Wtorek, 28 sierpnia 2012
Kategoria rowerowanie
Arkadia, Czarny
Dokręcamy, dokręcamy, bo to zaraz sierpień się kończy ;)
Ania rzuciła hasło: odbieramy Czarnego z Arkadii!No to zameldowaliśmy się w liczbie sztuk siedmiu bodajże, plus Czarny. Największym problemem wieczoru okazały się decyzje: no to dokąd?!
Pojechaliśmy obejrzeć bulwary nad Wisłą, mające ponoć być objazdem zalanej Wisłostrady. Pomysł równie sensowny jak otwarcie mostu Ś-D dla samochodów, ale wymaganie od władz miasta myślenia jest niestety mocno problematyczne. Cóż robić.
Czarny stwierdził, że musi być po nocy gdzieś na Gocławiu/Grochowie/Rembertowie, odebrać od kolegi pendrive. No to jedziemy.
Po drodze wstąpiliśmy na stację benzynową, podpompować mi koła. I nagle okazało się, że już nie jadę jak ostatnia lama! ;)
Dojechaliśmy do torów. Azaliż były tory mrowie a mrowie? Azaliż były.
"Teren PKP Intercity, wstęp wzbroniony!". My nie wstępujemy, my tylko musimy przejść przez te wszystkie tory, żeby dostać się wreszcie pod dziwny adres na końcu świata. Jak można mieszkać na takim odludziu? Ciemny las, pusto, rzecz udająca drogę poniżej wszelkich norm [dziki pewnie sobie poradzą, ale nawet wilki by narzekały]. Ciemno, jak wiadomo gdzie i u kogo. Na szczęście przede mną jechał Olaf z dużo lepszą lampką, więc było dobrze :)
Po dojechaniu prawie na miejsce okazało się, że chłopcy się nie dogadali i kolega wyszedł po nas na pętlę. Jak się z nim minęliśmy nie wiem, musiał iść przez las i krzaki, zamiast drogą. Czarny cofnął się więc do niego, a my w ramach oczekiwania podziwialiśmy gwiazdy, dużo bardziej tu widoczne.
Wyjechaliśmy z niegościnnych, dzikich ostępów i wstąpiliśmy na przekąskę do McD. Część zwykła była zajęta, ale działał McDrive 24h. Rowerzyści też jadą, czyli podpadamy, prawda? Stoimy sobie grzecznie w kolejce do zamówienia, za nami staje samochód... My zaczynamy chichotać, pani w samochodzie wybucha na nasz widok dzikim śmiechem, my już śmiejemy się w głos. Wzajemnie nakręcana głupawka spowodowała świetny humor u wszystkich i drobne problemy ze złożeniem zamówienia ;)
Wspólnie, w sile już tylko czterech osób, dojechaliśmy do kolejnego McD przy Feminie. Niestety nie zdążyłam na Olafa z głupią miną i słomką w dziobie ;)
Tam chłopcy postanowili pożegnać się i rozjechać do domów, póki się jeszcze wszyscy lubimy, bo część była nieco zmęczona, śpiąca i marudząca. Ja jak zwykle żwawa i wesoła, mimo, że najwolniejsza i musiałam gonić ;)
Ania rzuciła hasło: odbieramy Czarnego z Arkadii!No to zameldowaliśmy się w liczbie sztuk siedmiu bodajże, plus Czarny. Największym problemem wieczoru okazały się decyzje: no to dokąd?!
Pojechaliśmy obejrzeć bulwary nad Wisłą, mające ponoć być objazdem zalanej Wisłostrady. Pomysł równie sensowny jak otwarcie mostu Ś-D dla samochodów, ale wymaganie od władz miasta myślenia jest niestety mocno problematyczne. Cóż robić.
Czarny stwierdził, że musi być po nocy gdzieś na Gocławiu/Grochowie/Rembertowie, odebrać od kolegi pendrive. No to jedziemy.
Po drodze wstąpiliśmy na stację benzynową, podpompować mi koła. I nagle okazało się, że już nie jadę jak ostatnia lama! ;)
Dojechaliśmy do torów. Azaliż były tory mrowie a mrowie? Azaliż były.
"Teren PKP Intercity, wstęp wzbroniony!". My nie wstępujemy, my tylko musimy przejść przez te wszystkie tory, żeby dostać się wreszcie pod dziwny adres na końcu świata. Jak można mieszkać na takim odludziu? Ciemny las, pusto, rzecz udająca drogę poniżej wszelkich norm [dziki pewnie sobie poradzą, ale nawet wilki by narzekały]. Ciemno, jak wiadomo gdzie i u kogo. Na szczęście przede mną jechał Olaf z dużo lepszą lampką, więc było dobrze :)
Po dojechaniu prawie na miejsce okazało się, że chłopcy się nie dogadali i kolega wyszedł po nas na pętlę. Jak się z nim minęliśmy nie wiem, musiał iść przez las i krzaki, zamiast drogą. Czarny cofnął się więc do niego, a my w ramach oczekiwania podziwialiśmy gwiazdy, dużo bardziej tu widoczne.
Wyjechaliśmy z niegościnnych, dzikich ostępów i wstąpiliśmy na przekąskę do McD. Część zwykła była zajęta, ale działał McDrive 24h. Rowerzyści też jadą, czyli podpadamy, prawda? Stoimy sobie grzecznie w kolejce do zamówienia, za nami staje samochód... My zaczynamy chichotać, pani w samochodzie wybucha na nasz widok dzikim śmiechem, my już śmiejemy się w głos. Wzajemnie nakręcana głupawka spowodowała świetny humor u wszystkich i drobne problemy ze złożeniem zamówienia ;)
Wspólnie, w sile już tylko czterech osób, dojechaliśmy do kolejnego McD przy Feminie. Niestety nie zdążyłam na Olafa z głupią miną i słomką w dziobie ;)
Tam chłopcy postanowili pożegnać się i rozjechać do domów, póki się jeszcze wszyscy lubimy, bo część była nieco zmęczona, śpiąca i marudząca. Ja jak zwykle żwawa i wesoła, mimo, że najwolniejsza i musiałam gonić ;)
- DST 40.00km
- Czas 02:00
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Obcy też czasem znajdą cos dla siebie (treści uniwersalne) - pisane na najwyższym poziomie. ;)))
mors - 22:14 środa, 29 sierpnia 2012 | linkuj
Tyle się naklikasz a oni chyba nawet tego nie przeczytają ... :>
mors - 15:45 środa, 29 sierpnia 2012 | linkuj
Komentuj
mors - 15:45 środa, 29 sierpnia 2012 | linkuj