Wpisy archiwalne w kategorii
impreza
Dystans całkowity: | 344.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 17:22 |
Średnia prędkość: | 19.84 km/h |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 24.61 km i 1h 14m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 9 września 2012
Kategoria impreza
Urodziny Pauliny
Plaża nad Wisłą - ale gdzie? Niby niedziela wieczór, a tu mnóstwo grupek i grup - gdzie Paulina? Nie chciałam chodzić od jednej do drugiej i wszystkim w dziób zaglądać. Nie, żeby zaglądanie w dziób było dla mnie problemem, ale chodzenie z rowerem po piasku to traumatyczne przeżycie. Wysłałam zatem ratunkowy sms, że nie mogę ich znaleźć i "stoję na plaży i mrugam lampką :)", więc ekipa ratunkowa szybko mnie znalazła i doprowadziła na miejsce [dalej się nie dało? >.<].
Ognisko na plaży początkowo składało się z trzech [palących się] kadzidełek i kilku [nie palących się] mokrych gałęzi. Potem towarzystwo rozpaliło jakieś maleństwo, w widoczny sposób przypominające nawet ogień.
A potem przyszedł samiec alfa [znaczy się jak zwykle ja] i kilkadziesiąt metrów za ogniskiem znalazł [i przytaszczył] stertę drewna do połamania i spalenia. I nagle ogieniek stał się ogniskiem. A ja Hestią, jako strażniczka tegoż.
W wyniku roztrzepania i siania rzeczami przez jedno pijane nieszczęście, w ramach poszukiwań znalazłam niczyją zapalniczkę. Janusz znalazł dwie. Przedmiotu poszukiwań natomiast nie znalazł nikt. Drodzy państwo, pić trzeba co? Umieć!
Z zabawnych historii - przyszła sobie Asia, jako koleżanka Pauliny, nie znająca zbytnio reszty. Przyszedł sobie Janusz, jako znajomy innego gościa, poza nim nieznający nikogo [łącznie z solenizantką]. Oboje to z resztą przesympatyczne stworzenia. Po godzinie rozmowy okazało się, że są spokrewnieni. "To ty jesteś tą częścią rodziny, z którą nie utrzymujemy kontaktu!" Komuś się nagle drzewo genealogiczne uzupełni ;)
Impreza płynnie przeszła z błazeńskich wygłupów przez plotki po rozmowy. I wszyscy byli zadowoleni i dobrze się bawili. Z małymi wyjątkami, o których pisałam wcześniej. ;)
Czy można by zorganizować skup butelek, tak jak się skupuje złom? Żadnych puszek nie ma, bo po plaży chodzą panowie Stasio z Zenkiem i wszystko zbierają. Gdyby butelki również były coś warte - o ile czyściej by było!
A tak - pełno butelek i porozbijanego szkła, bo pomyłki ewolucji nie nauczyły się sprzątać po sobie. Z całego serca życzę im takiego szkła wbitego w tyłek, podczas jakiegoś pokątnego uprawiania seksu w krzakach.
Do domu wróciłam bogatsza o dwie działające zapalniczki, piasek w różnych kłopotliwych miejscach [opony] i popiół w jeszcze gorszych.
A następnego dnia jadę sobie windą z rowerem jak zwykle pionowo, przednie koło przy twarzy... Taaakie szkło w oponie! Szczęście, że mi nie przebiło dętki w drodze z ogniska. Wyjęłam je szybko kluczem i chyba więcej nie ma.
Ognisko na plaży początkowo składało się z trzech [palących się] kadzidełek i kilku [nie palących się] mokrych gałęzi. Potem towarzystwo rozpaliło jakieś maleństwo, w widoczny sposób przypominające nawet ogień.
A potem przyszedł samiec alfa [znaczy się jak zwykle ja] i kilkadziesiąt metrów za ogniskiem znalazł [i przytaszczył] stertę drewna do połamania i spalenia. I nagle ogieniek stał się ogniskiem. A ja Hestią, jako strażniczka tegoż.
W wyniku roztrzepania i siania rzeczami przez jedno pijane nieszczęście, w ramach poszukiwań znalazłam niczyją zapalniczkę. Janusz znalazł dwie. Przedmiotu poszukiwań natomiast nie znalazł nikt. Drodzy państwo, pić trzeba co? Umieć!
Z zabawnych historii - przyszła sobie Asia, jako koleżanka Pauliny, nie znająca zbytnio reszty. Przyszedł sobie Janusz, jako znajomy innego gościa, poza nim nieznający nikogo [łącznie z solenizantką]. Oboje to z resztą przesympatyczne stworzenia. Po godzinie rozmowy okazało się, że są spokrewnieni. "To ty jesteś tą częścią rodziny, z którą nie utrzymujemy kontaktu!" Komuś się nagle drzewo genealogiczne uzupełni ;)
Impreza płynnie przeszła z błazeńskich wygłupów przez plotki po rozmowy. I wszyscy byli zadowoleni i dobrze się bawili. Z małymi wyjątkami, o których pisałam wcześniej. ;)
Czy można by zorganizować skup butelek, tak jak się skupuje złom? Żadnych puszek nie ma, bo po plaży chodzą panowie Stasio z Zenkiem i wszystko zbierają. Gdyby butelki również były coś warte - o ile czyściej by było!
A tak - pełno butelek i porozbijanego szkła, bo pomyłki ewolucji nie nauczyły się sprzątać po sobie. Z całego serca życzę im takiego szkła wbitego w tyłek, podczas jakiegoś pokątnego uprawiania seksu w krzakach.
Do domu wróciłam bogatsza o dwie działające zapalniczki, piasek w różnych kłopotliwych miejscach [opony] i popiół w jeszcze gorszych.
A następnego dnia jadę sobie windą z rowerem jak zwykle pionowo, przednie koło przy twarzy... Taaakie szkło w oponie! Szczęście, że mi nie przebiło dętki w drodze z ogniska. Wyjęłam je szybko kluczem i chyba więcej nie ma.
- DST 14.00km
- Czas 00:40
- VAVG 21.00km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Rodzice, Vampi
Dzień pod znakiem bilardu, jabłek, ciasta z jabłkami i gotyku.
Pojechaliśmy do cioci po jabłka, bo wyjątkowo jej obrodziły i była chętna do podzielenia się. Jako, że planowaliśmy wracać z ładunkiem, to nie pojechaliśmy jak cywilizowani ludzie, tylko samochodem.
Ciocia zwykle częstuje nas jakimś ciastem, tym razem była to szarlotka. Chwalę Matkę Naturę za moją figurę i przemianę materii, bo znów objadłam się do granic akceptowanych towarzysko i znów mi to nie zaszkodzi na urodę :D
Potem rodzina zeszła na nudne tematy, więc uciekłyśmy z siostra na górę, pograć w bilard. Tak to jest, jak pasjonat sam projektował dom - na poddaszu mieści się stół bilardowy. Rzecz nie do zrobienia, zdaniem majstra i fachowców, ale wujek wiedział lepiej. To akurat częste. Projekt sprawdził się - i to już pewnie majstra zdziwiło ;)
Tak więc pograłyśmy sobie, z braku dorosłych mogąc grać na własnych, radosnych zasadach. Bawiłyśmy się świetnie.
Ja: O, masz ładny wózek.
Siostra: Tia, próbuję trafić w bilę.
Ja: Ale spójrz - białą w fioletową, fioletową w czerwoną i ją do łuzy.
Sis: Próbuję trafić białą w fioletową!
Co zabawne - zrobiła ten wózek ^.^
A co się naśmiałysmy i nakomentowałyśmy, to nasze. Czasami, przy niesprzyjającym układzie na stole, trzeba dokonywać cudów ekwilibrystyki, żeby złożyć się do strzału. Siostra prawie do Hogwartu się wybrała, przekładając ręce i nogi nad kijem tak, że w końcu dosiadała go jak miotłę :D
A wieczorem znów Vampiriada. Tym razem testowałam nowe połączenie krótkiej, obcisłej spódniczki z wysokimi obcasami. Kto nie widział, niech żałuje. ;) A kto widział - siałam spustoszenie w sercach i przyległościach, z naciskiem na przyległości ;)
O, kawałek mnie ;)
A tu nawet ja z przodu ;)
Dowiedziałam się wtedy co oznacza bycie konserwatystą obyczajowym. Otóż jest to bycie pół-kryptoliberałem i pół-hipokrytą ^.^ A niech jeszcze palnie jakąś głupotę... ;)
Pojechaliśmy do cioci po jabłka, bo wyjątkowo jej obrodziły i była chętna do podzielenia się. Jako, że planowaliśmy wracać z ładunkiem, to nie pojechaliśmy jak cywilizowani ludzie, tylko samochodem.
Ciocia zwykle częstuje nas jakimś ciastem, tym razem była to szarlotka. Chwalę Matkę Naturę za moją figurę i przemianę materii, bo znów objadłam się do granic akceptowanych towarzysko i znów mi to nie zaszkodzi na urodę :D
Potem rodzina zeszła na nudne tematy, więc uciekłyśmy z siostra na górę, pograć w bilard. Tak to jest, jak pasjonat sam projektował dom - na poddaszu mieści się stół bilardowy. Rzecz nie do zrobienia, zdaniem majstra i fachowców, ale wujek wiedział lepiej. To akurat częste. Projekt sprawdził się - i to już pewnie majstra zdziwiło ;)
Tak więc pograłyśmy sobie, z braku dorosłych mogąc grać na własnych, radosnych zasadach. Bawiłyśmy się świetnie.
Ja: O, masz ładny wózek.
Siostra: Tia, próbuję trafić w bilę.
Ja: Ale spójrz - białą w fioletową, fioletową w czerwoną i ją do łuzy.
Sis: Próbuję trafić białą w fioletową!
Co zabawne - zrobiła ten wózek ^.^
A co się naśmiałysmy i nakomentowałyśmy, to nasze. Czasami, przy niesprzyjającym układzie na stole, trzeba dokonywać cudów ekwilibrystyki, żeby złożyć się do strzału. Siostra prawie do Hogwartu się wybrała, przekładając ręce i nogi nad kijem tak, że w końcu dosiadała go jak miotłę :D
A wieczorem znów Vampiriada. Tym razem testowałam nowe połączenie krótkiej, obcisłej spódniczki z wysokimi obcasami. Kto nie widział, niech żałuje. ;) A kto widział - siałam spustoszenie w sercach i przyległościach, z naciskiem na przyległości ;)
O, kawałek mnie ;)
A tu nawet ja z przodu ;)
Dowiedziałam się wtedy co oznacza bycie konserwatystą obyczajowym. Otóż jest to bycie pół-kryptoliberałem i pół-hipokrytą ^.^ A niech jeszcze palnie jakąś głupotę... ;)
- DST 30.00km
- Czas 01:30
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 7 września 2012
Kategoria impreza
Adrian pizza
To, co zwykle, tam, gdzie zwykle.
Zabrałam się za pizzę.
Wersja Adriana: - Kto chce pomóc Savil z pizzą?
Wersja moja: Złapać najbliżej stojącą osobę, wciągnąć do kuchni, dać jej ser, tarkę i miskę i kazać działać. Padło na Kamyka. Jak się okazało - bierny opór przegrywa z aktywnym uporem ;)
Tarcie sera - tego się nie da na trzeźwo.
Humory dopisywały.
Po dwóch koślawych pizzach przyszła profesjonalistka i pokazała wszystkim, jak to się robi.
Żaba czy Spiderman?
Niektórzy nie mają żadnego szacunku dla kucharzenia i domagają się książeczki - tu i teraz.
Gdzie kucharek sześć - tam jest wesoło.
Osobiście pilnowałam, żeby ostre papryczki były tylko na połowie pizzy ;)
Fascynująca zabawka, w której trzeba było przeprowadzić kulki na sam dół. Coś akurat dla poważnych i dorosłych ludzi, jakimi jesteśmy. Wszyscy przeszli ;)
Robię zdjęcie Ani robiącej zdjęcia Studenta robiącego zdjęcie butelek piwa.
Zjedliśmy, wypiliśmy, niedobitki posiedziały do 2 w nocy i w obliczu rozbierającego się do snu pana domu poszły sobie grzecznie ;)
Zabrałam się za pizzę.
Wersja Adriana: - Kto chce pomóc Savil z pizzą?
Wersja moja: Złapać najbliżej stojącą osobę, wciągnąć do kuchni, dać jej ser, tarkę i miskę i kazać działać. Padło na Kamyka. Jak się okazało - bierny opór przegrywa z aktywnym uporem ;)
Tarcie sera - tego się nie da na trzeźwo.
Humory dopisywały.
Po dwóch koślawych pizzach przyszła profesjonalistka i pokazała wszystkim, jak to się robi.
Żaba czy Spiderman?
Niektórzy nie mają żadnego szacunku dla kucharzenia i domagają się książeczki - tu i teraz.
Gdzie kucharek sześć - tam jest wesoło.
Osobiście pilnowałam, żeby ostre papryczki były tylko na połowie pizzy ;)
Fascynująca zabawka, w której trzeba było przeprowadzić kulki na sam dół. Coś akurat dla poważnych i dorosłych ludzi, jakimi jesteśmy. Wszyscy przeszli ;)
Robię zdjęcie Ani robiącej zdjęcia Studenta robiącego zdjęcie butelek piwa.
Zjedliśmy, wypiliśmy, niedobitki posiedziały do 2 w nocy i w obliczu rozbierającego się do snu pana domu poszły sobie grzecznie ;)
- DST 20.00km
- Czas 01:00
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 6 września 2012
Kategoria impreza
Królikarnia, CR
Najpierw spotkanie na Mokotowie. Koło któregoś sklepu stały sobie zaparkowane przy stojaku takie oto rzeczy ^.^
A potem do CR na karaoke - mój pierwszy występ ^.^ Nie mam pojęcia jak mi poszło, bo odsłuch był tak fatalny, że wcale siebie nie słyszałam. A publiczność była częściowo pijana, więc nieobiektywna ;)
Człowiek przyjmujący zapisy trochę się zdziwił, kiedy zgłosiłam Where the wild roses grow. "Sama?" Ano tak, śpiewam drugim altem, więc niska partia Nicka Cave'a jest dla mnie akurat. A Kylie z kolei śpiewa nie za wysoko.
Planuję pośpiewać samodzielnie jeszcze parę takich duetów ^.^
A potem do CR na karaoke - mój pierwszy występ ^.^ Nie mam pojęcia jak mi poszło, bo odsłuch był tak fatalny, że wcale siebie nie słyszałam. A publiczność była częściowo pijana, więc nieobiektywna ;)
Człowiek przyjmujący zapisy trochę się zdziwił, kiedy zgłosiłam Where the wild roses grow. "Sama?" Ano tak, śpiewam drugim altem, więc niska partia Nicka Cave'a jest dla mnie akurat. A Kylie z kolei śpiewa nie za wysoko.
Planuję pośpiewać samodzielnie jeszcze parę takich duetów ^.^
- DST 30.00km
- Czas 01:30
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze