Wpisy archiwalne w kategorii
wwsi
Dystans całkowity: | 648.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 32:19 |
Średnia prędkość: | 20.06 km/h |
Liczba aktywności: | 39 |
Średnio na aktywność: | 16.63 km i 0h 49m |
Więcej statystyk |
WD-40 i taśma klejąca.
Znany jest schemat postępowania.
Jadę ja sobie, patrzę na prędkość - nie ma jej! Licznik się nie włączył. Ooo, myślę sobie, coś jest nie tak. Zjeżdżam na kawałek parkingu i oglądam okolice licznika. No tak, coś się obluzowało. Zimno, mróz, a ja kucam i patrzę, próbując umocować to choćby na tyle, żeby nie wkręcało się w szprychy, ręce mi już marzną [dla większej swobody ruchu zdjęłam narciarskie rękawiczki i zostałam w samych cienkich].
Jeśli zatem mój czujnik od licznika [ten taki pipsztyk mocowany do widelca] wisi sobie na kabelku, bo jedna łapka mocująca mu się ułamała i nie ma jak gumki zaczepić, to tą gumką należy go przywiązać. Zgodnie z zasadą: jeśli rusza się, a nie powinno... Prowizorka, nadal nie działał, ale przynajmniej nie było ryzyka, że wkręci się w szprychy.
I to licznik mi padł jak na złość akurat wtedy, kiedy wiedziałam, że jeszcze trochę będę musiała dokręcić! I dokręcałam kompletnie na czuja "tamte 5, gugiel mówił, że tu 10, z powrotem 12 z czymś, ale więcej, bo omijam Prymasa..."
Wracałam trochę dłuższą drogą, bo Prymas nie jest odśnieżony nigdy [Piesi? Rowerzyści? Nie widzieliśmy, są tylko krasnoludki z taczkami.] Zatem Bema i Kolejowa. I jeszcze ciut mi chyba brakowało, więc dla pewności zatoczyłam pętelkę i Edmund [endomondo] mnie potem utwierdził w racji.
Wróciłam do domu i po obeschnięciu [roweru i mnie] zrobiłam tak:
Działa, trzyma się. :)
Znajomi zobaczywszy zdjęcie doradzili mi taśmę dwustronną, zainteresuję się tematem.
Jadę ja sobie, patrzę na prędkość - nie ma jej! Licznik się nie włączył. Ooo, myślę sobie, coś jest nie tak. Zjeżdżam na kawałek parkingu i oglądam okolice licznika. No tak, coś się obluzowało. Zimno, mróz, a ja kucam i patrzę, próbując umocować to choćby na tyle, żeby nie wkręcało się w szprychy, ręce mi już marzną [dla większej swobody ruchu zdjęłam narciarskie rękawiczki i zostałam w samych cienkich].
Jeśli zatem mój czujnik od licznika [ten taki pipsztyk mocowany do widelca] wisi sobie na kabelku, bo jedna łapka mocująca mu się ułamała i nie ma jak gumki zaczepić, to tą gumką należy go przywiązać. Zgodnie z zasadą: jeśli rusza się, a nie powinno... Prowizorka, nadal nie działał, ale przynajmniej nie było ryzyka, że wkręci się w szprychy.
I to licznik mi padł jak na złość akurat wtedy, kiedy wiedziałam, że jeszcze trochę będę musiała dokręcić! I dokręcałam kompletnie na czuja "tamte 5, gugiel mówił, że tu 10, z powrotem 12 z czymś, ale więcej, bo omijam Prymasa..."
Wracałam trochę dłuższą drogą, bo Prymas nie jest odśnieżony nigdy [Piesi? Rowerzyści? Nie widzieliśmy, są tylko krasnoludki z taczkami.] Zatem Bema i Kolejowa. I jeszcze ciut mi chyba brakowało, więc dla pewności zatoczyłam pętelkę i Edmund [endomondo] mnie potem utwierdził w racji.
Wróciłam do domu i po obeschnięciu [roweru i mnie] zrobiłam tak:
Rusza się, a nie powinno.© Savil
Działa, trzyma się. :)
Znajomi zobaczywszy zdjęcie doradzili mi taśmę dwustronną, zainteresuję się tematem.
- DST 30.00km
- Czas 01:30
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
poSylwestrowy After u Jojka
Jojek zadzwonił z zaproszeniem na after. Bo po Sylwestrze zostały mu rzeczy do dopicia i dojedzenia, oraz chęci towarzyskie.
Z domu wyjechałam wcześnie rano i zaatakował mnie wściekły, kilometrowy atak gradu. To znaczy, że grad sypał mi w twarz, wspomagany wmordewindem, na dystansie kilometra. Po czym poddał się widząc, że i tak mnie nie zawróci z drogi ;)
Z dwojga złego grad jest lepszy niż deszcz, bo odbija się od ubrania a nie wsiąka. Ale cieszyłam się, że nie zdążyłam pomalować rzęs przed wyjściem, ładnie by mi wszystko spłynęło ;)
Pozałatwiawszy różne sprawy, koło 19 zameldowałam się na miejscu. Powitana zostałam poczęstunkiem [nie ma to jak zachęcić mnie do następnych odwiedzin ;)].
- Jak myślisz, co to jest? - spytał Jojek.
Wygląda jak banan, środek ma jak banan, to co to może być?
- Spróbuj.
...na pewno nie banan. Bo banan nie powinien smakować jak ziemniak z odrobiną jabłka, prawda?
Otóż, drodzy państwo, były to platany. Poniżej zdjęcie porównujące oba te twory:
Smaży się je w głębokim tłuszczu i już. Nie panieruje, nie przyprawia, a i sam czas smażenia trwa niewiele. Tak wyglądają po usmażeniu. No czy nie banan?
Poza tym były jeszcze ziemniaki w curry i fasola na "wcale nie aż tak ostro". Gotował wszystko Emmanuel i gorąco zachęcał mnie do spróbowania nawet fasoli. Ostrych rzeczy unikam i nie lubię, ale
- It's not that spicy, try it!
Pełna złych przeczuć co do ostrości wzięłam w jedną rękę kawałek platana i ziemniaka, a w drugą łyżkę fasoli. Pogadaliśmy sobie jeszcze trochę o kulinariach, ale zorientował się niestety, że tylko gram na czas. ;)
- Come on, taste it!
<wzdech> <chaps>
- Hyyyyy! - <odgłos zionięcia ogniem>
Zagryzłam, zapiłam i od fasoli trzymałam się już z daleka ;)
Potem było karaoke. ^.^ Okazuje się, że pięć lat ćwiczenia śpiewu robi swoje, szło mi całkiem nieźle.
A później chłopcy lekkomyślnie stwierdzili "Savil, wybierz nam jakąś piosenkę". "...albowiem nie wiedzą, co czynią", jak mówi księga ;)
Wyobraźcie sobie dwóch facetów mocno po trzydziestce, dzieciatych i w ogóle, śpiewających Ooops I did it again Britney Spears ^.^ Po My Immortal Evanescence zaczęli marudzić, że wolą coś polskiego. Po Jak anioła głos uznali, że starczy :D
Graliśmy jeszcze w Twistera i Junglee Speed ^.^ Z wszystkich tych atrakcji mam zdjęcia, ale nie nadają się one do publikacji, więc musicie uwierzyć mi na słowo, że bawiliśmy się świetnie ;)
Przed wyjściem poprosiłam jeszcze Raffiego, jako niepijącego i w miarę poważnego, o zerknięcie na moje hamulce. Raffi załamał ręce i pokazał mi co i jak, jednocześnie ustawiając dźwignię po swojemu. Co oznacza, że zanim mi się lekko nie poluzują, to będą działały telepatycznie - ja myślę o skręcaniu, one blokują koło ~.~
Z domu wyjechałam wcześnie rano i zaatakował mnie wściekły, kilometrowy atak gradu. To znaczy, że grad sypał mi w twarz, wspomagany wmordewindem, na dystansie kilometra. Po czym poddał się widząc, że i tak mnie nie zawróci z drogi ;)
Z dwojga złego grad jest lepszy niż deszcz, bo odbija się od ubrania a nie wsiąka. Ale cieszyłam się, że nie zdążyłam pomalować rzęs przed wyjściem, ładnie by mi wszystko spłynęło ;)
Pozałatwiawszy różne sprawy, koło 19 zameldowałam się na miejscu. Powitana zostałam poczęstunkiem [nie ma to jak zachęcić mnie do następnych odwiedzin ;)].
