tak ostro". Gotował wszystko Emmanuel i gorąco zachęcał mnie do spróbowania nawet fasoli. Ostrych rzeczy unikam i nie lubię, ale
- It's not that spicy, try it!
Pełna złych przeczuć co do ostrości wzięłam w jedną rękę kawałek platana i ziemniaka, a w drugą łyżkę fasoli. Pogadaliśmy sobie jeszcze trochę o kulinariach, ale zorientował się niestety, że tylko gram na czas. ;)
- Come on, taste it!
<wzdech> <chaps>
- Hyyyyy! - <odgłos zionięcia ogniem>
Zagryzłam, zapiłam i od fasoli trzymałam się już z daleka ;)

Potem było karaoke. ^.^ Okazuje się, że pięć lat ćwiczenia śpiewu robi swoje, szło mi całkiem nieźle.
A później chłopcy lekkomyślnie stwierdzili "Savil, wybierz nam jakąś piosenkę". "...albowiem nie wiedzą, co czynią", jak mówi księga ;)
Wyobraźcie sobie dwóch facetów mocno po trzydziestce, dzieciatych i w ogóle, śpiewających Ooops I did it again Britney Spears ^.^ Po My Immortal Evanescence zaczęli marudzić, że wolą coś polskiego. Po Jak anioła głos uznali, że starczy :D

Graliśmy jeszcze w Twistera i Junglee Speed ^.^ Z wszystkich tych atrakcji mam zdjęcia, ale nie nadają się one do publikacji, więc musicie uwierzyć mi na słowo, że bawiliśmy się świetnie ;)

Przed wyjściem poprosiłam jeszcze Raffiego, jako niepijącego i w miarę poważnego, o zerknięcie na moje hamulce. Raffi załamał ręce i pokazał mi co i jak, jednocześnie ustawiając dźwignię po swojemu. Co oznacza, że zanim mi się lekko nie poluzują, to będą działały telepatycznie - ja myślę o skręcaniu, one blokują koło ~.~
  • DST 12.00km
  • Czas 00:36
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 23 listopada 2012 Kategoria impreza, zakupy

Parapetówka Ninki

A Niewe myślał, że to on mieszka w Domu Złym. Otóż Ninka mieszka w Domu Porąbanym Kompletnie. ;)

Już wstęp zapowiada się ciekawie. Wy, którzy tu wchodzicie, żegnajcie się ze zdrowiem psychicznym. Można je zostawić w szatni i odebrać po imprezie.
Wchodzisz na własną... © Savil


Po wejściu wrażenie zostaje utrzymane. Bo łóżko na podłodze jest zbyt mainstreamowe... Tutaj - wieszak na losowe rzeczy. Naprawdę losowe. Są bransoletki typu charms - czyli bransoletka z doczepionymi dzyndzlami. Tu mamy coś podobnego, tylko na większą skalę
Łóżko na suficie © Savil

Łóżko ciąg dalszy © Savil


Go home, wardrobe, you're drunk.
- Schowajcie ubrania do szafy - poleciła radośnie gospodyni. Przyznaję, że nawet zwykła szafa była w stanie mnie zaskoczyć.
Szafa leżąca © Savil


Tak, wiem. Ale mówimy o mieszkaniu, w którym łóżko wisi na suficie, a szafa leży na podłodze.
"Rzeczywistości inny obszar", jak śpiewa Closterkeller.
Klatka na buty © Savil


Żeby się goście nie pomylili. Całe mieszkanie było opisane takimi znakami. Ale to było potrzebne, z racji dość awangardowego urządzenia.
Znaki niby drogowe © Savil


To dobra impreza, jeśli jest z góry przewidziany pokój na zwłoki ;) Co prawda wszyscy się tam mieliśmy raczej lubić, ale nigdy nic nie wiadomo.
Zwłoki. Czemu w tytule musi być tyle liter? >.< © Savil


Pokój Ninki. Tak gdyby ktoś miał wątpliwości, gdzie wchodzi. Trzymałam tam rower :)
Pokój Ninki © Savil


Ninka chciała mieć na ścianie ślady naszych łapek. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie popisała się wzrostem. Ta lekko rozmazana na suficie to moja, bo musiałam odrobinę podskoczyć ;)
Łapki. Sufit :D © Savil


Patrzcie, jaka gościnność - mój koszyk miał własnych tragarzy i lektykę!
Koszyk w lektyce © Savil


A tak się piło ;)
Tak pije Kopernik © Savil
  • DST 16.00km
  • Czas 00:48
  • VAVG 20.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 9 listopada 2012 Kategoria impreza

Lemon i zwykli ludzie T_T

Paweł pochwalił się, że zdał prawo jazdy na motocykl i chce uczcić/oblać. Jakiś jego kolega też, ale kolegi nie znam, więc gratuluję i pomijam ;)
Pospraszał ludzi, poszukał miejsca i znalazł Lemon Club. [z angielska, bo kto by przyszedł do Cytryny? ;)] klub okazał się na szczęście być całkiem blisko.

Godzinę przed imprezą dostaję sms "Ciekawy jestem, czy dziś też przyjedziesz rowerem? Ale poważnie!". Co za głupie pytanie, a niby czym innym miałabym przyjechać?
Jak klub to klub. Założyłam króciutkie, srebrne szorty i czarne, ażurowe, wzorzyste rajstopy. Ludzie byli pełni podziwu - jak w tym nie zmarzłam? Nie zauważyli pod spodem grubych, cielistych rajstop. Wygląd wyglądem, ale marznąć nie będę ;) Do tego obcasy. W ten oto sposób Savil uzyskała dwa metry i oszałamiające nogi ;)

Ruszyłam zatem, nieliczni o tej porze kierowcy zachowywali się bardzo grzecznie. Ja się nie dziwię ;) Skręcanie w lewo przy Rotundzie nie jest moją ulubioną czynnością, ale jak trzeba to trzeba. O, wpuszczają mnie, jak miło ;)
Technika dobra rzecz, wcześniej w google view obejrzałam okolice klubu i Sienkiewicza, w którego miałam skręcić. Skręciłam zatem, zlokalizowałam miejsce i zaczęłam szukać parkingu. Ochroniarz dziwnie spojrzał, kiedy przeparadowałam przed nim w imprezowym stroju i z rowerem ^.^
Przypięłam się do znaku, rozbroiłam ze światełek i odblasków, idę.
- Ojej - powiedział tylko ochroniarz na wejściu, zadarłszy lekko głowę. Sam miał ze 195 cm, ale ja na obcasach byłam wyższa ^.^ Chyba selekcji tam nie mają, skoro weszłam w stroju pół na pół - wyjściowy dół i sportowa kurtka. Plus koszyk rowerowy w ramach torebki.

Weszłam. Było tam... dziwnie. Tam byli zwykli ludzie! Common people! Mundanes!
Dla nierozumiejących mojej traumy: bywam w dwóch rodzajach klubów: gotyckich [mrok, skóry, lateks, koronki, stosowna muzyka] i tawernach szantowych. W zwykłym klubie byłam wcześniej może dwa razy, może trzy, ostatni raz lata temu. Patrzyłam na tych ludzi tak samo dziwnie jak oni na mnie.

Obecni zadali mi oczywiście głupie pytanie o rower, odpowiedziałam cierpliwie.
Apel do was w tym momencie: jeśli poznacie kiedyś bardzo wysoką osobę, nie pytajcie jej o siatkówkę ani koszykówkę. Ona ma tego naprawdę powyżej uszu. A to wysoko ;)

W którymś momencie poszłam do łazienki. I znów ta egzotyka obcowania z cywilami. Niesamowitą frajdę sprawiło mi przejście się między nimi tanecznym krokiem, z nieobecnym spojrzeniem i dyskretnie lustrując reakcje. ^.^

W którymś momencie dziewczyny uznały, że chcą tańczyć. Też chciałam. Pełna złych przeczuć co do puszczanej na parkiecie muzyki zaryzykowałam jednak i poszłam. Przeczucia okazały się niestety słuszne, a ta umcy-rąbanka, która leciała z głośników, nadawała się najwyżej do rąbania drewna. O Dioramie nie słyszeli? Sisters of Mercy, Diary of Dreams? Rammstein chociażby albo Covenant? Nie. Umca, umca, czasem kilka niezrozumiałych słów, umca. Ziś. Dość szybko się stamtąd zabrałyśmy.

W naszym zarezerwowanym pokoiku klimatyzacja występowała w dwóch stadiach: wieje mrozem i nie działa. Temperatura zatem była sinusoidalna, bo co jakiś czas prosiliśmy o wyłączenie/włączenie. Sterowana z baru oczywiście, żebyśmy nie pomyśleli o samodzielnej obsłudze. Tyle dobrego, że sprzęt muzyczny miał pokrętło głośności, więc kiedy rozmowa stawała się trudna, po prostu skręciłam dźwięk. Ku zaskoczeniu reszty, której nie przyszło do głowy, że tak się da. I że można tam dosięgnąć z ziemi ;)

Ktoś niestety uznał, że oliwki to świetna rzecz do koreczków i dał je do WSZYSTKICH >.< Na szczęście na samą górę, więc [nie tylko ja] zjadałam większość koreczka, a oliwką karmiłam kolegę ^.^

Towarzystwo pobawiło się i popiło, pora się zbierać. Większość komunikacją, jedna lekarka nie piła i teraz mogła odwieźć parę osób. Ja ruszyłam do mojego miejsca parkingowego. Czy naprawdę widok imprezowej dziewczyny odpinającej rower to takie dziwo? Widać tak.

- O jaka ładna pani! - dobiegło mnie z przystanku. Uśmiechnęłam się do wołających, bo takie uwagi na poziomie są mile widziane.

A propos poziomów - który to NR-owiec jechał na poziomce po 20:30 Marszałkowską i nie zauważył mojego machania? >.>

W domu byłam pewnie szybciej niż reszta. :)

Pewnie jeszcze coś się działo, czego nie pamiętam, więc mogę jeszcze uzupełniać wpis. Nie, nie piłam ;P Po prostu dużo się działo.
  • DST 8.00km
  • Czas 00:24
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 października 2012 Kategoria impreza, wwsi

Lewart, pożegnanie NM

  • DST 14.50km
  • Czas 00:50
  • VAVG 17.40km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 27 września 2012 Kategoria impreza, zakupy

Le Garage - baloniki!

Mój przyjaciel miał urodziny. Z tej okazji jego facet postanowił urządzić mu przyjęcie-niespodziankę. I naprawdę się postarał - znajomi, atrakcje, tort...
Wśród atrakcji - puszczanie lampionów!

Pełen profesjonalizm - rękawiczki, żeby tylko nie zostawić odcisków palców ;)

Be free, my child! Umiem już puszczać lampiony :)



Niechcący wyszły mi dwa mocne punkty, jestem z siebie dumna. Zdjęcie wcale nie kadrowane, a lampiony ganiały po niebie jak chciały.


Większość, łącznie z moim przyjacielem, zna moje zamiłowanie do balonów, zwłaszcza unoszących się. Poprzednio dumnie obnosiłam [obwoziłam] biały balonik KPH.
Teraz uznał, że taki pęk przyczepiony do roweru, to by dopiero wyglądało! Przyczepił więc, a ja miałam z tym wracać po nocy przez miasto ^.^
Starałam się jechać tak, żeby nie zasłaniały mi lampki. Ale nie był to konieczny trud - i tak wszyscy [nieliczni] oglądali się za mną i zwalniali mijając, żeby się przyjrzeć ;)


Baloniki dowiozłam całe i zdrowe. Wiszenie nad łóżkiem nie okazało się dobrym pomysłem - przecież ja muszę jeszcze gdzieś spać... Dostały miejsce obok.
  • DST 13.00km
  • Czas 00:39
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 16 września 2012 Kategoria impreza

Seth w R'n'R

Wygrałam w rzutki! To zabawne, biorąc pod uwagę, że ja tak naprawdę nie umiem celować.
Najpierw całkiem ładnie schodziłam z punktów, rzucając to lewą, to prawą ręką [obiema szło mi tak samo*], potem zostało mi 10 punktów i trafiłam w pierwszej próbie ^.^

*Jestem różnoręczna [piszę prawą ręką, nóż przy obiedzie trzymam w lewej], ale ćwiczę oburęczność od 10. roku życia. W rzutki i badmintona mogę grac dowolną ręką.

Niektórych to łatwo wprawić w kompleksy, wystarczy, że stoję. Ale cóż robić, kiedy prawie wszyscy niżsi? ;)

Czy możemy ustalić, żeby ludzie mieli swój wiek wypisany na czole? Albo chociaż nieletni? Co u licha, mam legitymować przed flirtem? XD
  • DST 10.00km
  • Czas 00:30
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 września 2012 Kategoria dom, impreza

Rodzice, urodziny Kacpra w NM

Najpierw obowiązkowa, cotygodniowa wizyta u rodziców, bo mama tęskni ;)

A potem Kacper zechciał się zestarzeć i uczcić ten fakt minutą... Jedzenia, muzyki i tańca, czyli ze wszech miar słusznie.
Myślałam, że kiedy Tonid groził remiksem Combichrista i Gangnam Style, to żartował... nie żartował. Grupa mrocznych, gotyckich ludzi tańcząca GS - to warto było zobaczyć :D
Pojawiło się sporo znajomych twarzy, jak zwykle z resztą.

Zabawne jest wychodzenie z klubu - większość na przystanek, cześć do taksówki, a ja do roweru ^.^ W kabaretkach, na obcasach i tak dalej. Przynajmniej na jezdni wszyscy na mnie uważają ^.^
  • DST 30.00km
  • Czas 01:30
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl