Niedziela, 9 września 2012
Kategoria impreza
Urodziny Pauliny
Plaża nad Wisłą - ale gdzie? Niby niedziela wieczór, a tu mnóstwo grupek i grup - gdzie Paulina? Nie chciałam chodzić od jednej do drugiej i wszystkim w dziób zaglądać. Nie, żeby zaglądanie w dziób było dla mnie problemem, ale chodzenie z rowerem po piasku to traumatyczne przeżycie. Wysłałam zatem ratunkowy sms, że nie mogę ich znaleźć i "stoję na plaży i mrugam lampką :)", więc ekipa ratunkowa szybko mnie znalazła i doprowadziła na miejsce [dalej się nie dało? >.<].
Ognisko na plaży początkowo składało się z trzech [palących się] kadzidełek i kilku [nie palących się] mokrych gałęzi. Potem towarzystwo rozpaliło jakieś maleństwo, w widoczny sposób przypominające nawet ogień.
A potem przyszedł samiec alfa [znaczy się jak zwykle ja] i kilkadziesiąt metrów za ogniskiem znalazł [i przytaszczył] stertę drewna do połamania i spalenia. I nagle ogieniek stał się ogniskiem. A ja Hestią, jako strażniczka tegoż.
W wyniku roztrzepania i siania rzeczami przez jedno pijane nieszczęście, w ramach poszukiwań znalazłam niczyją zapalniczkę. Janusz znalazł dwie. Przedmiotu poszukiwań natomiast nie znalazł nikt. Drodzy państwo, pić trzeba co? Umieć!
Z zabawnych historii - przyszła sobie Asia, jako koleżanka Pauliny, nie znająca zbytnio reszty. Przyszedł sobie Janusz, jako znajomy innego gościa, poza nim nieznający nikogo [łącznie z solenizantką]. Oboje to z resztą przesympatyczne stworzenia. Po godzinie rozmowy okazało się, że są spokrewnieni. "To ty jesteś tą częścią rodziny, z którą nie utrzymujemy kontaktu!" Komuś się nagle drzewo genealogiczne uzupełni ;)
Impreza płynnie przeszła z błazeńskich wygłupów przez plotki po rozmowy. I wszyscy byli zadowoleni i dobrze się bawili. Z małymi wyjątkami, o których pisałam wcześniej. ;)
Czy można by zorganizować skup butelek, tak jak się skupuje złom? Żadnych puszek nie ma, bo po plaży chodzą panowie Stasio z Zenkiem i wszystko zbierają. Gdyby butelki również były coś warte - o ile czyściej by było!
A tak - pełno butelek i porozbijanego szkła, bo pomyłki ewolucji nie nauczyły się sprzątać po sobie. Z całego serca życzę im takiego szkła wbitego w tyłek, podczas jakiegoś pokątnego uprawiania seksu w krzakach.
Do domu wróciłam bogatsza o dwie działające zapalniczki, piasek w różnych kłopotliwych miejscach [opony] i popiół w jeszcze gorszych.
A następnego dnia jadę sobie windą z rowerem jak zwykle pionowo, przednie koło przy twarzy... Taaakie szkło w oponie! Szczęście, że mi nie przebiło dętki w drodze z ogniska. Wyjęłam je szybko kluczem i chyba więcej nie ma.
Ognisko na plaży początkowo składało się z trzech [palących się] kadzidełek i kilku [nie palących się] mokrych gałęzi. Potem towarzystwo rozpaliło jakieś maleństwo, w widoczny sposób przypominające nawet ogień.
A potem przyszedł samiec alfa [znaczy się jak zwykle ja] i kilkadziesiąt metrów za ogniskiem znalazł [i przytaszczył] stertę drewna do połamania i spalenia. I nagle ogieniek stał się ogniskiem. A ja Hestią, jako strażniczka tegoż.
W wyniku roztrzepania i siania rzeczami przez jedno pijane nieszczęście, w ramach poszukiwań znalazłam niczyją zapalniczkę. Janusz znalazł dwie. Przedmiotu poszukiwań natomiast nie znalazł nikt. Drodzy państwo, pić trzeba co? Umieć!
Z zabawnych historii - przyszła sobie Asia, jako koleżanka Pauliny, nie znająca zbytnio reszty. Przyszedł sobie Janusz, jako znajomy innego gościa, poza nim nieznający nikogo [łącznie z solenizantką]. Oboje to z resztą przesympatyczne stworzenia. Po godzinie rozmowy okazało się, że są spokrewnieni. "To ty jesteś tą częścią rodziny, z którą nie utrzymujemy kontaktu!" Komuś się nagle drzewo genealogiczne uzupełni ;)
Impreza płynnie przeszła z błazeńskich wygłupów przez plotki po rozmowy. I wszyscy byli zadowoleni i dobrze się bawili. Z małymi wyjątkami, o których pisałam wcześniej. ;)
Czy można by zorganizować skup butelek, tak jak się skupuje złom? Żadnych puszek nie ma, bo po plaży chodzą panowie Stasio z Zenkiem i wszystko zbierają. Gdyby butelki również były coś warte - o ile czyściej by było!
A tak - pełno butelek i porozbijanego szkła, bo pomyłki ewolucji nie nauczyły się sprzątać po sobie. Z całego serca życzę im takiego szkła wbitego w tyłek, podczas jakiegoś pokątnego uprawiania seksu w krzakach.
Do domu wróciłam bogatsza o dwie działające zapalniczki, piasek w różnych kłopotliwych miejscach [opony] i popiół w jeszcze gorszych.
A następnego dnia jadę sobie windą z rowerem jak zwykle pionowo, przednie koło przy twarzy... Taaakie szkło w oponie! Szczęście, że mi nie przebiło dętki w drodze z ogniska. Wyjęłam je szybko kluczem i chyba więcej nie ma.
- DST 14.00km
- Czas 00:40
- VAVG 21.00km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Gdzieś tam wegetują jakieś skupy-efemerydy.
Nie wiem, dlaczego szybko znikają - nie opyla się im??
Ja nigdy nie śmiecę, a wręcz sprzątam po innych, i choć gum nigdy nie przebiłem na szkłach, to "przebiłem" stopę - zbiegając zygzakiem z wielkiej góry piachu przeciąlem sobie stopę szkłem płytko przysypanym, aż mi pół pięty "dyndało" na skórze. ;] I tak jeszcze ładny kawał ubiegłem. o_O Taka sprawiedliwość...
PS. Żadnych ksywek - same imiona. Aż sprawdzałem, czy blogasków nie pomyliłem. ;) mors - 21:39 wtorek, 11 września 2012 | linkuj
Nie wiem, dlaczego szybko znikają - nie opyla się im??
Ja nigdy nie śmiecę, a wręcz sprzątam po innych, i choć gum nigdy nie przebiłem na szkłach, to "przebiłem" stopę - zbiegając zygzakiem z wielkiej góry piachu przeciąlem sobie stopę szkłem płytko przysypanym, aż mi pół pięty "dyndało" na skórze. ;] I tak jeszcze ładny kawał ubiegłem. o_O Taka sprawiedliwość...
PS. Żadnych ksywek - same imiona. Aż sprawdzałem, czy blogasków nie pomyliłem. ;) mors - 21:39 wtorek, 11 września 2012 | linkuj
Były, były skupy butelek i zadna nie poleżała dużej niż 10 minut. Emeryci albo dzieciaki mało nie wyrywali pijakom butelek z ręki nim skończyli pić. Cena flaszki to było 1 zł (bilet na tramwaj też kosztował 1 zł). Czyli dzisiaj taka flaszka musiała by kosztować ze 2,50 albo lepiej.
kdk - 05:32 wtorek, 11 września 2012 | linkuj
Komentuj