Poniedziałek, 18 czerwca 2012
Euro Irlandii, NR, stadion
Irlandii mecz o honor - kibicować! Piłkarze nie zasłużyli, ale kibice zdecydowanie tak. Postanowiłam przejechać się do strefy kibica, bo gdzie indziej mogłabym obejrzeć kawałek meczu? Poza tym miałam nadzieję na dużo zielonych kibiców :)
Tym razem znalazłam parking rowerowy. Był to miś na miarę naszych możliwości.
Stał tam przypięty całkiem ładny rower, który wklejam dla Morsa, żeby się cieszył ;)
Próba kibicowania Irlandii. Niestety nie pomogło. Takich mają świetnych kibiców, a takich niewydarzonych piłkarzy przywieźli ;)
Po pierwszej połowie [Irlandia dostała w d4 i nie zasłużyła na pietruszkę] pojechałam na miejsce spotkania NR-u. Nie żebym utrzymała ich Czosnowe tempo, ale przywitać się można ;)
Nie ja jedna byłam tam towarzysko - Bam w japonkach i na takim rowerku również nie wybierał się daleko ;) Tu Ania obwąchuje nieufnie nowego stwora.
Jechać się da, mimo że nie ma się w co wpiąć.
Część nawet była punktualnie. Chociaż pierwsza byłam ja ;)
Myślałam nad obejrzeniem końcówki meczu w strefie, ale jak skończyliśmy rozrywki towarzyskie, to mecz się kończył, więc postanowiłam dobić się wynikiem gdzieś po drodze. Najpierw na Starówkę. Ogródki piwne, knajpki na chodniku, wszędzie ekrany. Jakiś miły chłopak poinformował mnie o wyniku drugiego meczu, ale Irlandii nie znał. Na Krakowskim, na Starówce - wszędzie pełno rowerzystów i zaparkowanych rowerów :)
Trochę naiwnie wzięłam ze sobą jakieś lekkie fru-fru do narzucenia, gdyby zrobiło się chłodniej. Aha, chciałabym.
Następny kierunek - stadion. Dzieje się tam dziś coś? Lewoskręt na Wiatracznej trochę mi nie wyszedł, bo nie znam jeszcze pasów [gdzie z którego], a ruch o dziwo był. Ludzie, jest poniedziałek po 22, do domu i spać, a nie po mieście się rozbijać i nie pozwalać mi błądzić po rondzie! XD
Wyniosło mnie gdzieś do parku. A to sobie pojeżdżę, przynajmniej jest tam chłodniej. Dojechałam do jakiejś wody, podsłuchałam tłum ptaszydeł i zwiałam, bo zatrzymywanie się groziło latającymi, gryzącymi bydlętami. Znaczy się komarami, nie kaczkami ;)
Stadion po ciemku nawet da się oglądać, nie jest taki straszny jak w dzień ;)
O dziwo wyszło mi zdjęcie w takich warunkach, jestem pod wrażeniem Nikity :)
W drodze powrotnej sfotografowałam jeszcze most, ze statywu w postaci drugiego mostu ;)
Pociąg! Ale chyba musicie mi uwierzyć na słowo, że tam jest ;)
Wyjechałam w cienkiej bluzce na ramiączkach, króciutkich szortach i sandałkach. Kiedy wracałam koło północy, nie było mi ani trochę chłodno. Heh.
Tym razem znalazłam parking rowerowy. Był to miś na miarę naszych możliwości.
Stał tam przypięty całkiem ładny rower, który wklejam dla Morsa, żeby się cieszył ;)
Próba kibicowania Irlandii. Niestety nie pomogło. Takich mają świetnych kibiców, a takich niewydarzonych piłkarzy przywieźli ;)
Po pierwszej połowie [Irlandia dostała w d4 i nie zasłużyła na pietruszkę] pojechałam na miejsce spotkania NR-u. Nie żebym utrzymała ich Czosnowe tempo, ale przywitać się można ;)
Nie ja jedna byłam tam towarzysko - Bam w japonkach i na takim rowerku również nie wybierał się daleko ;) Tu Ania obwąchuje nieufnie nowego stwora.
Jechać się da, mimo że nie ma się w co wpiąć.
Część nawet była punktualnie. Chociaż pierwsza byłam ja ;)
Myślałam nad obejrzeniem końcówki meczu w strefie, ale jak skończyliśmy rozrywki towarzyskie, to mecz się kończył, więc postanowiłam dobić się wynikiem gdzieś po drodze. Najpierw na Starówkę. Ogródki piwne, knajpki na chodniku, wszędzie ekrany. Jakiś miły chłopak poinformował mnie o wyniku drugiego meczu, ale Irlandii nie znał. Na Krakowskim, na Starówce - wszędzie pełno rowerzystów i zaparkowanych rowerów :)
Trochę naiwnie wzięłam ze sobą jakieś lekkie fru-fru do narzucenia, gdyby zrobiło się chłodniej. Aha, chciałabym.
Następny kierunek - stadion. Dzieje się tam dziś coś? Lewoskręt na Wiatracznej trochę mi nie wyszedł, bo nie znam jeszcze pasów [gdzie z którego], a ruch o dziwo był. Ludzie, jest poniedziałek po 22, do domu i spać, a nie po mieście się rozbijać i nie pozwalać mi błądzić po rondzie! XD
Wyniosło mnie gdzieś do parku. A to sobie pojeżdżę, przynajmniej jest tam chłodniej. Dojechałam do jakiejś wody, podsłuchałam tłum ptaszydeł i zwiałam, bo zatrzymywanie się groziło latającymi, gryzącymi bydlętami. Znaczy się komarami, nie kaczkami ;)
Stadion po ciemku nawet da się oglądać, nie jest taki straszny jak w dzień ;)
O dziwo wyszło mi zdjęcie w takich warunkach, jestem pod wrażeniem Nikity :)
W drodze powrotnej sfotografowałam jeszcze most, ze statywu w postaci drugiego mostu ;)
Pociąg! Ale chyba musicie mi uwierzyć na słowo, że tam jest ;)
Wyjechałam w cienkiej bluzce na ramiączkach, króciutkich szortach i sandałkach. Kiedy wracałam koło północy, nie było mi ani trochę chłodno. Heh.
- DST 23.00km
- Czas 01:10
- VAVG 19.71km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Po tytule odechciało mi się odpalać wpisu, myślałem że znów będą jakieś SPECJALISTYCZNE piłkarskie treści. No i były ;) ale że zdjęcie specjalnie dla mnie? Chyba dam se je na pulpit. ;)
Z wdzięczności, żeby pokazać jak się cieszę ;) postanowiłem przyjąć Twoje zaproszenie do znajomych. ;D
Chyba że to pomyłka ;) bo i takie zdarzało mi się wysłac/otrzymać. ;D
PS. "koszyczek" na kierownicy również XXXXL. ;] mors - 23:32 wtorek, 19 czerwca 2012 | linkuj
Komentuj
Z wdzięczności, żeby pokazać jak się cieszę ;) postanowiłem przyjąć Twoje zaproszenie do znajomych. ;D
Chyba że to pomyłka ;) bo i takie zdarzało mi się wysłac/otrzymać. ;D
PS. "koszyczek" na kierownicy również XXXXL. ;] mors - 23:32 wtorek, 19 czerwca 2012 | linkuj