Informacje

  • Wszystkie kilometry: 8003.74 km
  • Km w terenie: 0.00 km (0.00%)
  • Czas na rowerze: 18d 08h 07m
  • Prędkość średnia: 18.13 km/h
  • Suma w górę: 60 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Savil.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Niedziela, 30 września 2012 Kategoria zakupy

Reduta, ciasto bananowe

Jakieś dwa stare banany pokutowały sobie w kąciku kuchni. A mnie naszło na ciasto. Takie łatwe, szybkie, z rzeczy, które mam pod ręką. W niedzielę wieczorem.
Lubię takie wieczory, kiedy włączam radio, wyciągam garnek [nie mam miski do ciasta] i mieszam szybko wszystko ze sobą, bo tylko tyle wymaga ciasto.
Przepis wzięłam od nieocenionej Liski z White Plate, zmodyfikowawszy go nieco, jak zwykle. Ciasto wyszło rewelacyjne!


Przepis oryginalny:
Ciasto bananowe - Banana bread

4 bardzo dojrzałe banany
150 g brązowego cukru
1 jajko, rozbełtane
75 g miękkiego masła
1 cukier waniliowy
170 g mąki
szczypta soli
1 łyżeczka sody

Piekarnik nagrzać do 180 st C.
Podłużną formę o długości 23 cm posmarować masłem i posypać tartą bułką lub mąką.
Banany rozgnieść widelcem, połączyć z cukrem, jajkiem, masłem i wanilią.
Mąkę wymieszać z solą i sodą i dodać do bananów. Dokładnie wymieszać.
Wlać do formy, wstawić do piekarnika i piec godzinę.
Ciasto początkowo rośnie bardzo opornie, nie należy się tym przejmować. Później powinno wypełnić całą blachę.
Po upieczeniu ostudzić w formie.

Wersja moja:

2 banany, bo tyle miałam
zwykły cukier, 1 szklanka
1 i ½ szklanki mąki
zamiast masła olej [bo miałam]
4 kostki pokrojonej drobno czekolady [jakaś stara z dna lodówki]

Formę posmarowałam olejem [masło mi się akurat skończyło] – wacik kosmetyczny moczymy w oleju i smarujemy blachę, szybkie i wygodne.
Ciasto rośnie od razu.
Po 45 minutach sprawdzić patyczkiem – moje było gotowe.
Uwaga, wychodzi bardzo słodkie. Jeśli ktoś woli mniej - dać mniej cukru.
  • DST 5.70km
  • Czas 00:17
  • VAVG 20.12km/h
  • Sprzęt Moja
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Owszem, spółkowanie miało swój urok, chociaż to tylko jedno słowo, a potrzeb - morze ;)

Co do obcych imion - zgadzam się, potworki. Nie wiem, co gorsze, spolszczone czy oryginalne. ale chyba spolszczone.
Kiedy jedno z rodziców jest cudzoziemcem, można wybaczyć Jessicę Malinowską, ale tylko wtedy.

Co do ksywek w internecie - nie kompleksy, tylko bohaterowie czegoś [Savil to bohaterka książki, do której to postaci jestem podobna z charakteru] czy brzmienie. Ja na przykład bardzo lubię tureckie słowa i uważam, że z nich są dobre imiona. Obstrukcja obsługi po turecku to niewyczerpane źródło natchnienia dla postaci do gier RPG :D
Savil
- 22:31 czwartek, 4 października 2012 | linkuj
"Spółkować" było neutralne, finezyjne, rzutkie, chybkie i ogólnie. ;)

Najbardziej mnie drażni moda na angielskie imiona, połączenia typu:
Dżesika Skrzypczak czy Brajan Kowalski to najgorsze potworki językowe, imho. ;)
Albo dobieranie obcych imion do obcobrzmiących nazwisk..
I ta totalna niechęć do imion i ogólnie słownictwa staropolskiego..chociażby internetowe nicki (sic!) - 90% po angielsku...że co, że bardziej na światowego i wykształconego się wygląda?
Dobrowolne wyzuwanie się części tożsamości.. zakompleksienie, czy co?

O ile można czasem pobawić się potworkami typu "fejs", "zabukować" itd., o tyle w poważnych zastosowaniach to już budzi mą trwogę. ;)
mors
- 16:12 czwartek, 4 października 2012 | linkuj
> Nie zgodzę się, że wszystko brzmi lepiej po angielsku.
"Bikers'' Club Warsaw" brzmi lepiej niż "Klub Rowerowy Warszawa". Piosenki brzmią lepiej. Weź sobie piosenkę którejś tam laski o parasolce. "Umbrella ella ella ella", chyba tak szedł refren. Po polsku? Czy ktoś Ci wypuści piosenkę "Parasolka olka olka olka"? Mam szukać dalej? Otwierać książkę telefoniczną i szukać po nazwach firm? Dlaczego do fryzjera chodzi się na "styling", a spa oferują masaż w wersji "full body"?

> Język ewoluuje od początków powstania, nie można powiedzieć, że został stworzony, to nie esperanto.
Miałem na myśli "bycie stworzonym do czegoś", tak jak w zdaniu "Ze swoim wzrostem wydaje się być stworzony do gry jako atakujący".

> Po angielsku można rozmawiać o seksie neutralnie.
> Po polsku będzie się brzmiało: medycznie [penis, wagina], wulgarnie [p****, ch**], albo infantylnie [cipka, siusiak]. Nie ma neutralnych słów.
To juz chyba nie wina języka, tylko ludzi, którzy nie potrafią bez skrępowania rozmawiać o tym. Dla mnie te "medyczne" są właśnie neutralne.
A właśnie, a propos neutralności: weźmy angielskie przekleństwa. Oni nawet nie potrafią przeklinać porządnie. Delikatny polski "skurczybyk" jest mocniejszy od ich "motherfucker".
Hipek
- 15:11 czwartek, 4 października 2012 | linkuj
Nie zgodzę się, że wszystko brzmi lepiej po angielsku.
Język ewoluuje od początków powstania, nie można powiedzieć, że został stworzony, to nie esperanto.

Po angielsku można rozmawiać o seksie neutralnie. Po polsku będzie się brzmiało: medycznie [penis, wagina], wulgarnie [p****, ch**], albo infantylnie [cipka, siusiak]. Nie ma neutralnych słów.
Druga lepsza rzecz po angielsku to nazwy zespołów. Ale tylko dlatego, że nie jest to nasz ojczysty język i wciąż jest pewne poczucie obcości. Dzięki temu Nightwish nie brzmi tak pretensjonalnie jak Nocne Życzenie, a Dead Can Dance jest zwyklejsze niż Martwi Mogą Tańczyć XD

Polski jest z kolei lepszy do zdrobnień, zgrubień i nadawania ładunku emocjonalnego. Ma też dużo swobodniejszą gramatykę [kolejność słów] i bardziej zrozumiałe przecinki [anglojęzyczni się ich chyba boją, przez co czasem trudno jest zrozumieć dłuższe zdanie].
Savil
- 14:22 czwartek, 4 października 2012 | linkuj
Ja też nie spolszczam, chociaż odmieniam. Jakoś rażą mnie potworki typu "iwent", "spredszyt", "zaczekować" czy "zakomitować". W stosunku do tego ostatniego używam "zacommitować", ale to, jak wspominałem, slangowo (gdybym spróbował napisać to po polsku, czyli np. "zatwierdzić transakcję", zaraz miałbym telefon z pytaniami).

A "załamka" to był pierwszy przykład z brzegu. Nie używam fejspalma ;) na co dzień, więc i też nie chce mi się szukać zamienników.

Terminologia seksualna po angielsku brzmi lepiej? Po angielsku wszystko brzmi lepiej. Moim zdaniem jest to język stworzony do bycia językiem całego świata i wyrugowania łaciny w ramach dokumentacji medycznej, czy gdzie tam jeszcze się jej używa. Zdarza mi się wielokrotnie oglądać kreskówki z polskim i angielskim dubbingiem i o ile polski język jest niewiarygodnie wręcz miękki i aż zachęca do słowotwórstwa, zadziwiając mnogością i barwnością wypowiedzi, o tyle angielski jest suchy do bólu, jakbym słuchał kogoś na zajęciach z angielskiego, mówiącego jedynymi słusznymi słowami...
Hipek
- 14:07 czwartek, 4 października 2012 | linkuj
Ok, "facebook" odmieniam i piszę na facebooku, ale dlatego, że to nazwa własna.
Savil
- 13:08 czwartek, 4 października 2012 | linkuj
A to inna sprawa, że faktycznie beztrosko mieszam oba języki. Lubię polski, lubię angielski, nie lubię się ograniczać.

Ja z kolei nie znoszę spolszczania słów angielskich. Albo swoje, albo obce. A nie tworzenie eventów czy rozpatrywanie case''ów. Jeśli event, to we make it, jeśli tworzymy, to wydarzenie. W ostateczności stosować obce bez odmiany.
Tak jak facebook to facebook i nie przyjmuję wersji "fejsbuk", bleh :/

"Załamka" jakoś mi nie brzmi, zbyt gimnazjalnie się kojarzy. A ja jestem jeszcze sprzed gimnazjów, jak Ty :)

Po angielsku na przykład cała terminologia seksualna brzmi lepiej. Bo w polskim mamy albo medyczną, albo wulgarną.

Ale ile osób tyle gustów. Na pogorszenie młodzieży i jej degrengoladę narzekano już wcześniej. Zaczął Platon ;)
Savil
- 13:06 czwartek, 4 października 2012 | linkuj
Pierwsze z brzegu słowo zastępujące "facepalma": "załamka". Tak, wiem, że to nie to samo, bo obrazki z kotem co paczy w internecie, z Pickardem (tak się nazywał ten ze Star Treka?), bo angielski, bo nie polski i bla, bla, bla... Ale przetłumaczyć można. Zgrabnie i z sensem, moim zdaniem.

Nie wiem, jakim cudem "too late" użyte przez Ciebie gdzieś niżej w komentarza oddaje pełniej sens Twojej wypowiedzi, a "za późno" już nie. Dalej uważam, że to zastępowanie, nie uzupełnianie.

Żeby nie było: wiem, że po angielsku od razu wszystko lepiej brzmi, a po polsku jakoś tak przaśnie, ale jakoś nie mogę się przekonać. Za stary jestem chyba i powinienem już zacząć narzekać na "tę młodzież"... gdyby nie to, że w większości uszy me kaleczy "młodzież" w moim wieku...

Wyjątek robię dla wszelkich slangów zawodowych, sam posługuję się takim, bo bez makaronizowania daleko byśmy nie zajechali.
Hipek
- 12:05 czwartek, 4 października 2012 | linkuj
Używam tego języka, który akurat najlepiej przekazuje sens mojej wypowiedzi. Słowa "facepalm" też nie ma w polskim, więc używamy angielskiego. W którym z kolei nie ma słów "aż" i "zdążyć". I tak dalej. To nie zastępowanie, to dodawanie.
Savil
- 11:43 czwartek, 4 października 2012 | linkuj
Savil:
Z tym "memem i cytatem" to... jakby tu to ująć... o, już wiem. FACEPALM!
Przypomina mi się "Rok 1984" i tamtejsza nowomowa...

Mors:
Ciacha Ci nie zgarnę, a nagle też mnie przestało interesować, jak to jest chędożyć kota po angielsku...
Hipek
- 07:10 czwartek, 4 października 2012 | linkuj
Mors - ja nie chędożę po angielsku ;)

A co do kota... :3
Savil
- 22:23 środa, 3 października 2012 | linkuj
H.99: jak masz wystarczająco słodyczy, to po co tu klikasz? ;)
W sensie że ciacho mi zgarniesz. ;))

Savil: spróbuj oddać "chędożenie" w angielszczyźnie. ;)

PS. ja się zwracam per "dziecko" do mojego kota :) oczywiście tylko wtedy, gdy UDAJE biedne, małe i niewinne niewiniątko. :)

mors
- 21:55 środa, 3 października 2012 | linkuj
O, to o słodyczy było urocze :)

A ubieram w angielszczyznę, bo po prostu używam memu, cytatu. I lubię angielski.
Tak jak "whatever" to nie to samo co "cokolwiek".
Savil
- 17:43 środa, 3 października 2012 | linkuj
Mam wystarczająco słodyczy w życiu, ciast mi nie potrzeba.

Nie rozumiem jednak, po kiego diabła ubierasz w angielszczyznę zgrabne, ładne polskie zdania ... :(
Hipek
- 14:37 środa, 3 października 2012 | linkuj
Hipku - no skoro dajecie radę, to najważniejsze. Ale bez ciasta, to smutne ;)

Morsie - taki już mam instynkt opiekuńczy wobec stworzeń, którym współczuję ;)
Ochędożania? Chędożysz przestrzeń? You''re doing it wrong... ;)

Poniżyć, mnie? Not enough mana, chyba z Żyrafy ;)
Savil
- 14:14 środa, 3 października 2012 | linkuj
A ja z kolei cierpię na nadmiar przestrzeni w domu i wokół (ogrzewanie, ochędożanie...).
Savil, co Ty tak cięgiem z tymi "biednymi dziećmi"? ;p i to jeszcze do starszych od Siebie. ;p
I nie czuj się tak wzruszona, skoro chciałbym Cię poniżyć.
<żart!>
mors
- 15:43 wtorek, 2 października 2012 | linkuj
Piekarnik mógłbym naprawić, ale mam ważniejsze rzeczy niż to. Na mikrofalówkę też może znalazłbym miejsce, ale nie chce mi się robić przemeblowania w kuchni. :)

A co do mieszkania: kawalerka jest niewielka, gratów sporo, kwestię porządku rozwiązałaby pewnie jakaś fajna, superpojemna szafa, ale ani mi się nie chce inwestować, ani właściciel pewnie nie będzie się do tego palił.

