Środa, 31 października 2012
Kategoria dom
Wawrzyszew, dom, kino
Samhain, czas odwiedzić groby. Ostatniego dnia października po zachodzie słońca zaczyna się święto zmarłych. Tego dnia, tej nocy zasłona między światem żywych i umarłych jest najcieńsza. Przynosimy zmarłym kwiaty w prezencie i palimy ognie, symbol życia, pamięci i duszy.
Ta pogańska tradycja sięga kilku tysięcy lat i wciąż jest kultywowana. Co prawda później niektóre młode religie próbowały ją przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza, dopisując własną symbolikę, ale nie udało im się to do końca. Ludzie wciąż wiedzą, że zmarłym poświęcony jest 1 XI, a nie nowomodny wymysł, czyli Zaduszki. Samhain, czy Dziady - zaczynają się 31 X o zmroku i trwają do następnego zachodu słońca.
Pojechałam zatem na Wawrzyszew, oglądając sobie interesujące korki po drodze. [znowu jakaś Masa Krytyczna samochodów? ile można, nie nudzi im się jeszcze?]
Przystanek na skrzyżowaniu Powstańców i Conrada, świetne miejsce na zepsucie się autobusu. Stoi zatem, mruga bezradnie awaryjnymi. Za nim drugi autobus, wypuszczający pieszych na trawnik i ścieżkę dla rowerów [wybaczam mu to, bo nie ma gdzie indziej stanąć]. Za autobusem ja, za mną parę samochodów, pasem obok sunie sznur aut. Nie napisałam "jedzie", gdyż byłoby to pewnym nadużyciem, niemniej jednak porusza się do przodu. Autobus wydał, pobrał i mruga lewym kierunkowskazem, że chce wyjechać z zatoczki.
I tak sobie mruga, a samochody obok pełzną nieprzerwanym strumieniem. No pchaj się, pomyślałam, jesteś w prawie, ruszając z przystanku masz pierwszeństwo. Kierowca widać odebrał przekaz telepatyczny, albo sam uznał, że faktycznie ma prawo. A ci obok są przywiązani, jeśli nie do przepisów, to przynajmniej do swojej karoserii. Zwłaszcza, że ewentualna stłuczka byłaby z ich winy. I wreszcie po prostu zaczął jechać, a auta obok same uznały, że z wieku mu i urzędu ten zaszczyt należy, a na pewno z masy i wielkości. Śmignęłam sobie za nim i ja, mając potem do dyspozycji specjalny pas tylko dla siebie - parkowanie na jezdni to dobra rzecz dla rowerzystów :)
Na Wawrzyszewie korek, wszędzie samochody, miejsca parkingowe i nie-parkingowe pozajmowane... Biedactwa, użaliła się obłudnie Savil, przypinając rower do znaku tuż pod bramą.
Spontaniczny atak sklerozy, czyli ojej, nie mam zapałek. Na szczęście na ziemi leży jakiś patyczek [nic, że mokry], a na grobie obok pali się znicz. Bycie harcerką [kilkanaście lat temu, ale zawsze] zobowiązuje, zapaliłam swoje znicze :)
Kwiaty na grobie mocno oklapły od śniegu [leżąc promieniście i nieszczęśliwie], więc wyjęłam je z ziemi, urwałam te gałązki, które jeszcze ładnie wyglądały i wetknęłam w dwóch małych klombikach, ładnie wyszło.
Potem wstąpiłam do domu na obiad. Szybko i przelotem, bo byliśmy umówieni na rodzinne kino. Co jakiś czas mamy takie wyjście - kiedy mamie uda się nas zmusić do zgodzenia się na jakiś film i znalezienia czasu wszyscy na raz ;) W domu babcia z nieśmiertelnym pytaniem
- Ale dziś chyba już nie rowerem?
- Rowerem oczywiście, a czymże?
- I będziesz nim po cmentarzu jeździć?
- Nie, już byłam i przypięłam go przed wejściem.
- I nikt ci go nie gwizdnie?
- Mam dobre zapięcie, nie pójdzie niczym poniżej szlifierki kątowej.
Babcia zamilkła, nie do końca przekonana, ale trudno kłócić się nie wiedząc, czym właściwie jest ta szlifierka ;) I tak postęp, już nie kwestionowała pełni moich władz umysłowych [pewnie straciła nadzieję ;)].
Po obiedzie do kina, Cinema City Bemowo. Tam jeszcze grano Zakochanych w Rzymie, na których uparła się siostra [Penelope Cruz!], chciała mama [Woody Allen] i zgodził tata [wszystko mi jedno].
Przypięłam się do stojaka i rozglądam - tu sklep, tam parking, a gdzie kino? Koniec języka za przewodnika, ludzi mnóstwo.
- Przepraszam pana, czy kino jest tam? <wskazanie kierunku>
- Kino, proszę pani, to tu jest wszędzie. Ale filmy tam wyświetlają. :)
Film... cóż. Za Allenem specjalnie nie przepadam. Słoneczny Rzym byłby śliczny, gdyby nie koszmarnie skaczący obraz z kamery, aż trzeba było odwracać wzrok, tak męczyło.
Podobały mi się trzy postacie: Phyllis [żona Allena] - za zachowanie i kapitalne komentarze. Anna [Penelope], bo dostała taką rolę, że musiałaby się bardzo postarać, aby ją zepsuć. I komentator, który powinien występować w każdej komedii romantycznej. Jeden z niewielu trzeźwo oceniających sytuację, ale co z tego, skoro ten młody ciołek wcale go nie słuchał.
Potem szybko do domu i szykować się na wieczorną imprezę, Vampiriada edycja Helloween :) O niej już pisać nie będę, bo a nuż czytają to nieletni? ;)
I tak zrobiłam 37 km. Akurat potrzebowałam do dopełnienia października, żeby mieć chociaż te 500 km :)
Ta pogańska tradycja sięga kilku tysięcy lat i wciąż jest kultywowana. Co prawda później niektóre młode religie próbowały ją przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza, dopisując własną symbolikę, ale nie udało im się to do końca. Ludzie wciąż wiedzą, że zmarłym poświęcony jest 1 XI, a nie nowomodny wymysł, czyli Zaduszki. Samhain, czy Dziady - zaczynają się 31 X o zmroku i trwają do następnego zachodu słońca.
Pojechałam zatem na Wawrzyszew, oglądając sobie interesujące korki po drodze. [znowu jakaś Masa Krytyczna samochodów? ile można, nie nudzi im się jeszcze?]
Przystanek na skrzyżowaniu Powstańców i Conrada, świetne miejsce na zepsucie się autobusu. Stoi zatem, mruga bezradnie awaryjnymi. Za nim drugi autobus, wypuszczający pieszych na trawnik i ścieżkę dla rowerów [wybaczam mu to, bo nie ma gdzie indziej stanąć]. Za autobusem ja, za mną parę samochodów, pasem obok sunie sznur aut. Nie napisałam "jedzie", gdyż byłoby to pewnym nadużyciem, niemniej jednak porusza się do przodu. Autobus wydał, pobrał i mruga lewym kierunkowskazem, że chce wyjechać z zatoczki.
I tak sobie mruga, a samochody obok pełzną nieprzerwanym strumieniem. No pchaj się, pomyślałam, jesteś w prawie, ruszając z przystanku masz pierwszeństwo. Kierowca widać odebrał przekaz telepatyczny, albo sam uznał, że faktycznie ma prawo. A ci obok są przywiązani, jeśli nie do przepisów, to przynajmniej do swojej karoserii. Zwłaszcza, że ewentualna stłuczka byłaby z ich winy. I wreszcie po prostu zaczął jechać, a auta obok same uznały, że z wieku mu i urzędu ten zaszczyt należy, a na pewno z masy i wielkości. Śmignęłam sobie za nim i ja, mając potem do dyspozycji specjalny pas tylko dla siebie - parkowanie na jezdni to dobra rzecz dla rowerzystów :)
Na Wawrzyszewie korek, wszędzie samochody, miejsca parkingowe i nie-parkingowe pozajmowane... Biedactwa, użaliła się obłudnie Savil, przypinając rower do znaku tuż pod bramą.
Spontaniczny atak sklerozy, czyli ojej, nie mam zapałek. Na szczęście na ziemi leży jakiś patyczek [nic, że mokry], a na grobie obok pali się znicz. Bycie harcerką [kilkanaście lat temu, ale zawsze] zobowiązuje, zapaliłam swoje znicze :)
Kwiaty na grobie mocno oklapły od śniegu [leżąc promieniście i nieszczęśliwie], więc wyjęłam je z ziemi, urwałam te gałązki, które jeszcze ładnie wyglądały i wetknęłam w dwóch małych klombikach, ładnie wyszło.
Przesłona wspomnień© Savil
Oogrzej się w blasku© Savil
Potem wstąpiłam do domu na obiad. Szybko i przelotem, bo byliśmy umówieni na rodzinne kino. Co jakiś czas mamy takie wyjście - kiedy mamie uda się nas zmusić do zgodzenia się na jakiś film i znalezienia czasu wszyscy na raz ;) W domu babcia z nieśmiertelnym pytaniem
- Ale dziś chyba już nie rowerem?
- Rowerem oczywiście, a czymże?
- I będziesz nim po cmentarzu jeździć?
- Nie, już byłam i przypięłam go przed wejściem.
- I nikt ci go nie gwizdnie?
- Mam dobre zapięcie, nie pójdzie niczym poniżej szlifierki kątowej.
Babcia zamilkła, nie do końca przekonana, ale trudno kłócić się nie wiedząc, czym właściwie jest ta szlifierka ;) I tak postęp, już nie kwestionowała pełni moich władz umysłowych [pewnie straciła nadzieję ;)].
Po obiedzie do kina, Cinema City Bemowo. Tam jeszcze grano Zakochanych w Rzymie, na których uparła się siostra [Penelope Cruz!], chciała mama [Woody Allen] i zgodził tata [wszystko mi jedno].
Przypięłam się do stojaka i rozglądam - tu sklep, tam parking, a gdzie kino? Koniec języka za przewodnika, ludzi mnóstwo.
- Przepraszam pana, czy kino jest tam? <wskazanie kierunku>
- Kino, proszę pani, to tu jest wszędzie. Ale filmy tam wyświetlają. :)
Film... cóż. Za Allenem specjalnie nie przepadam. Słoneczny Rzym byłby śliczny, gdyby nie koszmarnie skaczący obraz z kamery, aż trzeba było odwracać wzrok, tak męczyło.
Podobały mi się trzy postacie: Phyllis [żona Allena] - za zachowanie i kapitalne komentarze. Anna [Penelope], bo dostała taką rolę, że musiałaby się bardzo postarać, aby ją zepsuć. I komentator, który powinien występować w każdej komedii romantycznej. Jeden z niewielu trzeźwo oceniających sytuację, ale co z tego, skoro ten młody ciołek wcale go nie słuchał.
Potem szybko do domu i szykować się na wieczorną imprezę, Vampiriada edycja Helloween :) O niej już pisać nie będę, bo a nuż czytają to nieletni? ;)
I tak zrobiłam 37 km. Akurat potrzebowałam do dopełnienia października, żeby mieć chociaż te 500 km :)
- DST 37.60km
- Czas 01:52
- VAVG 20.14km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Awww... Cieszę się ogromnie.
Ty natomiast jesteś moim ulubionym Cylonem.. Nie ważne, że znam z tego gatunku tylko Ciebie, gdybym znała więcej też byłabyś ulubiona. ^^'''' Kat - 00:19 sobota, 10 listopada 2012 | linkuj
Ty natomiast jesteś moim ulubionym Cylonem.. Nie ważne, że znam z tego gatunku tylko Ciebie, gdybym znała więcej też byłabyś ulubiona. ^^'''' Kat - 00:19 sobota, 10 listopada 2012 | linkuj
Dobra, dobra. Znalazłam już 3 wzmianki zdaje się o mnie. o.O
Kat - 23:54 czwartek, 8 listopada 2012 | linkuj
Tak, Savil, czytają to nieletni, nawet tacy, którzy widzieli Cię na Vampi.. xd
A przynajmniej jedna taka... ^^'''' Kat - 19:24 poniedziałek, 5 listopada 2012 | linkuj
A przynajmniej jedna taka... ^^'''' Kat - 19:24 poniedziałek, 5 listopada 2012 | linkuj
A da się od razu przejść do "i tak dalej"? Bo pogoda na rower słaba ;)
Niewe - 07:46 poniedziałek, 5 listopada 2012 | linkuj
Niewe - 07:46 poniedziałek, 5 listopada 2012 | linkuj
"Przypięłam się do stojaka i rozglądam" - foty!!112 ;)
Jak poCZebujesz jakiejś motywacji do CZaskania kilometrów, to proponuję siebie (w sensie mnie, nie Ciebie ;) ), bo zawsze jestem odrobinę przed Tobą. ;)
mors - 21:35 sobota, 3 listopada 2012 | linkuj
Komentuj
Jak poCZebujesz jakiejś motywacji do CZaskania kilometrów, to proponuję siebie (w sensie mnie, nie Ciebie ;) ), bo zawsze jestem odrobinę przed Tobą. ;)
mors - 21:35 sobota, 3 listopada 2012 | linkuj