Rodzice, Vampi
Dzień pod znakiem bilardu, jabłek, ciasta z jabłkami i gotyku.
Pojechaliśmy do cioci po jabłka, bo wyjątkowo jej obrodziły i była chętna do podzielenia się. Jako, że planowaliśmy wracać z ładunkiem, to nie pojechaliśmy jak cywilizowani ludzie, tylko samochodem.
Ciocia zwykle częstuje nas jakimś ciastem, tym razem była to szarlotka. Chwalę Matkę Naturę za moją figurę i przemianę materii, bo znów objadłam się do granic akceptowanych towarzysko i znów mi to nie zaszkodzi na urodę :D
Potem rodzina zeszła na nudne tematy, więc uciekłyśmy z siostra na górę, pograć w bilard. Tak to jest, jak pasjonat sam projektował dom - na poddaszu mieści się stół bilardowy. Rzecz nie do zrobienia, zdaniem majstra i fachowców, ale wujek wiedział lepiej. To akurat częste. Projekt sprawdził się - i to już pewnie majstra zdziwiło ;)
Tak więc pograłyśmy sobie, z braku dorosłych mogąc grać na własnych, radosnych zasadach. Bawiłyśmy się świetnie.
Ja: O, masz ładny wózek.
Siostra: Tia, próbuję trafić w bilę.
Ja: Ale spójrz - białą w fioletową, fioletową w czerwoną i ją do łuzy.
Sis: Próbuję trafić białą w fioletową!
Co zabawne - zrobiła ten wózek ^.^
A co się naśmiałysmy i nakomentowałyśmy, to nasze. Czasami, przy niesprzyjającym układzie na stole, trzeba dokonywać cudów ekwilibrystyki, żeby złożyć się do strzału. Siostra prawie do Hogwartu się wybrała, przekładając ręce i nogi nad kijem tak, że w końcu dosiadała go jak miotłę :D
A wieczorem znów Vampiriada. Tym razem testowałam nowe połączenie krótkiej, obcisłej spódniczki z wysokimi obcasami. Kto nie widział, niech żałuje. ;) A kto widział - siałam spustoszenie w sercach i przyległościach, z naciskiem na przyległości ;)
O, kawałek mnie ;)
A tu nawet ja z przodu ;)
Dowiedziałam się wtedy co oznacza bycie konserwatystą obyczajowym. Otóż jest to bycie pół-kryptoliberałem i pół-hipokrytą ^.^ A niech jeszcze palnie jakąś głupotę... ;)
Pojechaliśmy do cioci po jabłka, bo wyjątkowo jej obrodziły i była chętna do podzielenia się. Jako, że planowaliśmy wracać z ładunkiem, to nie pojechaliśmy jak cywilizowani ludzie, tylko samochodem.
Ciocia zwykle częstuje nas jakimś ciastem, tym razem była to szarlotka. Chwalę Matkę Naturę za moją figurę i przemianę materii, bo znów objadłam się do granic akceptowanych towarzysko i znów mi to nie zaszkodzi na urodę :D
Potem rodzina zeszła na nudne tematy, więc uciekłyśmy z siostra na górę, pograć w bilard. Tak to jest, jak pasjonat sam projektował dom - na poddaszu mieści się stół bilardowy. Rzecz nie do zrobienia, zdaniem majstra i fachowców, ale wujek wiedział lepiej. To akurat częste. Projekt sprawdził się - i to już pewnie majstra zdziwiło ;)
Tak więc pograłyśmy sobie, z braku dorosłych mogąc grać na własnych, radosnych zasadach. Bawiłyśmy się świetnie.
Ja: O, masz ładny wózek.
Siostra: Tia, próbuję trafić w bilę.
Ja: Ale spójrz - białą w fioletową, fioletową w czerwoną i ją do łuzy.
Sis: Próbuję trafić białą w fioletową!
Co zabawne - zrobiła ten wózek ^.^
A co się naśmiałysmy i nakomentowałyśmy, to nasze. Czasami, przy niesprzyjającym układzie na stole, trzeba dokonywać cudów ekwilibrystyki, żeby złożyć się do strzału. Siostra prawie do Hogwartu się wybrała, przekładając ręce i nogi nad kijem tak, że w końcu dosiadała go jak miotłę :D
A wieczorem znów Vampiriada. Tym razem testowałam nowe połączenie krótkiej, obcisłej spódniczki z wysokimi obcasami. Kto nie widział, niech żałuje. ;) A kto widział - siałam spustoszenie w sercach i przyległościach, z naciskiem na przyległości ;)
O, kawałek mnie ;)
A tu nawet ja z przodu ;)
Dowiedziałam się wtedy co oznacza bycie konserwatystą obyczajowym. Otóż jest to bycie pół-kryptoliberałem i pół-hipokrytą ^.^ A niech jeszcze palnie jakąś głupotę... ;)
- DST 30.00km
- Czas 01:30
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Zważywszy, że używasz tego określenia do pijaków, śmieciarzy i nieoświeconych rowerzystów, to... foch. ;)
mors - 22:08 środa, 12 września 2012 | linkuj
Komentuj