Dom - Chór - Thiv
W drodze do domu rower sprawował się grzecznie. Potem mu przeszło, niestety.
Jadę ja sobie na próbę, patrzę na prędkość - brak. Gdzie jest licznik, kiedy śpi? Na mostku, tylko nie włączył się. Bo nie. Obejrzałam zamocowanie komputerka, przekrzywienie magnesików, pokręciłam nimi - wszystko niby jest jak było. Tylko nie działa. Da fuq? o.0
Ale nic to, czas goni. Poleciałam na próbę, pośpiewałam, wychodzę z próby, montuję sprzęt... Licznik włącza się i działa grzecznie.
Zasada niewyjaśnionych awarii: samo się zepsuło, samo się naprawi,
Teraz z Zamkowego do Przejścia, na urodziny Thiva. Droga przynajmniej jest prosta: Krakowskie i prosto aż do Rozdroża. Ziuuu! Droga prosta, a ja kręcę, bo w okolicy Trzech Krzyży jeździ się szlaczkiem. Grunt to trzymać się właściwego pasa.
Przejście to taka całodobowa knajpka, do której można pójść, kiedy jest późno i nie ma się co ze sobą zrobić. I tyle. Jest tam karaoke, dość standardowe, czyli z [ponoć] kiepskim odsłuchem, frytki na które czeka się pół godziny i jakieś piwo.
Przypięłam się do barierki przed wejściem i poszłam hulać po polu i pić kakao.
Pobawiłam się i chcę wracać. Odpiąć, przypiąć, włączyć, jechać. Chwiiiiila....
Ja zmieniam przerzutkę, a ona nic. Co tym razem? Zjechałam na chodnik, obejrzałam okolice przerzutki - a tu podmarznięta gruda śniego-brejo-szarości.
Przyznaje okoliczności zmusiły mnie do aktu wandalizmu. Urwałam gałązkę i dobrałam się do wielkiej bryły, w środku której była moja mała przerzutka. Okazało się, że noszenie przy sobie rzeczy dawno kwalifikujących się do wyrzucenia bywa przydatne. Puste opakowanie po chusteczkach - można w nie włożyć palce w rękawiczce i trykać rower bez ubrudzenia tejże.
Jeden postój i jedno rozbijanie brei nie pomogło, druga operacja rozwiązała problem. I want to break free! - oznajmiła wreszcie przerzutka i to właśnie zrobiła.
Któraś moja postać RPG ma umiejkę ad hoc repairs, chyba Jean-Marie z Victoriany. Ja właściwa na szczęście też :)
Jadę ja sobie na próbę, patrzę na prędkość - brak. Gdzie jest licznik, kiedy śpi? Na mostku, tylko nie włączył się. Bo nie. Obejrzałam zamocowanie komputerka, przekrzywienie magnesików, pokręciłam nimi - wszystko niby jest jak było. Tylko nie działa. Da fuq? o.0
Ale nic to, czas goni. Poleciałam na próbę, pośpiewałam, wychodzę z próby, montuję sprzęt... Licznik włącza się i działa grzecznie.
Zasada niewyjaśnionych awarii: samo się zepsuło, samo się naprawi,
Teraz z Zamkowego do Przejścia, na urodziny Thiva. Droga przynajmniej jest prosta: Krakowskie i prosto aż do Rozdroża. Ziuuu! Droga prosta, a ja kręcę, bo w okolicy Trzech Krzyży jeździ się szlaczkiem. Grunt to trzymać się właściwego pasa.
Przejście to taka całodobowa knajpka, do której można pójść, kiedy jest późno i nie ma się co ze sobą zrobić. I tyle. Jest tam karaoke, dość standardowe, czyli z [ponoć] kiepskim odsłuchem, frytki na które czeka się pół godziny i jakieś piwo.
Przypięłam się do barierki przed wejściem i poszłam hulać po polu i pić kakao.
Pobawiłam się i chcę wracać. Odpiąć, przypiąć, włączyć, jechać. Chwiiiiila....
Ja zmieniam przerzutkę, a ona nic. Co tym razem? Zjechałam na chodnik, obejrzałam okolice przerzutki - a tu podmarznięta gruda śniego-brejo-szarości.
Przyznaje okoliczności zmusiły mnie do aktu wandalizmu. Urwałam gałązkę i dobrałam się do wielkiej bryły, w środku której była moja mała przerzutka. Okazało się, że noszenie przy sobie rzeczy dawno kwalifikujących się do wyrzucenia bywa przydatne. Puste opakowanie po chusteczkach - można w nie włożyć palce w rękawiczce i trykać rower bez ubrudzenia tejże.
Jeden postój i jedno rozbijanie brei nie pomogło, druga operacja rozwiązała problem. I want to break free! - oznajmiła wreszcie przerzutka i to właśnie zrobiła.
Któraś moja postać RPG ma umiejkę ad hoc repairs, chyba Jean-Marie z Victoriany. Ja właściwa na szczęście też :)
- DST 40.00km
- Czas 02:00
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentuj