Niedziela, 25 listopada 2012
Poznałam Morsa :) + update
Prędkość defiladowa, bo sporą część drogi przebyłam w towarzystwie, a jedno koło jedzie wolniej niż dwa. ;)
Mors dostarczył zdjęcia, więc mogę uzupełnić wpis :)
Ciekawa byłam stworzenia, z którym korespondowałam sobie od dłuższego czasu, więc zwabiłam je do siebie. :)
Umówiliśmy się na rondzie Zawiszy na chodniku jeszcze na Towarowej. I ja postanowiłam wyjechać Morsowi na spotkanie w kierunku jego jazdy, a on spontanicznie postanowił przenieść się pod hotel [nie przenosimy się pod hotel, którego tradycyjnej nazwy nie znamy! ;)]. Ale wszystko dobre, co się dobrze kończy, więc liczy się końcowe odnalezienie. Informuję przy okazji, że hotel przy Zawiszy to Sobieski, a nie Radisson, cokolwiek by sobie spece od marketingu umyślili ;)
Do mnie jechaliśmy chodnikiem [chyba pierwszy raz jechałam tamtędy chodnikiem...] z przystankiem przy biletomacie, bo trzeba było gościa wyposażyć w możliwość dotarcia do Zgierza albo Zegrza, zawsze mi się mylą. To bliższe ;)
- Jesteś normalny?
Mors na to pytanie zaniemówił i zaczął się gorączkowo zastanawiać. [żałujcie, że nie widzieliście jego miny :D] Doprecyzowałam więc miłosiernie, że chodziło mi o bilet. Morsie, pierwszy raz wtedy korzystałeś z biletomatu? ^^
Kolejnych zderzeń z rzeczywistością warszawską nie opiszę, bo już bez przesady ;) Natomiast spodobał mu się mój plakat, który uważni czytelnicy blogu pewnie zauważyli na zdjęciu z balonami ;)
Stwierdziłam, że śnieżne stworzenie trzeba rozgrzać i na kolację będą grzanki. Przy ketchupie popuściliśmy wodze fantazji i talentu. Niestety ilość jednego i drugiego była odwrotnie proporcjonalna. Znaczy pomysły mieliśmy świetne... ;)
Narysowałam Morsowi mono, żeby się cieszył. Nie jest źle, przy dużej dozie życzliwości da się w tym konstrukcie rozpoznać koło! :D
To po lewej to dzieło Morsa, żyrafa.
Natomiast ten koślawy przebieg mitozy po prawej, to moje dzieło i miało być morsem... Nawet ma kły. Jest to niestety pełnia moich talentów plastycznych ;)
Potem, jak na dzieci przystało, poprzymierzaliśmy wzajemnie swoje sprzęty - Mors prawie dotykał do pedałów, ja prawie siedziałam na mono stojąc ;)
Zdjęcia mnie nie będzie, bo ja sobie nie życzę, a zdjęcia Morsa nie będzie, bo on sobie nie życzy ;)
Przegadaliśmy większość nocy. Gdyby było lato, skończylibyśmy o świcie. Na szczęście była jesień, więc wobec ciemnego zaoknia mogliśmy udawać, że to tylko taki późny wieczór ;)
Rano zimnolubne biedactwo musiało wcześnie wyjść na szkolenie [taki pretekst przyjazdu], a ja po wypuszczeniu owego [biedactwa, nie szkolenia] mogłam spać dalej :) I tu kolejna zabawna rzecz, bo jeszcze mnie dobrze nie znał i zebrało mu się na humanitaryzm.
Wersja Savil: Mors przyszedł, powiedział żeby go wypuścić, obudziłam się, wstałam, wypuściłam.
Wersja Morsa: zbierał się kilka razy, próbował budzić parokrotnie, udało mu się za... nawet nie wiem którym razem.
Mam mocny sen. Zwłaszcza, kiedy krótko spałam, organizm walczy wtedy o odpoczynek. Jeśli ktoś bawi się w delikatność, może czekać długo ;)
Na szkolenie Mors w końcu dotarł, coś tam z niego zapamiętał [że koledzy się śmiali] i wrócił do domu.
Zobaczymy, kiedy następnym razem odważy się nawiedzić Warszawę ;)
======================================
Tak mi się przypomniało - Mors jest jak dotychczas pierwszym gościem, który był w stanie umyć się w mojej misce zwanej z uprzejmości wanną i nie zachlapać łazienki! [nawet ja tego nie potrafię... ^^']
Mors dostarczył zdjęcia, więc mogę uzupełnić wpis :)
Ciekawa byłam stworzenia, z którym korespondowałam sobie od dłuższego czasu, więc zwabiłam je do siebie. :)
Umówiliśmy się na rondzie Zawiszy na chodniku jeszcze na Towarowej. I ja postanowiłam wyjechać Morsowi na spotkanie w kierunku jego jazdy, a on spontanicznie postanowił przenieść się pod hotel [nie przenosimy się pod hotel, którego tradycyjnej nazwy nie znamy! ;)]. Ale wszystko dobre, co się dobrze kończy, więc liczy się końcowe odnalezienie. Informuję przy okazji, że hotel przy Zawiszy to Sobieski, a nie Radisson, cokolwiek by sobie spece od marketingu umyślili ;)
Do mnie jechaliśmy chodnikiem [chyba pierwszy raz jechałam tamtędy chodnikiem...] z przystankiem przy biletomacie, bo trzeba było gościa wyposażyć w możliwość dotarcia do Zgierza albo Zegrza, zawsze mi się mylą. To bliższe ;)
- Jesteś normalny?
Mors na to pytanie zaniemówił i zaczął się gorączkowo zastanawiać. [żałujcie, że nie widzieliście jego miny :D] Doprecyzowałam więc miłosiernie, że chodziło mi o bilet. Morsie, pierwszy raz wtedy korzystałeś z biletomatu? ^^
Kolejnych zderzeń z rzeczywistością warszawską nie opiszę, bo już bez przesady ;) Natomiast spodobał mu się mój plakat, który uważni czytelnicy blogu pewnie zauważyli na zdjęciu z balonami ;)
Stwierdziłam, że śnieżne stworzenie trzeba rozgrzać i na kolację będą grzanki. Przy ketchupie popuściliśmy wodze fantazji i talentu. Niestety ilość jednego i drugiego była odwrotnie proporcjonalna. Znaczy pomysły mieliśmy świetne... ;)
Savil smaruje keczupowe mono :)© mors
Narysowałam Morsowi mono, żeby się cieszył. Nie jest źle, przy dużej dozie życzliwości da się w tym konstrukcie rozpoznać koło! :D
Morsa żyrafa i Żyrafy mors ;)© mors
To po lewej to dzieło Morsa, żyrafa.
Natomiast ten koślawy przebieg mitozy po prawej, to moje dzieło i miało być morsem... Nawet ma kły. Jest to niestety pełnia moich talentów plastycznych ;)
Potem, jak na dzieci przystało, poprzymierzaliśmy wzajemnie swoje sprzęty - Mors prawie dotykał do pedałów, ja prawie siedziałam na mono stojąc ;)
Zdjęcia mnie nie będzie, bo ja sobie nie życzę, a zdjęcia Morsa nie będzie, bo on sobie nie życzy ;)
Przegadaliśmy większość nocy. Gdyby było lato, skończylibyśmy o świcie. Na szczęście była jesień, więc wobec ciemnego zaoknia mogliśmy udawać, że to tylko taki późny wieczór ;)
Rano zimnolubne biedactwo musiało wcześnie wyjść na szkolenie [taki pretekst przyjazdu], a ja po wypuszczeniu owego [biedactwa, nie szkolenia] mogłam spać dalej :) I tu kolejna zabawna rzecz, bo jeszcze mnie dobrze nie znał i zebrało mu się na humanitaryzm.
Wersja Savil: Mors przyszedł, powiedział żeby go wypuścić, obudziłam się, wstałam, wypuściłam.
Wersja Morsa: zbierał się kilka razy, próbował budzić parokrotnie, udało mu się za... nawet nie wiem którym razem.
Mam mocny sen. Zwłaszcza, kiedy krótko spałam, organizm walczy wtedy o odpoczynek. Jeśli ktoś bawi się w delikatność, może czekać długo ;)
Na szkolenie Mors w końcu dotarł, coś tam z niego zapamiętał [że koledzy się śmiali] i wrócił do domu.
Zobaczymy, kiedy następnym razem odważy się nawiedzić Warszawę ;)
======================================
Tak mi się przypomniało - Mors jest jak dotychczas pierwszym gościem, który był w stanie umyć się w mojej misce zwanej z uprzejmości wanną i nie zachlapać łazienki! [nawet ja tego nie potrafię... ^^']
- DST 4.70km
- Czas 00:25
- VAVG 11.28km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie wiem jak oswojone morsy, ale np. oswojone koty pchają się do łózka ;)
mors - 23:54 środa, 12 grudnia 2012 | linkuj
Oj tam, oj tam, że dowodem osobistym? W kieszeni "wygląda" identycznie jak karta, żaden wstyd się pomylić. ;p;p
30 kilo - no ładnie. Nawet tym mnie masakrujesz. ;)
Ale z oswojonymi stworami jest problem, na dłuższą metę.. ;>
chyba że mnie oddasz hyclom (wielorybnikom) na pożarcie. ;)
mors - 21:52 środa, 12 grudnia 2012 | linkuj
30 kilo - no ładnie. Nawet tym mnie masakrujesz. ;)
Ale z oswojonymi stworami jest problem, na dłuższą metę.. ;>
chyba że mnie oddasz hyclom (wielorybnikom) na pożarcie. ;)
mors - 21:52 środa, 12 grudnia 2012 | linkuj
Mistrzowskie zepsucie atmosfery, zwłaszcza, że w starym, listopadowym wpisie.
Imponujące wręcz.
Savil, a nie boisz się konsekwencji oswojenia? ;)
mors - 15:48 środa, 12 grudnia 2012 | linkuj
Imponujące wręcz.
Savil, a nie boisz się konsekwencji oswojenia? ;)
mors - 15:48 środa, 12 grudnia 2012 | linkuj
Cóż, wszystko, co robisz, jest na wysokim poziomie. Z definicji. ;)
mors - 01:56 środa, 12 grudnia 2012 | linkuj
I znów z tym kątem, ziś ;]
A po co wredna? Jest Ci miło jak jest niemiło? ;> mors - 01:43 środa, 12 grudnia 2012 | linkuj
A po co wredna? Jest Ci miło jak jest niemiło? ;> mors - 01:43 środa, 12 grudnia 2012 | linkuj
Tak myślałem, że to tylko sztuczna uprzejmość. ;p
No bo jezdeś niedobra ;p
Ale i zarazem dobra. ;p
Trochę coś jak trzynastolatki.. ;p
Potrząchanie za ramię jest zbyt mainstreamowe. ;)
mors - 17:51 wtorek, 11 grudnia 2012 | linkuj
No bo jezdeś niedobra ;p
Ale i zarazem dobra. ;p
Trochę coś jak trzynastolatki.. ;p
Potrząchanie za ramię jest zbyt mainstreamowe. ;)
mors - 17:51 wtorek, 11 grudnia 2012 | linkuj
Uff, chyba nikogo postronnego tu nie ma.. ;)
Chociaż spodziewałem się więcej szydery ;] czyżby jakiś słabszy dzień? ;)
Prawie całą treść powieliłaś z mojego wpisu ;p
Np. nie wspomniałaś, o fruwaniu i pływaniu na mono. ;)
ZTCP to keczubrazki ja wymyśliłem, i zamianę rowerów też.
Tak więc nie wiem, kto tu miał problemy z inicjatywą ;p nie byłoby o czym pisać, gdybym tego nie wymyślił. ;p
Fakt, że przejęłaś inicjatywę później, w obszarach hm.. zupełnie nierowerowych ;) no ale wpis byłby łysy jak kolano. ;)
Dobrze, że chociaż keczupłapka przeszła cenzurę. ;p
PS. biletomaty? Użyłem kilkukrotnie, 10 lat temu. Wtedy były opcje:
- jestem normalny
- jestem nienormalny ;p
- ja tu tylko sprzątam ;)
A w Wawie?
- zrobimy to w 5 minut
- zrobimy to w godzinę
- zrobię wszystko
itd. itp. ;p
Cały czas myślę jak Cię budzić na przyszłość.. ;)
Jak nic ciekawego nie wymyślę, to najwyżej będę do samego rana Cię męczył. ;) mors - 22:57 poniedziałek, 10 grudnia 2012 | linkuj
Chociaż spodziewałem się więcej szydery ;] czyżby jakiś słabszy dzień? ;)
Prawie całą treść powieliłaś z mojego wpisu ;p
Np. nie wspomniałaś, o fruwaniu i pływaniu na mono. ;)
ZTCP to keczubrazki ja wymyśliłem, i zamianę rowerów też.
Tak więc nie wiem, kto tu miał problemy z inicjatywą ;p nie byłoby o czym pisać, gdybym tego nie wymyślił. ;p
Fakt, że przejęłaś inicjatywę później, w obszarach hm.. zupełnie nierowerowych ;) no ale wpis byłby łysy jak kolano. ;)
Dobrze, że chociaż keczupłapka przeszła cenzurę. ;p
PS. biletomaty? Użyłem kilkukrotnie, 10 lat temu. Wtedy były opcje:
- jestem normalny
- jestem nienormalny ;p
- ja tu tylko sprzątam ;)
A w Wawie?
- zrobimy to w 5 minut
- zrobimy to w godzinę
- zrobię wszystko
itd. itp. ;p
Cały czas myślę jak Cię budzić na przyszłość.. ;)
Jak nic ciekawego nie wymyślę, to najwyżej będę do samego rana Cię męczył. ;) mors - 22:57 poniedziałek, 10 grudnia 2012 | linkuj
Ale negatywny początek.. mogłaś napisać "prędkość wyjątkowa, bo..." ;p
Zdjęcia wkrótce na moim blogu, jak się ogarnę.
Czyli nieprędko. ;) mors - 04:56 wtorek, 27 listopada 2012 | linkuj
Komentuj
Zdjęcia wkrótce na moim blogu, jak się ogarnę.
Czyli nieprędko. ;) mors - 04:56 wtorek, 27 listopada 2012 | linkuj