Piątek, 9 listopada 2012
Kategoria impreza
Lemon i zwykli ludzie T_T
Paweł pochwalił się, że zdał prawo jazdy na motocykl i chce uczcić/oblać. Jakiś jego kolega też, ale kolegi nie znam, więc gratuluję i pomijam ;)
Pospraszał ludzi, poszukał miejsca i znalazł Lemon Club. [z angielska, bo kto by przyszedł do Cytryny? ;)] klub okazał się na szczęście być całkiem blisko.
Godzinę przed imprezą dostaję sms "Ciekawy jestem, czy dziś też przyjedziesz rowerem? Ale poważnie!". Co za głupie pytanie, a niby czym innym miałabym przyjechać?
Jak klub to klub. Założyłam króciutkie, srebrne szorty i czarne, ażurowe, wzorzyste rajstopy. Ludzie byli pełni podziwu - jak w tym nie zmarzłam? Nie zauważyli pod spodem grubych, cielistych rajstop. Wygląd wyglądem, ale marznąć nie będę ;) Do tego obcasy. W ten oto sposób Savil uzyskała dwa metry i oszałamiające nogi ;)
Ruszyłam zatem, nieliczni o tej porze kierowcy zachowywali się bardzo grzecznie. Ja się nie dziwię ;) Skręcanie w lewo przy Rotundzie nie jest moją ulubioną czynnością, ale jak trzeba to trzeba. O, wpuszczają mnie, jak miło ;)
Technika dobra rzecz, wcześniej w google view obejrzałam okolice klubu i Sienkiewicza, w którego miałam skręcić. Skręciłam zatem, zlokalizowałam miejsce i zaczęłam szukać parkingu. Ochroniarz dziwnie spojrzał, kiedy przeparadowałam przed nim w imprezowym stroju i z rowerem ^.^
Przypięłam się do znaku, rozbroiłam ze światełek i odblasków, idę.
- Ojej - powiedział tylko ochroniarz na wejściu, zadarłszy lekko głowę. Sam miał ze 195 cm, ale ja na obcasach byłam wyższa ^.^ Chyba selekcji tam nie mają, skoro weszłam w stroju pół na pół - wyjściowy dół i sportowa kurtka. Plus koszyk rowerowy w ramach torebki.
Weszłam. Było tam... dziwnie. Tam byli zwykli ludzie! Common people! Mundanes!
Dla nierozumiejących mojej traumy: bywam w dwóch rodzajach klubów: gotyckich [mrok, skóry, lateks, koronki, stosowna muzyka] i tawernach szantowych. W zwykłym klubie byłam wcześniej może dwa razy, może trzy, ostatni raz lata temu. Patrzyłam na tych ludzi tak samo dziwnie jak oni na mnie.
Obecni zadali mi oczywiście głupie pytanie o rower, odpowiedziałam cierpliwie.
Apel do was w tym momencie: jeśli poznacie kiedyś bardzo wysoką osobę, nie pytajcie jej o siatkówkę ani koszykówkę. Ona ma tego naprawdę powyżej uszu. A to wysoko ;)
W którymś momencie poszłam do łazienki. I znów ta egzotyka obcowania z cywilami. Niesamowitą frajdę sprawiło mi przejście się między nimi tanecznym krokiem, z nieobecnym spojrzeniem i dyskretnie lustrując reakcje. ^.^
W którymś momencie dziewczyny uznały, że chcą tańczyć. Też chciałam. Pełna złych przeczuć co do puszczanej na parkiecie muzyki zaryzykowałam jednak i poszłam. Przeczucia okazały się niestety słuszne, a ta umcy-rąbanka, która leciała z głośników, nadawała się najwyżej do rąbania drewna. O Dioramie nie słyszeli? Sisters of Mercy, Diary of Dreams? Rammstein chociażby albo Covenant? Nie. Umca, umca, czasem kilka niezrozumiałych słów, umca. Ziś. Dość szybko się stamtąd zabrałyśmy.
W naszym zarezerwowanym pokoiku klimatyzacja występowała w dwóch stadiach: wieje mrozem i nie działa. Temperatura zatem była sinusoidalna, bo co jakiś czas prosiliśmy o wyłączenie/włączenie. Sterowana z baru oczywiście, żebyśmy nie pomyśleli o samodzielnej obsłudze. Tyle dobrego, że sprzęt muzyczny miał pokrętło głośności, więc kiedy rozmowa stawała się trudna, po prostu skręciłam dźwięk. Ku zaskoczeniu reszty, której nie przyszło do głowy, że tak się da. I że można tam dosięgnąć z ziemi ;)
Ktoś niestety uznał, że oliwki to świetna rzecz do koreczków i dał je do WSZYSTKICH >.< Na szczęście na samą górę, więc [nie tylko ja] zjadałam większość koreczka, a oliwką karmiłam kolegę ^.^
Towarzystwo pobawiło się i popiło, pora się zbierać. Większość komunikacją, jedna lekarka nie piła i teraz mogła odwieźć parę osób. Ja ruszyłam do mojego miejsca parkingowego. Czy naprawdę widok imprezowej dziewczyny odpinającej rower to takie dziwo? Widać tak.
- O jaka ładna pani! - dobiegło mnie z przystanku. Uśmiechnęłam się do wołających, bo takie uwagi na poziomie są mile widziane.
A propos poziomów - który to NR-owiec jechał na poziomce po 20:30 Marszałkowską i nie zauważył mojego machania? >.>
W domu byłam pewnie szybciej niż reszta. :)
Pewnie jeszcze coś się działo, czego nie pamiętam, więc mogę jeszcze uzupełniać wpis. Nie, nie piłam ;P Po prostu dużo się działo.
Pospraszał ludzi, poszukał miejsca i znalazł Lemon Club. [z angielska, bo kto by przyszedł do Cytryny? ;)] klub okazał się na szczęście być całkiem blisko.
Godzinę przed imprezą dostaję sms "Ciekawy jestem, czy dziś też przyjedziesz rowerem? Ale poważnie!". Co za głupie pytanie, a niby czym innym miałabym przyjechać?
Jak klub to klub. Założyłam króciutkie, srebrne szorty i czarne, ażurowe, wzorzyste rajstopy. Ludzie byli pełni podziwu - jak w tym nie zmarzłam? Nie zauważyli pod spodem grubych, cielistych rajstop. Wygląd wyglądem, ale marznąć nie będę ;) Do tego obcasy. W ten oto sposób Savil uzyskała dwa metry i oszałamiające nogi ;)
Ruszyłam zatem, nieliczni o tej porze kierowcy zachowywali się bardzo grzecznie. Ja się nie dziwię ;) Skręcanie w lewo przy Rotundzie nie jest moją ulubioną czynnością, ale jak trzeba to trzeba. O, wpuszczają mnie, jak miło ;)
Technika dobra rzecz, wcześniej w google view obejrzałam okolice klubu i Sienkiewicza, w którego miałam skręcić. Skręciłam zatem, zlokalizowałam miejsce i zaczęłam szukać parkingu. Ochroniarz dziwnie spojrzał, kiedy przeparadowałam przed nim w imprezowym stroju i z rowerem ^.^
Przypięłam się do znaku, rozbroiłam ze światełek i odblasków, idę.
- Ojej - powiedział tylko ochroniarz na wejściu, zadarłszy lekko głowę. Sam miał ze 195 cm, ale ja na obcasach byłam wyższa ^.^ Chyba selekcji tam nie mają, skoro weszłam w stroju pół na pół - wyjściowy dół i sportowa kurtka. Plus koszyk rowerowy w ramach torebki.
Weszłam. Było tam... dziwnie. Tam byli zwykli ludzie! Common people! Mundanes!
Dla nierozumiejących mojej traumy: bywam w dwóch rodzajach klubów: gotyckich [mrok, skóry, lateks, koronki, stosowna muzyka] i tawernach szantowych. W zwykłym klubie byłam wcześniej może dwa razy, może trzy, ostatni raz lata temu. Patrzyłam na tych ludzi tak samo dziwnie jak oni na mnie.
Obecni zadali mi oczywiście głupie pytanie o rower, odpowiedziałam cierpliwie.
Apel do was w tym momencie: jeśli poznacie kiedyś bardzo wysoką osobę, nie pytajcie jej o siatkówkę ani koszykówkę. Ona ma tego naprawdę powyżej uszu. A to wysoko ;)
W którymś momencie poszłam do łazienki. I znów ta egzotyka obcowania z cywilami. Niesamowitą frajdę sprawiło mi przejście się między nimi tanecznym krokiem, z nieobecnym spojrzeniem i dyskretnie lustrując reakcje. ^.^
W którymś momencie dziewczyny uznały, że chcą tańczyć. Też chciałam. Pełna złych przeczuć co do puszczanej na parkiecie muzyki zaryzykowałam jednak i poszłam. Przeczucia okazały się niestety słuszne, a ta umcy-rąbanka, która leciała z głośników, nadawała się najwyżej do rąbania drewna. O Dioramie nie słyszeli? Sisters of Mercy, Diary of Dreams? Rammstein chociażby albo Covenant? Nie. Umca, umca, czasem kilka niezrozumiałych słów, umca. Ziś. Dość szybko się stamtąd zabrałyśmy.
W naszym zarezerwowanym pokoiku klimatyzacja występowała w dwóch stadiach: wieje mrozem i nie działa. Temperatura zatem była sinusoidalna, bo co jakiś czas prosiliśmy o wyłączenie/włączenie. Sterowana z baru oczywiście, żebyśmy nie pomyśleli o samodzielnej obsłudze. Tyle dobrego, że sprzęt muzyczny miał pokrętło głośności, więc kiedy rozmowa stawała się trudna, po prostu skręciłam dźwięk. Ku zaskoczeniu reszty, której nie przyszło do głowy, że tak się da. I że można tam dosięgnąć z ziemi ;)
Ktoś niestety uznał, że oliwki to świetna rzecz do koreczków i dał je do WSZYSTKICH >.< Na szczęście na samą górę, więc [nie tylko ja] zjadałam większość koreczka, a oliwką karmiłam kolegę ^.^
Towarzystwo pobawiło się i popiło, pora się zbierać. Większość komunikacją, jedna lekarka nie piła i teraz mogła odwieźć parę osób. Ja ruszyłam do mojego miejsca parkingowego. Czy naprawdę widok imprezowej dziewczyny odpinającej rower to takie dziwo? Widać tak.
- O jaka ładna pani! - dobiegło mnie z przystanku. Uśmiechnęłam się do wołających, bo takie uwagi na poziomie są mile widziane.
A propos poziomów - który to NR-owiec jechał na poziomce po 20:30 Marszałkowską i nie zauważył mojego machania? >.>
W domu byłam pewnie szybciej niż reszta. :)
Pewnie jeszcze coś się działo, czego nie pamiętam, więc mogę jeszcze uzupełniać wpis. Nie, nie piłam ;P Po prostu dużo się działo.
- DST 8.00km
- Czas 00:24
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Ja ostatnio do Szefa (nie bez dumy):
- Szefie, jak będziem w tej Wawie, to ja se chycnę do takiej jednej (i tu wymieniam zalety, wymieniam, wymieniam, wymieniam, wymieniam, wymieniam, wymieniam... ;)) i na koniec: - do tego ma 193cm wzrostu!
Szef (184cm wzwyż, wszerz minimalnie mniej ;) ) na to:
- co?! ile?! ... gra w koszykówkę lub siatkówkę?
(sic!) xD
mors - 17:45 środa, 14 listopada 2012 | linkuj
- Szefie, jak będziem w tej Wawie, to ja se chycnę do takiej jednej (i tu wymieniam zalety, wymieniam, wymieniam, wymieniam, wymieniam, wymieniam, wymieniam... ;)) i na koniec: - do tego ma 193cm wzrostu!
Szef (184cm wzwyż, wszerz minimalnie mniej ;) ) na to:
- co?! ile?! ... gra w koszykówkę lub siatkówkę?
(sic!) xD
mors - 17:45 środa, 14 listopada 2012 | linkuj
A jak jedziesz to nic nie skrzypi z okolic koszyczka? :P
Niewe - 07:27 niedziela, 11 listopada 2012 | linkuj
Ajć, ale gafa, miało nie być nic o koszykarstwie. ;)
mors - 01:58 niedziela, 11 listopada 2012 | linkuj
Koniecznie potrzebujesz ukrytej kamerki ;)
Oszczędzisz sobie czasu na opisy ;) mors - 01:34 niedziela, 11 listopada 2012 | linkuj
Komentuj
Oszczędzisz sobie czasu na opisy ;) mors - 01:34 niedziela, 11 listopada 2012 | linkuj