- Jak myślisz, co to jest? - spytał Jojek.
Wygląda jak banan, środek ma jak banan, to co to może być?
- Spróbuj.
...na pewno nie banan. Bo banan nie powinien smakować jak ziemniak z odrobiną jabłka, prawda?
Otóż, drodzy państwo, były to platany. Poniżej zdjęcie porównujące oba te twory:
Smaży się je w głębokim tłuszczu i już. Nie panieruje, nie przyprawia, a i sam czas smażenia trwa niewiele. Tak wyglądają po usmażeniu. No czy nie banan?
Poza tym były jeszcze ziemniaki w curry i fasola na "wcale nie aż tak ostro". Gotował wszystko Emmanuel i gorąco zachęcał mnie do spróbowania nawet fasoli. Ostrych rzeczy unikam i nie lubię, ale
- It's not that spicy, try it!
Pełna złych przeczuć co do ostrości wzięłam w jedną rękę kawałek platana i ziemniaka, a w drugą łyżkę fasoli. Pogadaliśmy sobie jeszcze trochę o kulinariach, ale zorientował się niestety, że tylko gram na czas. ;)
- Come on, taste it!
<wzdech> <chaps>
- Hyyyyy! - <odgłos zionięcia ogniem>
Zagryzłam, zapiłam i od fasoli trzymałam się już z daleka ;)
Potem było karaoke. ^.^ Okazuje się, że pięć lat ćwiczenia śpiewu robi swoje, szło mi całkiem nieźle.
A później chłopcy lekkomyślnie stwierdzili "Savil, wybierz nam jakąś piosenkę". "...albowiem nie wiedzą, co czynią", jak mówi księga ;)
Wyobraźcie sobie dwóch facetów mocno po trzydziestce, dzieciatych i w ogóle, śpiewających Ooops I did it again Britney Spears ^.^ Po My Immortal Evanescence zaczęli marudzić, że wolą coś polskiego. Po Jak anioła głos uznali, że starczy :D
Graliśmy jeszcze w Twistera i Junglee Speed ^.^ Z wszystkich tych atrakcji mam zdjęcia, ale nie nadają się one do publikacji, więc musicie uwierzyć mi na słowo, że bawiliśmy się świetnie ;)
Przed wyjściem poprosiłam jeszcze Raffiego, jako niepijącego i w miarę poważnego, o zerknięcie na moje hamulce. Raffi załamał ręce i pokazał mi co i jak, jednocześnie ustawiając dźwignię po swojemu. Co oznacza, że zanim mi się lekko nie poluzują, to będą działały telepatycznie - ja myślę o skręcaniu, one blokują koło ~.~
- DST 12.00km
- Czas 00:36
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 4 stycznia 2013
Kategoria wwsi
Jeżdzę, tylko czasu nie mam na opis.
Jeżdżę, jeżdżę, spokojnie :) Czytelników i czytelniczki uspokajam, że uzupełnię wpisy i wstawię parę zdjęć, w tym roweru po upiększeniu. Jest taka śliczna! ^.^
- DST 11.00km
- Czas 00:30
- VAVG 22.00km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 16 grudnia 2012
Kategoria wwsi
Waga w Biedronce
Biedronka ma dział warzyw tuż przy wejściu/wyjściu, a w dziale wagę kontrolną.
Ja z kolei mam ograniczenia wagi zawartości koszyka, bo mocowanie nie jest bardzo wytrzymałe. Wchodzę zatem do sklepu, ważę koszyk i wiem ile mogę kupić :) Po zrobieniu zakupów, jeśli mam wątpliwości, ważę go jeszcze raz. W przypadku zbytniego przekroczenia limitów wagowych coś małego a ciężkiego chowam do kieszeni. Chociaż raz już wracałam [na szczęście niecały kilometr] z butelką soku w garści, bo przesadziłam z wagą zakupów ;)
Taka waga kontrolna, dostępna przy wychodzeniu, to świetna rzecz :)
Ja z kolei mam ograniczenia wagi zawartości koszyka, bo mocowanie nie jest bardzo wytrzymałe. Wchodzę zatem do sklepu, ważę koszyk i wiem ile mogę kupić :) Po zrobieniu zakupów, jeśli mam wątpliwości, ważę go jeszcze raz. W przypadku zbytniego przekroczenia limitów wagowych coś małego a ciężkiego chowam do kieszeni. Chociaż raz już wracałam [na szczęście niecały kilometr] z butelką soku w garści, bo przesadziłam z wagą zakupów ;)
Taka waga kontrolna, dostępna przy wychodzeniu, to świetna rzecz :)
- DST 21.00km
- Czas 01:00
- VAVG 21.00km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 grudnia 2012
Kategoria wwsi
Darmowe SPA od Matki Natury.
Darmowy zabieg SPA - akupunktura twarzy. Wykonywany naturalnymi narzędziami - igiełkami zmrożonej wody.
Innymi słowy: rower + grad. Czuję się piękna i odmłodzona ;)
Zaskakująco szybko mi się jechało - niby warunki fatalne, a dochodziłam do 30 km/h i ani trudne to nie było, ani nie czułam się niepewnie.
Pogoda taka, że będę musiała chyba odkopać gogle z dna szafy. Narty mają dużą zaletę rowerową - przyzwyczajają do zimna.
Ludzie dookoła i inni znajomi już tylko kiwają głową, widząc mnie jadącą radośnie przez zawieruchę.
O dziwo wcale źle nie było. Co prawda trochę grad padał w twarz, a potem trochę śnieg w całą mnie, ale still better than Twilight. Znaczy to wciąż lepsze niż deszcz, bo przynajmniej nie wsiąka w ubranie i wystarczy w większości strzepać.
Mam świetną, nową spódniczkę :) Jest cienka, ale nieprzewiewna [ciepło w pupę :)], szara i do kolan [grzeczna], bardzo obcisła [jednak nie do końca grzeczna] i elastyczna [da się pedałować]. Kosztowała jakieś 1,70 zł. Lubię wyprzedaże w ciuchlandach :)
Innymi słowy: rower + grad. Czuję się piękna i odmłodzona ;)
Zaskakująco szybko mi się jechało - niby warunki fatalne, a dochodziłam do 30 km/h i ani trudne to nie było, ani nie czułam się niepewnie.
Pogoda taka, że będę musiała chyba odkopać gogle z dna szafy. Narty mają dużą zaletę rowerową - przyzwyczajają do zimna.
Ludzie dookoła i inni znajomi już tylko kiwają głową, widząc mnie jadącą radośnie przez zawieruchę.
O dziwo wcale źle nie było. Co prawda trochę grad padał w twarz, a potem trochę śnieg w całą mnie, ale still better than Twilight. Znaczy to wciąż lepsze niż deszcz, bo przynajmniej nie wsiąka w ubranie i wystarczy w większości strzepać.
Mam świetną, nową spódniczkę :) Jest cienka, ale nieprzewiewna [ciepło w pupę :)], szara i do kolan [grzeczna], bardzo obcisła [jednak nie do końca grzeczna] i elastyczna [da się pedałować]. Kosztowała jakieś 1,70 zł. Lubię wyprzedaże w ciuchlandach :)
- DST 21.00km
- Czas 01:00
- VAVG 21.00km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 14 grudnia 2012
Kategoria wwsi
Zapędy wychowawcze.
Zapędy wychowawcze są moje. Bo skoro chcemy życzliwie i pokojowo koegzystować na drogach, to obowiązuje nas wzajemna uprzejmość.
A tu jedzie sobie kurier. Przeciska się przez korek, ja z resztą też. Kurier zaczął pyskówkę z niewinnym taksówkarzem. No to się poczułam:
- Kolego, zachowuj się! Róbmy dobre wrażenie jako rowerzyści!
- Jakbyś jeździła codziennie, to byś mogła robić wrażenie.
- Jeżdżę i robię!
- To może skończmy dyskusję. - i uciekł. Dekiel jeden.
Ale przynajmniej pokazałam, że rowerzyści są różni i tylko zdarzają się czarne owce, które sami próbujemy wychowywać.
Oprócz tego był jeszcze inny rowerzysta, już spokojniejszy. Jechał dużo dynamiczniej niż ja, ale doganiałam go na każdych światłach :D
A tu jedzie sobie kurier. Przeciska się przez korek, ja z resztą też. Kurier zaczął pyskówkę z niewinnym taksówkarzem. No to się poczułam:
- Kolego, zachowuj się! Róbmy dobre wrażenie jako rowerzyści!
- Jakbyś jeździła codziennie, to byś mogła robić wrażenie.
- Jeżdżę i robię!
- To może skończmy dyskusję. - i uciekł. Dekiel jeden.
Ale przynajmniej pokazałam, że rowerzyści są różni i tylko zdarzają się czarne owce, które sami próbujemy wychowywać.
Oprócz tego był jeszcze inny rowerzysta, już spokojniejszy. Jechał dużo dynamiczniej niż ja, ale doganiałam go na każdych światłach :D
- DST 12.00km
- Czas 00:40
- VAVG 18.00km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 2 grudnia 2012
Kategoria wwsi
Ninka
Odebrałam wreszcie od Ninki aparat, więc zapowiadane zdjęcia ujrzą światło dzienne.
Umówiłyśmy się w Centrum. Dojeżdżam, staję na światłach, ktoś mnie woła i macha. Jojek. Już wcześniej mi napisał, że mnie gdzieś widział. Na razie odżegnuje się od śledzenia mnie... ;)
Umówiłyśmy się w Centrum. Dojeżdżam, staję na światłach, ktoś mnie woła i macha. Jojek. Już wcześniej mi napisał, że mnie gdzieś widział. Na razie odżegnuje się od śledzenia mnie... ;)
- DST 12.70km
- Czas 00:39
- VAVG 19.54km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 1 grudnia 2012
Kategoria wwsi
Wpis zastępczy
W czasie jazdy nie zdarzył się nic ciekawego, więc zamiast tego dodam opis sytuacji późniejszej. :)
Z braku zapowiedzianej osoby odwożącej wracam sobie w nocy komunikacją miejską. Znaczy czekam na przystanku, autobus się spóźnia.
Podjeżdża śmieciarka, pan ładuje worek, ja patrzę z braku innych rozrywek.
Pan: Jak można tak wcześnie wstawać?
Ja: Jeszcze się nie kładłam, dopiero wracam do domu.
P: Dokąd?
J: Na Ochotę.
P: A podwieźć cię?
I tak oto pod dom zajechałam z honorami śmieciarką :D
Z braku zapowiedzianej osoby odwożącej wracam sobie w nocy komunikacją miejską. Znaczy czekam na przystanku, autobus się spóźnia.
Podjeżdża śmieciarka, pan ładuje worek, ja patrzę z braku innych rozrywek.
Pan: Jak można tak wcześnie wstawać?
Ja: Jeszcze się nie kładłam, dopiero wracam do domu.
P: Dokąd?
J: Na Ochotę.
P: A podwieźć cię?
I tak oto pod dom zajechałam z honorami śmieciarką :D
- DST 20.50km
- Czas 01:00
- VAVG 20.50km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 30 listopada 2012
Kategoria wwsi
Lew
- DST 10.20km
- Czas 00:30
- VAVG 20.40km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze
lew, dom
- DST 30.00km
- Czas 01:30
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt Moja
- Aktywność Jazda na rowerze