Niedziela, 6 stycznia 2013
Kategoria dom
Dom
Dzień wolny, bo jak wiadomo wielkie święto jest. Wreszcie chrześcijanie mają coś własnego, nie zabranego poganom ;)
Pojechałam zatem do rodziców, jak zwykle w weekend, kiedy mogę.
Po drodze zahaczyłam o WAT, mając nadzieję obejrzeć końcówkę biegu, który się tam odbywał, i uściskać znajomego. Bieg niestety był nieuprzejmy skończyć się wcześniej niż myślałam. Co oni tak gnali, gonił ich kto? :/
Nie mogłam pojechać na godzinę startu, bo musiałam odespać u-Jojkowe szaleństwa ;)
Skoro już skręciłam, to pojechałam sobie tamtejszymi małymi uliczkami, bardzo lubię małe uliczki. I dróżki. A dróżka odchodząca od uliczki to już pełnia szczęścia ;)
Tu widok na WAT. W rzeczywistości świat był ciut bardziej kolorowy, ale Nikita uznała, że tak będzie lepiej. Potem trochę zmieniłam jej ustawienia.
Widok w drugą stronę. Przyznaję, trochę oszukałam z ustawieniami, żeby było cieplejsze. W związku z tym żadne z nich nie przedstawia stanu faktycznego :D
Ulicą Einsteina pojechałam do końca, potem skręciłam w lewo w las. Pojawiły się tam nagle tabliczki, że to teren wojskowy i że nie można. Jako, że napisy owe w żaden sposób nie utrudniają przejścia, a ja chodziłam tamtędy już prawie 30 lat temu, postanowiłam owe znaki uprzejmie przeoczyć. I'm such a bad girl! :D
Las ciekawy - wszędzie zielono-brązowo, tylko na ścieżce biało od śniegu. Tę ciekawostkę również postanowiłam sfotografować, niestety z przeciwka wszedł mi jakiś człowiek z wózkiem. Szedł tak, jak powinni byli biec ci wcześniej, czyli żółwio. Cóż, wiem przynajmniej, że w lesie nie strzelają ;)
Nie chciało mi się czekać, aż dojdzie do mnie i mnie minie, więc już pojechałam.
Niby niż demograficzny, a wszędzie się na te larwy można natknąć ;)
Pojechałam zatem do rodziców, jak zwykle w weekend, kiedy mogę.
Po drodze zahaczyłam o WAT, mając nadzieję obejrzeć końcówkę biegu, który się tam odbywał, i uściskać znajomego. Bieg niestety był nieuprzejmy skończyć się wcześniej niż myślałam. Co oni tak gnali, gonił ich kto? :/
Nie mogłam pojechać na godzinę startu, bo musiałam odespać u-Jojkowe szaleństwa ;)
Skoro już skręciłam, to pojechałam sobie tamtejszymi małymi uliczkami, bardzo lubię małe uliczki. I dróżki. A dróżka odchodząca od uliczki to już pełnia szczęścia ;)
Tu widok na WAT. W rzeczywistości świat był ciut bardziej kolorowy, ale Nikita uznała, że tak będzie lepiej. Potem trochę zmieniłam jej ustawienia.
Widok na WAT© Savil
Widok w drugą stronę. Przyznaję, trochę oszukałam z ustawieniami, żeby było cieplejsze. W związku z tym żadne z nich nie przedstawia stanu faktycznego :D
Widok nie na WAT.© Savil
Ulicą Einsteina pojechałam do końca, potem skręciłam w lewo w las. Pojawiły się tam nagle tabliczki, że to teren wojskowy i że nie można. Jako, że napisy owe w żaden sposób nie utrudniają przejścia, a ja chodziłam tamtędy już prawie 30 lat temu, postanowiłam owe znaki uprzejmie przeoczyć. I'm such a bad girl! :D
Las ciekawy - wszędzie zielono-brązowo, tylko na ścieżce biało od śniegu. Tę ciekawostkę również postanowiłam sfotografować, niestety z przeciwka wszedł mi jakiś człowiek z wózkiem. Szedł tak, jak powinni byli biec ci wcześniej, czyli żółwio. Cóż, wiem przynajmniej, że w lesie nie strzelają ;)
Nie chciało mi się czekać, aż dojdzie do mnie i mnie minie, więc już pojechałam.
Niby niż demograficzny, a wszędzie się na te larwy można natknąć ;)
- DST 26.00km
- Czas 01:18
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Chodnik i ulica, przede wszystkiem. ;p
Hm, wychodzi, że do larwy bliżej mi niż dalej.. ;)
mors - 23:16 środa, 9 stycznia 2013 | linkuj
Hm, wychodzi, że do larwy bliżej mi niż dalej.. ;)
mors - 23:16 środa, 9 stycznia 2013 | linkuj
No, proszę, Mrówka jeździ! A jednak się kręci! ;)
To cieszy, ale wciąż za mało i za rzadko ;p
Małomiasteczkowy syf - jak pół Wa-wy.. ;p
"Larwy".. xD
mors - 22:53 środa, 9 stycznia 2013 | linkuj
Komentuj
To cieszy, ale wciąż za mało i za rzadko ;p
Małomiasteczkowy syf - jak pół Wa-wy.. ;p
"Larwy".. xD
mors - 22:53 środa, 9 stycznia 2013 | linkuj