Dajemy radę :)
Hipek
- 14:41 wtorek, 2 października 2012 | linkuj
Nie masz działającego piekarnika, mikrofalówki, miejsca na nią... Straszne :)

A co do prodiża - wiele osób nie wie, co to jest prodiż czy makutra, więc zapytana tłumaczę :)
Savil
- 14:32 wtorek, 2 października 2012 | linkuj
...
...
...
Wiem, co to jest prodiż. ;)

A dlaczego w jaskini?
Hipek
- 14:21 wtorek, 2 października 2012 | linkuj
To gdzie Ty mieszkasz, biedne dziecko, w jaskini?
Prodiż to takie metalowe, zamykane naczynie podłączane do prądu, w tym się piecze.
Savil
- 14:10 wtorek, 2 października 2012 | linkuj
Jakichś tam proczegośtamów nie mam, także i mikrofalówki. Nie miałbym nawet tego gdzie postawić; z dostępnych opcji pozostaje mi chyba balkon. :)
Hipek
- 14:04 wtorek, 2 października 2012 | linkuj
Hipku - możesz jeszcze piec w prodiżu. A jeśli nawet tego nie masz, to nie wiem, ziej ogniem? ;)

Mikrofalówkę chociaż masz?
Savil
- 13:46 wtorek, 2 października 2012 | linkuj
Aż się wziąłem i zastanowiłem nad zrobieniem tego ciasta. Składniki akurat mam w domu wszystkie.

Problem w tym, że piekarnik nie działa mi od trzech lat. :D
Hipek
- 11:38 wtorek, 2 października 2012 | linkuj
Och, czuję się wzruszona ;) Miałbyś rzadką okazję pochylania się do przywitania ze mną ;)

Freud by się przyczepił, ja tylko chichoczę w kąciku, nic nie wiedząc o Twojej długości ;)
Savil
- 23:18 poniedziałek, 1 października 2012 | linkuj
No m.in. z myślą o Tobie ją kupiłem. ;)
Używana Żyrafa: 400 zł.
Bycie ok. 55 cm powyżej Savil - bezcenne. ;)

Freud pewnie by się przyczepił tej długości ;) ale pochopnie. ;)
mors
- 23:03 poniedziałek, 1 października 2012 | linkuj
Co do mono - no na Żyrafie nawet byś mnie przerósł ;) W takim razie też zapraszam :)

Co do gugla: too late ;)
Savil
- 22:54 poniedziałek, 1 października 2012 | linkuj
Stołeczka? Najlepsza jazda byłaby na mono. ;))

Weź, bo jeszcze ktoś mnie znajdzie poprzez google`a. ;)
mors
- 22:21 poniedziałek, 1 października 2012 | linkuj
Ciebie też mogę zaprosić ;)
Gdybyś nie stanął na wysokości zadania, możesz użyć stołeczka ;)
Jesteś panną? Znaczy nie masz męża. Nie martw się, może jeszcze znajdziesz ;)
Savil
- 22:03 poniedziałek, 1 października 2012 | linkuj
Bo Maratonkę to zapraszałaś ;p więc jej się chce. ;)))
Chociaż nie wiem, czy bym stanął na wysokości zadania (nieźle to wyszło... :> ) bo z pannami mam wspólny tylko znak zodiaku. ;) I stan cywilny. ;)
mors
- 21:43 poniedziałek, 1 października 2012 | linkuj
Kawałek odkroiłam dla siebie, czytelnicy są daleko. Ale Maratonka ma mnie kiedyś odwiedzić, może i Tobie się zachce? ;)

Widziałam literówkę i bardzo mi się spodobała ^.^
Savil
- 21:17 poniedziałek, 1 października 2012 | linkuj
CzytelnikÓW? A kawałek odkroiłaś jeden?
Ja schrupię, a następni po mnie to co?

W McGyverze za pierwszym razem zrobiłem literówkę - Freud by się pewnie przyczepił. ;)
mors
- 20:28 poniedziałek, 1 października 2012 | linkuj
Do ciasta konieczne są banany bardzo dojrzałe, żeby były słodkie i nie chrupały.

Ha, McGiveryzm stosuję z powodzeniem w różnych dziedzinach życia :)

Wycieczka była krótka i po zwykłe zakupy jedzeniowe, nie było czego opisywać. A jak już się ma czytelników, to wypadałoby o nich dbać ;)
Savil
- 19:55 poniedziałek, 1 października 2012 | linkuj
Oryginalna wycieczka. ;)
Zastępujesz te produkty niczym przysłowiowy McGayver ;D
Ciasto na oko wygląda bardzo ponuro i "smutno" - zwłaszcza jak na Ciebie. ;)

PS. stare banany? Wyłącznie na śmietnik... o_O
mors
- 19:22 poniedziałek, 1 października 2012 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ajesz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl