Wtorek, 18 września 2012
Kategoria rowerowanie
Rejestracja, Czarny
Potrzebowałam zaświadczenia, że jestem zdrowa. Poszłam zatem do przychodni i zapytałam o podpis.
- Czy pani jest u nas zarejestrowana?
- Tak.
- Kto jest pani lekarzem pierwszego kontaktu?
- ...?
- U kogo się pani leczyła?
- Zapisałam się tu jakieś dwa lata temu i nie korzystałam.
- Jeśli nigdy się pani u nas nie leczyła, to nie wiemy, czy jest pani zdrowa.
Argument, że nie leczyłam się, bo jestem zdrowa, nie wydał się przekonujący.
- Proszę sobie wybrać lekarza pierwszego kontaktu.
- <rozpoznanie> wypełniałam już taki druczek!
- Kiedy?
- Dwa lata temu...
Pani uśmiechnęła się wyrozumiale i dziabnęła palcem w słowa "na ten rok", po czym powiedziała mi, którego sobie wybieram lekarza, pielęgniarkę i położną. Zapisy do internisty były następnego dnia [we wtorek], od siódmej rano. [!] :(
Wstałam, przyjechałam w trybie zombie, zostałam zapisana do wszystko mi jedno kogo i poczekałam chwilę, poznając historię psa pewnej starszej pani.
Moją lekarką okazało się śliczne, drobne stworzenie. Chyba mulatka, bo ciemna skóra i europejskie rysy twarzy. Weszłam, popatrzyła na mnie: - Ojej, jaka pani duża...
Wyjaśniłam jej, że ja zdrowa i tylko po podpis.
- Skoro nie leczyła się pani u nas, to będziemy musiały chwilę porozmawiać. Czy jest pani na coś uczulona?
- Nie.
- Czy chorowała pani na...?
- Nie.
- Czy w pani najbliższej rodzinie były przypadki...?
- Nie.
- Czy miewa pani..?
- Nie.
Żeby już całkiem smutno jej nie było, przyznałam się do braku wyrostka. ;)
Potem udałam się w okolice Lewartowskiego.
Zatrzymałam się, widząc bezradną parę rowerzystów w mocno średnim wieku, z mapą; zapytałam, czy potrzebują pomocy.
- Oh yes, we'd love to!
Wytłumaczyłam im zatem, jak dojechać do MPW [muzeum powstania warszawskiego], pokazałam kierunek i objaśniłam, od której strony jest wjazd i że nie tak, jak mówi ich mapa. I że nie można tam skręcić tam, gdzie należy, więc co mogą zrobić.
Jacyś angielscy turyści będą mieli dobrą opinię o polskich rowerzystach :)
Potem jeszcze Czarny okazał się niedojeżdżony, więc spotkaliśmy się i w sile dwóch rowerów pojechaliśmy zwiedzać Bielany. Zahaczyliśmy o lasek Młociński [którędy jedziemy? Gdzie ja jestem? O, McD, już wiem! ;)] i postanowiliśmy przejechać się DDRką na moście Północnym, jeśli się da. Pobłądziwszy w okolicach wjazdu znaleźliśmy go wreszcie. Początek jest ładny. Stoi tam co prawda znak zakazu wjazdu, ale owego wjazdu fizycznie nie uniemożliwia. Dalej na górze niestety stoi wysoki płot i budka z nieśpiącym strażnikiem, więc postanowiliśmy jednak nie lewitować nad nim i nie jechać budzić Raffiego radosnym "cześć, jesteśmy koło Ciebie!" ;)
Zabawna rzecz - wypełniałam tego dnia mnóstwo papierów [przychodnia, poczta, inne miejsca], na niewiadomej mi podstawie ubzdurałam sobie, że jest dziś 17.09 i tak wszędzie pisałam. Nikt się nie zorientował. Zorientowałam się ja, wieczorem, w domu, kiedy dodawałam niniejszy wpis i coś mi się nie zgadzało. XD
- Czy pani jest u nas zarejestrowana?
- Tak.
- Kto jest pani lekarzem pierwszego kontaktu?
- ...?
- U kogo się pani leczyła?
- Zapisałam się tu jakieś dwa lata temu i nie korzystałam.
- Jeśli nigdy się pani u nas nie leczyła, to nie wiemy, czy jest pani zdrowa.
Argument, że nie leczyłam się, bo jestem zdrowa, nie wydał się przekonujący.
- Proszę sobie wybrać lekarza pierwszego kontaktu.
- <rozpoznanie> wypełniałam już taki druczek!
- Kiedy?
- Dwa lata temu...
Pani uśmiechnęła się wyrozumiale i dziabnęła palcem w słowa "na ten rok", po czym powiedziała mi, którego sobie wybieram lekarza, pielęgniarkę i położną. Zapisy do internisty były następnego dnia [we wtorek], od siódmej rano. [!] :(
Wstałam, przyjechałam w trybie zombie, zostałam zapisana do wszystko mi jedno kogo i poczekałam chwilę, poznając historię psa pewnej starszej pani.
Moją lekarką okazało się śliczne, drobne stworzenie. Chyba mulatka, bo ciemna skóra i europejskie rysy twarzy. Weszłam, popatrzyła na mnie: - Ojej, jaka pani duża...
Wyjaśniłam jej, że ja zdrowa i tylko po podpis.
- Skoro nie leczyła się pani u nas, to będziemy musiały chwilę porozmawiać. Czy jest pani na coś uczulona?
- Nie.
- Czy chorowała pani na...?
- Nie.
- Czy w pani najbliższej rodzinie były przypadki...?
- Nie.
- Czy miewa pani..?
- Nie.
Żeby już całkiem smutno jej nie było, przyznałam się do braku wyrostka. ;)
Potem udałam się w okolice Lewartowskiego.
Zatrzymałam się, widząc bezradną parę rowerzystów w mocno średnim wieku, z mapą; zapytałam, czy potrzebują pomocy.
- Oh yes, we'd love to!
Wytłumaczyłam im zatem, jak dojechać do MPW [muzeum powstania warszawskiego], pokazałam kierunek i objaśniłam, od której strony jest wjazd i że nie tak, jak mówi ich mapa. I że nie można tam skręcić tam, gdzie należy, więc co mogą zrobić.
Jacyś angielscy turyści będą mieli dobrą opinię o polskich rowerzystach :)
Potem jeszcze Czarny okazał się niedojeżdżony, więc spotkaliśmy się i w sile dwóch rowerów pojechaliśmy zwiedzać Bielany. Zahaczyliśmy o lasek Młociński [którędy jedziemy? Gdzie ja jestem? O, McD, już wiem! ;)] i postanowiliśmy przejechać się DDRką na moście Północnym, jeśli się da. Pobłądziwszy w okolicach wjazdu znaleźliśmy go wreszcie. Początek jest ładny. Stoi tam co prawda znak zakazu wjazdu, ale owego wjazdu fizycznie nie uniemożliwia. Dalej na górze niestety stoi wysoki płot i budka z nieśpiącym strażnikiem, więc postanowiliśmy jednak nie lewitować nad nim i nie jechać budzić Raffiego radosnym "cześć, jesteśmy koło Ciebie!" ;)
Zabawna rzecz - wypełniałam tego dnia mnóstwo papierów [przychodnia, poczta, inne miejsca], na niewiadomej mi podstawie ubzdurałam sobie, że jest dziś 17.09 i tak wszędzie pisałam. Nikt się nie zorientował. Zorientowałam się ja, wieczorem, w domu, kiedy dodawałam niniejszy wpis i coś mi się nie zgadzało. XD
- DST 50.00km
- Czas 02:30
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentuj