Sobota, 18 maja 2013
Noc Muzeów :)
Jestem tą dziwną osobą, która lubi tłumy. Uwielbiam, kiedy mnóstwo ludzi przewala się po mieście we wspólnym, celu, kiedy miasto żyje i bawi się.
Mam wielu znajomych, którzy tłumów nie lubią, unikają, piszą o antypatii do obcych ludzi i świętowania na komendę i w Sylwestra idą spać zaraz po dobranocce, tacy są indywidualni! ;)
A ja lubię tłumy, lubię wyczekiwać na zabawę i idę chętnie, nawet jeśli będzie to bardziej pałętanie się po mieście i spotykanie przypadkowych znajomych, a mniej zwiedzenie czegokolwiek.
Pierwsza próba dostania się do muzeum Marii S-C, przed północą. Taaaakie tłumy!
A rowery wszędzie i przypięte do wszystkiego.
Odpinam swój, widzę grupkę dokazujących młodych ludzi, nagle jeden na mnie patrzy i do drugiego: A ja tę panią znam z Masy!
Uśmiechnęłam się, kiwnęłam głową i zamieniliśmy parę słów. Robię się sławna, ratunku ;)
Lubię Japończyków. Oni nie wchodzą w kadr, grzecznie czekają, albo przechodzą tyłem. A reszta lazła w obiektyw, na szczęście nie całą, żeby nie było. A ja czekałam na granatowe światło i musiałam używać 2s samowyzwalacza z racji ciemności i drgania ręki.
Granatowe, nie błękitne i jaśniutkie. Ale z braku laku...
A tu jest jeden z wielu moich oblanych testów na percepcję.
Mario: Być może będę na jednym Twoim zdjęciu, pod pałacem.
Ja: Byłeś, widziałeś mnie i się nie przywitałaś?
M: Nie mogłem, stałem w kolejce.
J: To mogłeś pomachać!
M: Machałem...
J: ^^'
Mały kawałek kolejki do Kopernika. W informacji było coś o rozmowie z rybami, więc poszłam. Ryba okazała się wielorybem na ekranie, dubbingowanym [wieloryb, nie ekran] przez jakiegoś wysłanego do małych dzieci pracownika. Całą atrakcja w ogóle była dla szkodników w wieku jednocyfrowym.
Skaczę z tematu na temat, jak skakałam z muzeum do muzeum.
Rexona powinna lepiej dobierać pracowników. Pierwszemu uciekłam, bo niby chciał mi dać reklamowy gratis, ale zabrał się do tego z podejściem podejrzanego akwizytora [to jest całkiem za darmo, tylko kup tamto!].
Ale późniejsza dziewczyna była już sensowniejsza i od niej mały dezodorancik wzięłam. Bardzo lubię taką promocję, gdzie rozdaje się miniaturki, szybka korzyść dla wszystkich. Sam dezodorant niestety działa. Niestety, bo nie jest fafkulcem*, tylko spray'em. Używać należy na świeżym powietrzu, bo każde pomieszczenie zagazuje na długo. Nawet przy wywieszaniu się za okno.
* fafkulec, z dowcipu, wyguglajcie sobie jeśli nie znacie.
Wiadomo, że nie lubię podjazdów. Tu wybrałam schodki i takie dość przypadkowe zdjęcie zrobiłam w nadziei na nie wiadomo co.
UW zrobiło dyskotekowe światełka i wystawiło dymarkę. ...jakkolwiek się to ustrojstwo fachowo nazywa ;)
Muzeum Marii S-C miało mieć roboty do sterowania. Okazały się one niestety bardziej zdalnie sterowanymi samochodzikami dla dzieci. Ale za to robiłam tlen i używałam atramentu sympatycznego ^.^
Mam wielu znajomych, którzy tłumów nie lubią, unikają, piszą o antypatii do obcych ludzi i świętowania na komendę i w Sylwestra idą spać zaraz po dobranocce, tacy są indywidualni! ;)
A ja lubię tłumy, lubię wyczekiwać na zabawę i idę chętnie, nawet jeśli będzie to bardziej pałętanie się po mieście i spotykanie przypadkowych znajomych, a mniej zwiedzenie czegokolwiek.
Pierwsza próba dostania się do muzeum Marii S-C, przed północą. Taaaakie tłumy!
A rowery wszędzie i przypięte do wszystkiego.
Odpinam swój, widzę grupkę dokazujących młodych ludzi, nagle jeden na mnie patrzy i do drugiego: A ja tę panią znam z Masy!
Uśmiechnęłam się, kiwnęłam głową i zamieniliśmy parę słów. Robię się sławna, ratunku ;)
Lubię Japończyków. Oni nie wchodzą w kadr, grzecznie czekają, albo przechodzą tyłem. A reszta lazła w obiektyw, na szczęście nie całą, żeby nie było. A ja czekałam na granatowe światło i musiałam używać 2s samowyzwalacza z racji ciemności i drgania ręki.
Granatowe, nie błękitne i jaśniutkie. Ale z braku laku...
A tu jest jeden z wielu moich oblanych testów na percepcję.
Mario: Być może będę na jednym Twoim zdjęciu, pod pałacem.
Ja: Byłeś, widziałeś mnie i się nie przywitałaś?
M: Nie mogłem, stałem w kolejce.
J: To mogłeś pomachać!
M: Machałem...
J: ^^'
Mały kawałek kolejki do Kopernika. W informacji było coś o rozmowie z rybami, więc poszłam. Ryba okazała się wielorybem na ekranie, dubbingowanym [wieloryb, nie ekran] przez jakiegoś wysłanego do małych dzieci pracownika. Całą atrakcja w ogóle była dla szkodników w wieku jednocyfrowym.
Skaczę z tematu na temat, jak skakałam z muzeum do muzeum.
Rexona powinna lepiej dobierać pracowników. Pierwszemu uciekłam, bo niby chciał mi dać reklamowy gratis, ale zabrał się do tego z podejściem podejrzanego akwizytora [to jest całkiem za darmo, tylko kup tamto!].
Ale późniejsza dziewczyna była już sensowniejsza i od niej mały dezodorancik wzięłam. Bardzo lubię taką promocję, gdzie rozdaje się miniaturki, szybka korzyść dla wszystkich. Sam dezodorant niestety działa. Niestety, bo nie jest fafkulcem*, tylko spray'em. Używać należy na świeżym powietrzu, bo każde pomieszczenie zagazuje na długo. Nawet przy wywieszaniu się za okno.
* fafkulec, z dowcipu, wyguglajcie sobie jeśli nie znacie.
Wiadomo, że nie lubię podjazdów. Tu wybrałam schodki i takie dość przypadkowe zdjęcie zrobiłam w nadziei na nie wiadomo co.
UW zrobiło dyskotekowe światełka i wystawiło dymarkę. ...jakkolwiek się to ustrojstwo fachowo nazywa ;)
Muzeum Marii S-C miało mieć roboty do sterowania. Okazały się one niestety bardziej zdalnie sterowanymi samochodzikami dla dzieci. Ale za to robiłam tlen i używałam atramentu sympatycznego ^.^
- DST 26.00km
- Czas 01:30
- VAVG 17.33km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Super relacja!! Fafkulce sie wie, co to znaczy!! A i Japończycy się tyż podobali ;), oni sami focą na potegę, więc znają podstawowe zasady!!
Vampire - 20:31 wtorek, 28 maja 2013 | linkuj
Statystycznie w dużej zbiorowości jest także więcej (liczebnie, nie procentowo) negatywnych postaci, a co złego to zawsze najłatwiej się dostrzega i "docenia".
Gdybyś żyła w małej miejscowości, to zapewne znałabyś 100% mieszkańców.
W Wawie jeszcze pewnie jakieś niezapoznane niedobitki się uchowały ;)
mors - 23:23 piątek, 24 maja 2013 | linkuj
Gdybyś żyła w małej miejscowości, to zapewne znałabyś 100% mieszkańców.
W Wawie jeszcze pewnie jakieś niezapoznane niedobitki się uchowały ;)
mors - 23:23 piątek, 24 maja 2013 | linkuj
Ciekawe, że Noc Muzeów jest tak oblegana. Wolę dzień. Lepiej widać plenerowe ekspozycje. :) No i w nocy po statku Kolumba bym pewnie nie połaził.
romulus83 - 21:18 piątek, 24 maja 2013 | linkuj
Polaków też można lubić.
Japończycy mieli wcześniej aparaty z instrukcją obsługi !
Pozdrawiam Jurek57 - 06:22 piątek, 24 maja 2013 | linkuj
Komentuj
Japończycy mieli wcześniej aparaty z instrukcją obsługi !
Pozdrawiam Jurek57 - 06:22 piątek, 24 maja 2013 | linkuj