Czwartek, 2 maja 2013
Kategoria zakupy
Kalambury supermarketowe
Zakupy w Arkadii. Miało padać, ale udało mi się wstrzelić w bezdeszczowe okienko.
Przyjechałam zaparkowałam [starając się pod dachem na wypadek zapowiadanego deszczu] i weszłam, udając się od razu w kierunku sklepu.
A tu podjeżdża do mnie postać na segway'u i w kasku. Czarny, za ochronę robi. Obśmiałam wyposażenie, poplotkowaliśmy trochę i udałam się na zakupy. :)
W ramach owego plotkowania poinformował mnie o strzeżonym, podziemnym parkingu rowerowym. Postanowiłam zatem wypróbować go następnym razem.
W dziale kosmetycznym jakaś Azjatka [ale całkiem wysoka] łamanym nie-wiadomo-jakim pytała mnie, czy to, co trzyma w ręku, to szampon i jaki? Po polsku nie, po angielsku nie...
Wytłumaczyłam jej na migi, że to akurat żel do ciała, po czym znalazłam taki szampon, jakiego potrzebowała.
Dziesięcioletnia wprawa w kalamburach przydała się w życiu :D
Niestety deszcz się odwlókł, ale nie uciekł i powitał mnie serdecznie przy wyjściu. Peleryna na grzbiet, duża siatka Carrefourowa na koszyk, z przodu pelerynę zarzucić na koszyk i przyczepić klipsem biurowym... Dojechałam prawie sucha, koszyk suchy w całości :)
Dzisiejsze święto bardzo mi się podoba, jest bliskie mojej pragmatycznej naturze.
"Weźmy wprowadźmy jakieś święto między 1 a 3 maja, bo i tak nikt flagi nie zdejmuje, a formalnie trzeba." :D
Przyjechałam zaparkowałam [starając się pod dachem na wypadek zapowiadanego deszczu] i weszłam, udając się od razu w kierunku sklepu.
A tu podjeżdża do mnie postać na segway'u i w kasku. Czarny, za ochronę robi. Obśmiałam wyposażenie, poplotkowaliśmy trochę i udałam się na zakupy. :)
W ramach owego plotkowania poinformował mnie o strzeżonym, podziemnym parkingu rowerowym. Postanowiłam zatem wypróbować go następnym razem.
W dziale kosmetycznym jakaś Azjatka [ale całkiem wysoka] łamanym nie-wiadomo-jakim pytała mnie, czy to, co trzyma w ręku, to szampon i jaki? Po polsku nie, po angielsku nie...
Wytłumaczyłam jej na migi, że to akurat żel do ciała, po czym znalazłam taki szampon, jakiego potrzebowała.
Dziesięcioletnia wprawa w kalamburach przydała się w życiu :D
Niestety deszcz się odwlókł, ale nie uciekł i powitał mnie serdecznie przy wyjściu. Peleryna na grzbiet, duża siatka Carrefourowa na koszyk, z przodu pelerynę zarzucić na koszyk i przyczepić klipsem biurowym... Dojechałam prawie sucha, koszyk suchy w całości :)
Dzisiejsze święto bardzo mi się podoba, jest bliskie mojej pragmatycznej naturze.
"Weźmy wprowadźmy jakieś święto między 1 a 3 maja, bo i tak nikt flagi nie zdejmuje, a formalnie trzeba." :D
- DST 6.00km
- Czas 00:18
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie masz bliżej sklepu na zakupy? Coś się tak na tę Arkadię uparła?
yurek55 - 19:26 wtorek, 7 maja 2013 | linkuj
Komentuj