Wtorek, 25 września 2012
Kategoria rowerowanie
NR Kopiec Powstania i Okęcie
Wpis rozwinę jutro. Mors, cicho bądź ;P
Niniejszym jest jutro, rozwijam wpis ;) [inwokacja do Morsa, bo jest moim wiernym kibicem i motywuje mnie, jak mi się nie chce pisać ;)]
Tym razem hasło rzuciła Ania. "Ktoś na rower dziś, jutro, pojutrze, popojutrze..?"
Planowała podjazdy pod Kopiec Powstania, więc postanowiłam przejechać się towarzysko i pokibicować.
Ktoś mi zamachał, kiedy jechałam na miejsce zbiórki - Suchy. Zgarnęłam go ze sobą, co się będzie chłopak sam pałętał po nocy ;) Okazało się jednak, że wracał rowerem z treningu na rowerku stacjonarnym [o.0] i był trochę padnięty. Poplotkowaliśmy i dojechał jeszcze Bam "myślałem, że już nikogo nie będzie i że pojechaliście sobie wreszcie". On jednak dał się namówić na kawałek wspólnej trasy, w ramach kary za opieszałość miał prowadzić.
Trasa podjazdu okazała się terenowa i nieoświetlona. O ile Oboźną dzielnie podjechałam, o tyle korzenie i mrok to nie jest rzecz, na którą mój [i nie tylko mój, jak się okazało] rower zapatruje się przychylnie.
Wykonaliśmy zatem jeden podjazd [trzy sztuki] i jeden podchód [dwie sztuki] i zajęliśmy się podziwianiem widoków. Niewiele czasu nam to zajęło, bo widoki z kopca są nader marne, zwłaszcza po ciemku.
Zobaczyliśmy też powstańczy ogień, którego pilnowała ponoć siedząca w swoim wozie straż miejska w liczbie sztuk dwóch, pewnie żeby im się nie nudziło. Zagwozdka - jak oni tam wjechali? Schodkami czy wąskim, terenowym podjazdem? o.0 Następnym razem zbierzemy się na odwagę i zagadamy ;)
Gdzieś wtedy Bam nam uciekł i zostałyśmy z Anią i z dwoma nowymi, całkiem sympatycznymi kolegami, z czego jeden miał muzykę w sakwie, więc weselej się jechało :)
Świecił księżyc i udało mi się złapać ciekawy kadr.
Potem znów chwila przepychania:
- Co tak na nas patrzysz, jakbyś nam kazała myśleć?
- Każę wam myśleć, dokąd teraz?!
- Yyy, Okęcie?
- Też o tym myślałam. Ale którędy?
- Do budowanej obwodnicy. Tylko tam gdzieś wcześniej jest skręt w prawo, ja go zawsze gubię i dojeżdżam aż do rondka.
Uznaliśmy, że nie boimy się rondka i jedziemy, tak czy inaczej jakoś trafimy. Że zaliczyliśmy rondko jest chyba oczywiste?
Jakie fantastyczne mgły były po drodze! W pewnym momencie tak mgłę na nas zawiało, że aż czuć było jej zapach :) [jeśli nie znacie - to jest zapach pary wodnej unoszącej się z czajnika. Oczywiście inaczej pachnie z kranówki a inaczej z oligocenki, ale tak mniej więcej.]
Próbuję wstawić trasę: Link do Endomondo. Jak się wstawia mapę z niego? XD
Dojechaliśmy w jakieś dziwne miejsce koło południowej obwodnicy, na początek pasa lądowań. I akurat jak miałam włączony aparat lądował ostatni samolot :)
Po chwili usłyszeliśmy trzask. To był odgłos zamykającego się tunelu aerodynamicznego, jak wyjaśnił nam jeden z nowych kolegów. Pożyteczny nabytek :)
Pierwszy raz w życiu słyszałam tunel aerodynamiczny :)
Zabawna rzecz - staliśmy , patrzyliśmy i było mi ciepło. Ale jak zaczęliśmy wracać koło wielkiej pustki, jak nagle zrobiło się zimno! >.< W krótkiej chwili przemarzłam na kość, po czym wyjechaliśmy z dzikich ostępów i zrobiło się przyjemnie ciepło :) [czyli 11'C a nie niskie kilka ;)] A miałam na sobie bluzkę z krótkim rękawem i na to cienką z długim, więc mogłam zmarznąć ;)
Całą drogę jechaliśmy szybko. Przynajmniej jak na mnie. I całą drogę nadążałam bez problemu :) Zadałam kłopotliwe pytanie, czy to oni jechali wolno, czy to ja nadążałam. Czekam na odpowiedź ;)
Niniejszym jest jutro, rozwijam wpis ;) [inwokacja do Morsa, bo jest moim wiernym kibicem i motywuje mnie, jak mi się nie chce pisać ;)]
Tym razem hasło rzuciła Ania. "Ktoś na rower dziś, jutro, pojutrze, popojutrze..?"
Planowała podjazdy pod Kopiec Powstania, więc postanowiłam przejechać się towarzysko i pokibicować.
Ktoś mi zamachał, kiedy jechałam na miejsce zbiórki - Suchy. Zgarnęłam go ze sobą, co się będzie chłopak sam pałętał po nocy ;) Okazało się jednak, że wracał rowerem z treningu na rowerku stacjonarnym [o.0] i był trochę padnięty. Poplotkowaliśmy i dojechał jeszcze Bam "myślałem, że już nikogo nie będzie i że pojechaliście sobie wreszcie". On jednak dał się namówić na kawałek wspólnej trasy, w ramach kary za opieszałość miał prowadzić.
Trasa podjazdu okazała się terenowa i nieoświetlona. O ile Oboźną dzielnie podjechałam, o tyle korzenie i mrok to nie jest rzecz, na którą mój [i nie tylko mój, jak się okazało] rower zapatruje się przychylnie.
Wykonaliśmy zatem jeden podjazd [trzy sztuki] i jeden podchód [dwie sztuki] i zajęliśmy się podziwianiem widoków. Niewiele czasu nam to zajęło, bo widoki z kopca są nader marne, zwłaszcza po ciemku.
Zobaczyliśmy też powstańczy ogień, którego pilnowała ponoć siedząca w swoim wozie straż miejska w liczbie sztuk dwóch, pewnie żeby im się nie nudziło. Zagwozdka - jak oni tam wjechali? Schodkami czy wąskim, terenowym podjazdem? o.0 Następnym razem zbierzemy się na odwagę i zagadamy ;)
Gdzieś wtedy Bam nam uciekł i zostałyśmy z Anią i z dwoma nowymi, całkiem sympatycznymi kolegami, z czego jeden miał muzykę w sakwie, więc weselej się jechało :)
Świecił księżyc i udało mi się złapać ciekawy kadr.
Potem znów chwila przepychania:
- Co tak na nas patrzysz, jakbyś nam kazała myśleć?
- Każę wam myśleć, dokąd teraz?!
- Yyy, Okęcie?
- Też o tym myślałam. Ale którędy?
- Do budowanej obwodnicy. Tylko tam gdzieś wcześniej jest skręt w prawo, ja go zawsze gubię i dojeżdżam aż do rondka.
Uznaliśmy, że nie boimy się rondka i jedziemy, tak czy inaczej jakoś trafimy. Że zaliczyliśmy rondko jest chyba oczywiste?
Jakie fantastyczne mgły były po drodze! W pewnym momencie tak mgłę na nas zawiało, że aż czuć było jej zapach :) [jeśli nie znacie - to jest zapach pary wodnej unoszącej się z czajnika. Oczywiście inaczej pachnie z kranówki a inaczej z oligocenki, ale tak mniej więcej.]
Próbuję wstawić trasę: Link do Endomondo. Jak się wstawia mapę z niego? XD
Dojechaliśmy w jakieś dziwne miejsce koło południowej obwodnicy, na początek pasa lądowań. I akurat jak miałam włączony aparat lądował ostatni samolot :)
Po chwili usłyszeliśmy trzask. To był odgłos zamykającego się tunelu aerodynamicznego, jak wyjaśnił nam jeden z nowych kolegów. Pożyteczny nabytek :)
Pierwszy raz w życiu słyszałam tunel aerodynamiczny :)
Zabawna rzecz - staliśmy , patrzyliśmy i było mi ciepło. Ale jak zaczęliśmy wracać koło wielkiej pustki, jak nagle zrobiło się zimno! >.< W krótkiej chwili przemarzłam na kość, po czym wyjechaliśmy z dzikich ostępów i zrobiło się przyjemnie ciepło :) [czyli 11'C a nie niskie kilka ;)] A miałam na sobie bluzkę z krótkim rękawem i na to cienką z długim, więc mogłam zmarznąć ;)
Całą drogę jechaliśmy szybko. Przynajmniej jak na mnie. I całą drogę nadążałam bez problemu :) Zadałam kłopotliwe pytanie, czy to oni jechali wolno, czy to ja nadążałam. Czekam na odpowiedź ;)
- DST 36.20km
- Czas 01:47
- VAVG 20.30km/h
- Temperatura 11.0°C
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
W Endomodo klikasz "publikuj", i wklejasz link bezpośrednio na tablicę, nie za pośrednictwem ikonki z linkiem nad tablicą.
yurek55 - 20:42 czwartek, 27 września 2012 | linkuj
Wóz strażników ognia (ze strażnikami wewnątrz) zapewne zrzucono z helikoptera;)
Skowronek - 17:30 czwartek, 27 września 2012 | linkuj
Komentuj