Informacje

  • Wszystkie kilometry: 8003.74 km
  • Km w terenie: 0.00 km (0.00%)
  • Czas na rowerze: 18d 08h 07m
  • Prędkość średnia: 18.13 km/h
  • Suma w górę: 60 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Savil.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2013

Dystans całkowity:419.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:20:58
Średnia prędkość:20.01 km/h
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:17.48 km i 0h 52m
Więcej statystyk
Środa, 16 stycznia 2013 Kategoria chór, dom, impreza

Dom - Chór - Thiv

W drodze do domu rower sprawował się grzecznie. Potem mu przeszło, niestety.
Jadę ja sobie na próbę, patrzę na prędkość - brak. Gdzie jest licznik, kiedy śpi? Na mostku, tylko nie włączył się. Bo nie. Obejrzałam zamocowanie komputerka, przekrzywienie magnesików, pokręciłam nimi - wszystko niby jest jak było. Tylko nie działa. Da fuq? o.0
Ale nic to, czas goni. Poleciałam na próbę, pośpiewałam, wychodzę z próby, montuję sprzęt... Licznik włącza się i działa grzecznie.
Zasada niewyjaśnionych awarii: samo się zepsuło, samo się naprawi,

Teraz z Zamkowego do Przejścia, na urodziny Thiva. Droga przynajmniej jest prosta: Krakowskie i prosto aż do Rozdroża. Ziuuu! Droga prosta, a ja kręcę, bo w okolicy Trzech Krzyży jeździ się szlaczkiem. Grunt to trzymać się właściwego pasa.

Przejście to taka całodobowa knajpka, do której można pójść, kiedy jest późno i nie ma się co ze sobą zrobić. I tyle. Jest tam karaoke, dość standardowe, czyli z [ponoć] kiepskim odsłuchem, frytki na które czeka się pół godziny i jakieś piwo.
Przypięłam się do barierki przed wejściem i poszłam hulać po polu i pić kakao.

Pobawiłam się i chcę wracać. Odpiąć, przypiąć, włączyć, jechać. Chwiiiiila....
Ja zmieniam przerzutkę, a ona nic. Co tym razem? Zjechałam na chodnik, obejrzałam okolice przerzutki - a tu podmarznięta gruda śniego-brejo-szarości.
Przyznaje okoliczności zmusiły mnie do aktu wandalizmu. Urwałam gałązkę i dobrałam się do wielkiej bryły, w środku której była moja mała przerzutka. Okazało się, że noszenie przy sobie rzeczy dawno kwalifikujących się do wyrzucenia bywa przydatne. Puste opakowanie po chusteczkach - można w nie włożyć palce w rękawiczce i trykać rower bez ubrudzenia tejże.

Jeden postój i jedno rozbijanie brei nie pomogło, druga operacja rozwiązała problem. I want to break free! - oznajmiła wreszcie przerzutka i to właśnie zrobiła.

Któraś moja postać RPG ma umiejkę ad hoc repairs, chyba Jean-Marie z Victoriany. Ja właściwa na szczęście też :)
  • DST 40.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 15 stycznia 2013

Ganesh

Dojechać do domu, przypiąć rower, wejść po miotełkę, zejść, rower już z zapadanym siodełkiem. Ustawiłam się pod daszkiem, zrobiłam parę zdjęć, ustawiłam pod daszkiem rower i zaczęłam odśnieżać. A miałam co.

Eskimosi ponoć mają 60 określeń śniegu... © Savil

Ja mam ich więcej, kiedy widzę rower w tym stanie...

A tak ładnie wyczyściłam i nasmarowałam łańcuch przed wyjściem...

śnieżny napęd © Savil

Poza tym do butów mam specjalne psikadło konserwujące. Instrukcja mówi "używać w dobrze wentylowanych pomieszczeniach". Powinna raczej krótko a zwięźle powiedzieć "używać na dworze". Śmierdzi niemożebnie. Ale skoro tego moje buty potrzebują do szczęścia...
  • DST 12.50km
  • Czas 00:38
  • VAVG 19.74km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 14 stycznia 2013 Kategoria Masa

ŚC-org

tak żebym pamiętała ile kiedy.
  • DST 10.00km
  • Czas 00:30
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 13 stycznia 2013 Kategoria dom, wwsi

WD-40 i taśma klejąca.

Znany jest schemat postępowania.



Jadę ja sobie, patrzę na prędkość - nie ma jej! Licznik się nie włączył. Ooo, myślę sobie, coś jest nie tak. Zjeżdżam na kawałek parkingu i oglądam okolice licznika. No tak, coś się obluzowało. Zimno, mróz, a ja kucam i patrzę, próbując umocować to choćby na tyle, żeby nie wkręcało się w szprychy, ręce mi już marzną [dla większej swobody ruchu zdjęłam narciarskie rękawiczki i zostałam w samych cienkich].

Jeśli zatem mój czujnik od licznika [ten taki pipsztyk mocowany do widelca] wisi sobie na kabelku, bo jedna łapka mocująca mu się ułamała i nie ma jak gumki zaczepić, to tą gumką należy go przywiązać. Zgodnie z zasadą: jeśli rusza się, a nie powinno... Prowizorka, nadal nie działał, ale przynajmniej nie było ryzyka, że wkręci się w szprychy.

I to licznik mi padł jak na złość akurat wtedy, kiedy wiedziałam, że jeszcze trochę będę musiała dokręcić! I dokręcałam kompletnie na czuja "tamte 5, gugiel mówił, że tu 10, z powrotem 12 z czymś, ale więcej, bo omijam Prymasa..."

Wracałam trochę dłuższą drogą, bo Prymas nie jest odśnieżony nigdy [Piesi? Rowerzyści? Nie widzieliśmy, są tylko krasnoludki z taczkami.] Zatem Bema i Kolejowa. I jeszcze ciut mi chyba brakowało, więc dla pewności zatoczyłam pętelkę i Edmund [endomondo] mnie potem utwierdził w racji.

Wróciłam do domu i po obeschnięciu [roweru i mnie] zrobiłam tak:

Rusza się, a nie powinno. © Savil

Działa, trzyma się. :)
Znajomi zobaczywszy zdjęcie doradzili mi taśmę dwustronną, zainteresuję się tematem.
  • DST 30.00km
  • Czas 01:30
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 12 stycznia 2013 Kategoria zakupy

Reduta

Późny wieczór, pora iść spać. Zmyć makijaż, wyczyścić zamek u-locka, WD-40, płyn micelarny, NIE POMYLIĆ SIĘ! :)

WD-40, płyn micelarny, nie pomylić się! © Savil
  • DST 6.00km
  • Czas 00:18
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 11 stycznia 2013 Kategoria zakupy

Ślisko i talerz. Omijajcie DDR Jerozolimskich i Bitwy!

Niby zwykłe zakupy. Do Reduty jeżdżę na ogół Bitwy i Jerozolimskimi.
Jadę ja sobie Rokosowską, chcę skręcić w lewo w Szczęśliwicką, zatrzymuję się przy lewej krawędzi jezdni, rozglądam... Taksówka próbuje we mnie wjechać. Zatrzymała się zaskoczona, ja informacyjnie podjechałam pół metra na czołowe. Taksówkarz zdziwił się wielce - czy ja właśnie próbowałem skręcić w jednokierunkową pod prąd? Uuups! Jeden z niewielu przypadków, kiedy samochód cieszy się z roweru zajeżdżającego mu drogę ;)

Wjechałam na DDR wzdłuż Bitwy... szklanka. Krzywa i poryta. Ten rozjeżdżony śnieg zamarzł. Chodnikiem dojechałam do najbliższych świateł i uciekłam na jezdnię, tak się bawić nie będziemy. Jerozolimskie wyglądały podobnie, więc powtórzyłam manewr. Do domu wracałam już inną trasą.

A w sklepie - miska idealna! [do szybkiego, mikrofalówkowego ciasta] Moja dotychczasowa stłukła się niestety, więc potrzebowałam nowej. I płaskie talerze były ładne, też by się przydał, mikrofalówka-friendly. W promocji, na wagę, bardzo miło.
Kupiłam obie te rzeczy, wzięłam parę grubych, foliowych owijek ze stoiska i dawaj mościć miejsce w koszyku. Trochę ksząkało, ale nie brzmiało jak uszkodzenia. Wyjątkowo wiatr w plecy, a ja muszę wolno i ostrożnie jechać, bo wiozę delikatny ładunek! >.<
Na szczęście dowiozłam, oba naczynia są całe :)
  • DST 6.00km
  • Czas 00:18
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 10 stycznia 2013 Kategoria chór

Zabawa klockami ;) - update

Wiedziałam, że jestem kobietą pozbawioną zahamować, ale jednak jakieś granice mam nawet i ja. A raczej mój rower ;)

Raffi powiedział, że mam sobie wymienić klocki hamulcowe, natychmiast.
- Natychmiast znaczy, że w przyszłym tygodniu zaczniesz trzeć metalem o obręcze.
No i posłusznie zaczęłam.
Obaj z Olafem polecili mi Jagwire. Brzmi jak jaguar i tak zapamiętałam, potem dopiero w rozmowie pisemnej wyszło, że to jednak nie to ;) A jeśli Olaf z Raffim się zgadza na jakąś część, to jest naprawdę dobra i trzeba brać. Bo Olaf chętnie doradzi, ale sprzęt przezeń wybrany będzie z bardzo wysokiej półki, zarówno jakościowej, jak i niestety cenowej.

W czwartek zatem przed próbą wybrałam się na Nowowiejską. Jeden sklep zamknięty, drugi czynny. Wpakowałam się z rowerem [nie chciało mi się przypinać, odczepiać lampek, śnieg padał i w ogóle]. Wita mnie trzech sprzedawców, zaskoczonych "myślałem, że nikogo dziś na rowerze nie zobaczę".
- Dzieś dobry, czy są klocki hamulcowe?
- Są.
- Najchętniej Jagwire.
- Najchętniej są. Może różowe?
- ... <Savil zaniemówiła>
- Mówię poważnie, mamy różowe! - pokazał mi dumnie to cudo.
- Ja raczej niebieskie, będą mi pasowały do roweru.
- Ale ja tu widzę różowe opaski...
- Złośliwy żart kolegów. - wyjaśniłam, bo opaski pochodzą z czasów klątwy niedopasowania kolorystycznego. Która to klątwa została chyba zdjęta przez Juro z chwilą pomalowania widelca. :)

Na szczęście okazało się, że w czasie opadów śniegu, w styczniu i po 18 można dostać niebieskie klocki hamulcowe wybranej firmy. Szczęśliwa byłam bardzo :)

Z pakunkiem w koszyku pojechałam na próbę. Śnieżna breja, ślisko, a ja mam tylko tylny hamulec. Klocki w przednim zużyły się całkiem [zgrzyt, zgrzyt], a tył jeszcze trwał ostatkiem sił.

Moje tylne koło jakiś czas temu uparło się nauczyć mnie driftu. Tłumaczę mu jak komu dobremu: umiem już naprawdę wiele rzeczy i owszem, cenię sobie nową wiedzę, ale umysłową, u licha! Ale nieee, drift jest fajny! A przodem hamować nie mogę.
Starałam się więc nie hamować w miarę możliwości. Dotaczać się do czerwonego światła [a nuż zdąży się zmienić?] itd.

Na próbie z zabawnych rzeczy było wieszanie obrazu. Ludzie powoli oduczają się sformułowania "czy któryś wysoki pan mógłby...?", bo ja jestem najwyższa. Teraz też chłopcy nie wygłupiali się, tylko od razu przyszli do mnie z prośbą o zawieszenie jakiegoś dyplomu gdzieś wysoko ;)

No i wychodzenie z próby. Od ładnych kilkudziesięciu lat chór ma próbę w prawie każdą środę i czwartek. A i tak co jakiś czas siostra Julia o nas w salce zapomina [nie, na korytarzu wcaaale nie słychać, jak śpiewamy] i zamyka cały kościół, przez co trzeba do niej dzwonić, żeby wypuściła.
Jak dotychczas moje sugestie, że okno w salce wcale nie jest aż tak wysoko bywały zbywane ;(

Wcześniej już podstępnie wprosiłam się do Jojka [umiesz zmieniać klocki hamulcowe?], więc teraz pojechałam z całym majdanem. I zobaczyłam, jak te moje resztki zahamowań wyglądają.

Przód:
Stare klocki © Savil

Tył:
Stare klocki cd © Savil

Od Jojka wyszłam nakarmiona sękaczem, napojona herbatą i ze ślicznymi, nowymi klockami ^.^
Niebieskie klocki <3 © Savil
  • DST 14.00km
  • Czas 00:42
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 9 stycznia 2013 Kategoria chór, dom

Krasnoludki z taczkami

"Zimą rowerzyści nie jeżdżą, a ślady zostawiają krasnoludki z taczkami."
Tako rzecze pewien demot, bardzo mi się spodobał.
Bo miasto uparcie nie odśnieża DDR-ek, przecież sezon [przesąd jakiś?] się skończył.
Widzę właśnie, jak się skończył.
Krasnoludki z taczkami © Savil

Tu widok na całość ulicy, a przynajmniej tyle, ile zmieściło się w kadrze. Dorobiłam swoje ślady jako krasnoludek z taczką tu i na kawałku Prymasa, reszta trasy prowadziła na szczęście jezdnią.

Krasnoludki z taczkami 1 © Savil

W drodze do domu chciałam jeszcze zahaczyć o Ciołka. Pojechałam zatem Elekcyjną prosto, zamiast skręcić w Połczyńską, włączył mi się autopilot... I podłapałam nieoznaczoność. Nieoznaczoność polega na tym, że nie można jednocześnie wiedzieć kim się jest i gdzie się znajduje [motyw z Pratchetta]. A że ja doskonale wiem kim jestem, to nie wiedziałam gdzie. Najpierw pojechawszy tak jak zawsze szukałam Ciołka na Księcia Janusza, potem nie znalazłszy skręciłam w lewo. I dopiero trafiając na koniec uliczki uznałam, że coś chyba jest nie tak - pora wyłączyć zamyślenie i włączyć myślenie ;)
Orientację w przestrzeni normalnie mam bardzo dobrą, ale kiedy się zamyślę i włączę autopilota, to różne rzeczy się dzieją ;)

Wieczorem jak zwykle próba. Jechałam na nią w koszulce, golfie i cienkiej kurtce i było mi ciepło. Na sali siedziałam w koszulce, golfie i cienkiej kurtce i było mi ziiiimno! W ogóle nie grzeją. Mamy niby stojący kaloryferek, ale on działa jak i kiedy chce. Wczoraj, jak się zapewne domyślacie, nie chciał.
Z przyjemnością myślałam o wyjściu na mróz i rozgrzaniu się ruchem :/

Śpiewamy jakąś nową piosenkę, dyrygentka nie jest pewna tonacji zakończenia.
Dyrygentka: Pamiętacie, co tam Ela robiła? Dur czy mol?
Ja: Oba szkodliwe. Jedno się leczy a drugie zabija kulkami.
Altom spodobała się ta teoria ;)

Planowałam dokręcić do 40 km, ale na próbie tak zmarzłam, że pognałam jak najszybciej do domu. Dziś wezmę ciepły sweter do koszyka :/
  • DST 37.50km
  • Czas 01:51
  • VAVG 20.27km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 7 stycznia 2013 Kategoria zakupy

[WZ] Postanowienia Noworoczne

Mają wszyscy, mam i ja! Co prawda postanowienia noworoczne podejmuję gdy zachodzi potrzeba, niezależnie od pory, ale skoro Nowy Rok i powszechność, to pójdę jako ta owieczka za tłumem ^.^

- Klucze do garażu zawsze trzymać w ręku, nigdy nie chować do kieszeni. Wychodzę od rodziców, wyprowadzam rower z garażu, zamykam garaż, chowam klucze do kieszeni, prowadzę rower przed dom, wracam po koszyk do domu, żegnam się z rodziną, mocuję koszyk, odpalam lampki, jadę... Zgadnijcie, gdzie są klucze? No właśnie.

- Jeździć min. 500 km miesięcznie. Latem łatwiejsze, zimą trudniejsze, ale postarać się.

- Zrobić 150 km w jeden dzień. Dłuższy dystans pożądany. Tak, wiem że dla wielu z Was to standardowa wycieczka z palcem w... czym tam go macie jeżdżąc, ale ja wbrew pozorom jestem dość początkująca ;) Tak na poważnie jeżdżę od niecałych dwóch lat :)
Wszelkie uwagi krytyczne względem dystansu będą pomijane wyniosłym milczeniem, a osoba autora zapamiętana do szykanów ;P

- Jeść więcej warzyw i owoców, słuchać organizmu. Bo mówi mądre rzeczy, o czym przekonuję się coraz bardziej. Nie używam lekarstw, suplementów i innej chemii, używam naturalnych rzeczy. Zamiast magnezu w pastylkach - gorzka czekolada i kasza gryczana. Zamiast witaminy B - pestki z dyni. Zamiast czegoś na cerę czy włosy i paznokcie - bratki i skrzyp. Zamiast Gripexów - miód, imbir i cytryna. I tak dalej.
[oczywiście gdybym jakoś wyjątkowo poważnie zachorowała, to jadłabym antybiotyk czy co tam każą. Ale nie-wyjątkowo-poważne rzeczy spokojnie można leczyć naturalnymi sposobami.]

- Dokręcać. Jeśli brakuje mi kilku kilometrów do okrągłego dystansu, a nie mam ciężkich zakupów w koszyku, nie pada etc - dokręcać.

- Częściej zmywać i sprzątać. Postanowienie podejmowane średnio raz na dwa miesiące ;)

- Uzupełniać BS w miarę na bieżąco! [tu uwagi i komentarze przyjmę z pokorą, bo sama wiem, jaki jestem ślimak czasami ^^']

- Pojechać nad morze! Jakkolwiek. Strasznie już tęsknię za morzem i muszę, po prostu muszę je zobaczyć.

To chyyyyba tyle...
  • DST 5.00km
  • Czas 00:15
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 stycznia 2013 Kategoria dom

Dom

Dzień wolny, bo jak wiadomo wielkie święto jest. Wreszcie chrześcijanie mają coś własnego, nie zabranego poganom ;)
Pojechałam zatem do rodziców, jak zwykle w weekend, kiedy mogę.

Po drodze zahaczyłam o WAT, mając nadzieję obejrzeć końcówkę biegu, który się tam odbywał, i uściskać znajomego. Bieg niestety był nieuprzejmy skończyć się wcześniej niż myślałam. Co oni tak gnali, gonił ich kto? :/
Nie mogłam pojechać na godzinę startu, bo musiałam odespać u-Jojkowe szaleństwa ;)

Skoro już skręciłam, to pojechałam sobie tamtejszymi małymi uliczkami, bardzo lubię małe uliczki. I dróżki. A dróżka odchodząca od uliczki to już pełnia szczęścia ;)
Tu widok na WAT. W rzeczywistości świat był ciut bardziej kolorowy, ale Nikita uznała, że tak będzie lepiej. Potem trochę zmieniłam jej ustawienia.
Widok na WAT © Savil

Widok w drugą stronę. Przyznaję, trochę oszukałam z ustawieniami, żeby było cieplejsze. W związku z tym żadne z nich nie przedstawia stanu faktycznego :D
Widok nie na WAT. © Savil

Ulicą Einsteina pojechałam do końca, potem skręciłam w lewo w las. Pojawiły się tam nagle tabliczki, że to teren wojskowy i że nie można. Jako, że napisy owe w żaden sposób nie utrudniają przejścia, a ja chodziłam tamtędy już prawie 30 lat temu, postanowiłam owe znaki uprzejmie przeoczyć. I'm such a bad girl! :D

Las ciekawy - wszędzie zielono-brązowo, tylko na ścieżce biało od śniegu. Tę ciekawostkę również postanowiłam sfotografować, niestety z przeciwka wszedł mi jakiś człowiek z wózkiem. Szedł tak, jak powinni byli biec ci wcześniej, czyli żółwio. Cóż, wiem przynajmniej, że w lesie nie strzelają ;)
Nie chciało mi się czekać, aż dojdzie do mnie i mnie minie, więc już pojechałam.
Niby niż demograficzny, a wszędzie się na te larwy można natknąć ;)
  • DST 26.00km
  • Czas 01:18
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl