Informacje

  • Wszystkie kilometry: 8003.74 km
  • Km w terenie: 0.00 km (0.00%)
  • Czas na rowerze: 18d 08h 07m
  • Prędkość średnia: 18.13 km/h
  • Suma w górę: 60 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Savil.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Czwartek, 13 września 2012 Kategoria dom

Dom, mokro!

Mokro! Pada, jakby mu za to płacili. A że byłam umówiona do rodziców, to z ciężkim westchnieniem wyjrzałam za okno [pogoda się od tego nie poprawiła], owinęłam wrażliwe rzeczy w siatkę foliową i włożyłam do koszyka, po czym zaczęłam się zbroić.

Kalosze - mocno niewyględne i kiedyś należały do taty, ale przy moim rozmiarze nie mogę wybrzydzać ^^' Peleryna - żółta, długa z przodu, krótsza z tyłu. Zarzucam ją na koszyk, przypinam do końca koszyka klipsem biurowym [żeby nie zjeżdżała i nie powiewała], tył przysiadam [żeby nie powiewała i nie odsłaniała tyłka z plecami, a za to żeby odsłaniała lampkę] i w drogę, z kolejnym ciężkim westchnieniem [pogoda wciąż się od tego nie poprawiła].
Jazda w pelerynie jest o tyle niewygodna, że jej duża powierzchnia działa jak żagiel. Tylko że bez wiatru w plecy. Aż jechałam inną trasą, żeby używać małych uliczek i ścieżek rowerowych, bo z taką prędkością to wstyd się na jezdni pokazać ;)

Iii, takie tam zimno. Niby miało być - straszne - 11'C, wiatr i inne nieprzyjemności... Pod peleryną miałam cienką bluzkę z krótkim rękawem i cienką z długim i było mi akurat. Kamizelki szybko się pozbyłam. Ja i moja zwariowana termika ^.^

Dojechałam nawet sucha, z lekko tylko mokrymi dołami nogawek [część wystająca nad kalosz, na którą pęd powietrza nawiewał deszcz. W domu, jak to w domu, integracja z rodziną, sympatycznie i wesoło.
A potem powrót. Wyjrzałam przez drzwi tarasowe - wciąż pada. Wzdychać ciężko już przestałam, bo i tak nie działa. Peleryna akurat ociekła na tyle, żeby ją móc założyć [i znów zmoczyć].

I jakoś tak... podejrzanie dobrze mi się jechało, nawet prędkość przyzwoita. Chyba miałam wiatr w plecy, bo mogłam jechać na tym przełożeniu co zwykle, co oznaczało zadziwiającą prędkość jak na deszcz i pelerynę. Nie szarżowałam, oczywiście, bo przyczepność nie ta i nie mam ochoty wykąpać się w kałuży w sposób nagły a gwałtowny. W sposób powolny i spokojny też z resztą nie. W kałużach mogę tylko brodzić, niech już się te brzydkie kalosze do czegoś przydadzą ;)
I tylko musiałam pamiętać, że droga hamowania jest zdecydowanie dłuższa. O iluż to rzeczach trzeba myśleć na rowerze! Kiedy uczyłam się prowadzić samochód, nie miałam żadnych problemów ani różnicy z racji deszczu, a teraz? Tu ślisko, tam wieje, a i głową kręcić trudniej, nie mówiąc o sygnalizowaniu, bo peleryna i kaptur. Ziś.

Życie jest ciężkie, więc na pocieszenie upiekłam sobie ciasto z jabłkami wg jakiegoś nowego przepisu, właśnie stygnie ^.^

Update - przestygło i jem :) Jakieś takie... klapnięte trochę, jak uszko misia Uszatka. Ale smaczne ^.^

Duch w narodzie nie ginie - całkiem sporo rowerzystów, mimo że pogoda pod takim psem, że nie powinno się go spuszczać ze smyczy XD
  • DST 25.00km
  • Czas 01:18
  • VAVG 19.23km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa miona
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl